36.

85 4 0
                                    

Od tamtego dnia bardzo pilnowałam siebie oraz moich znajomych, jak tylko zaczynali mówić cokolwiek dyskryminującego. Widziałam po ich twarzach, że irytuje ich to jej czepianie.


- A ty co? Jakaś wielka obrończyni ślizgonów? - żachnął się Harry.

- Nie, ale uważam, że to, co mówicie, jest niesprawiedliwe. To nie jest tak, że wszyscy ślizgoni są źli ani tak, że wszyscy gryfoni są dobrzy.

- No to, czemu niemalże wszyscy poplecznicy Voldemorta to ślizgoni?

- Ponieważ on też był ślizgonem więc łączy ich podobny światopogląd na pewnych płaszczyznach, ale to samo mogłoby się zdarzyć w każdym innym domu. Ktoś by zapoczątkował coś złego, ale wyznawałby pewne idee, zdecydowanie odpowiadające danemu domowi. Zresztą, nie wszyscy ślizgoni to śmierciożercy. Jest wśród nich mnóstwo wspaniałych ludzi.

- Jakoś ich nie widzę. - powiedział Ron i wraz z Harrym parsknęli śmiechem.

Przewróciłam oczami. "Nawracanie" moich znajomych nie będzie za łatwe.

W końcu nadszedł piątek. Dużo ćwiczyłam zaklęcie kameleona, niestety, zgodnie z przewidywaniami Draco, kosztem mojego snu. Już prawie je opanowałam, musiałam je tylko jeszcze trochę doszlifować. Planowałam zrobić to na przerwie obiadowej, bo tak to nie miałam kiedy. Jak Ślizgon się dowie, to się pewnie zdenerwuje, że omijam posiłek, ale nie miałam czasu, a chciałam mieć pewność, że zaklęcie wyjdzie idealnie.

Ostatecznie opanowałam je do perfekcji, a po skończonych lekcjach i odrobionych wspólnie z przyjaciółmi lekcjami, zaczęłam się wybierać do wyjścia. Chciałam wyglądać naprawdę ładnie i ubrać się jak na porządną randkę. Przeważnie nie miałam takiej okazji, bo jeśli byliśmy na błoniach lub na wieży, to skupiałam się na tym, by przede wszystkim nie było mi zimno. To samo tyczyło się opuszczonych klas, w których zawsze było lodowato, zwłaszcza jak przebywały w nich tylko dwie osoby, i nie było wystarczającej liczby osób, by ogrzać je ciepłem ludzkich ciał.

Zdecydowałam się na czarną, rozkloszowaną spódnicę, która sięgała mi przed kolano, a do tego pastelowo zielona, obcisła bluzka z koronkowymi rękawkami i ładnym dekoltem. Uzupełniłam to zwykłymi, czarnymi balerinkami, wiedząc, że jakiekolwiek buty na obcasie mogłyby wzbudzić za duże zainteresowanie osób, które będę mijać po drodze, bo raczej nie było to normalne obuwie, w którym chodziło się po zamku. Zwłaszcza przez te diabelskie schody, na których w normalnych warunkach ciężko się było czasami utrzymać. Do tego wszystkiego zdecydowałam się na delikatny makijaż. Tak wyszykowana, narzuciłam na siebie bluzę, która miała ukryć mój niecodzienny ubiór, tak by nie wzbudzać podejrzeń i wyszłam z dormitorium, zręcznie zbywając pytania zadawane przez przyjaciół, którzy siedzieli w pokoju wspólnym.

Mieliśmy się spotkać z Draco tam, gdzie zawsze i razem udać się w kierunku lochów. W razie usłyszenia kogoś miałam natychmiast się zakamuflować. Gorzej, jeśli ktoś by się poruszał naprawdę bezszelestnie.

Jeszcze go tam nie było, kiedy dotarłam pod obraz. Wypatrywałam go w korytarzu od strony lochów, dlatego nieźle podskoczyłam, kiedy coś od przeciwnej strony, nagle mnie złapało w talii.

- No już, to tylko ja. - uspokoił mnie Draco, chichocząc pod nosem.

- Nieźle mnie przestraszyłeś. - pacnęłam go w ramię z udawanym naburmuszeniem.

- Nie mogłem przepuścić takiej okazji. Poza tym tak pięknie wyglądałaś. - wyszeptał mi do ucha tym głosem, który sprawiał, że miękły mi nogi.

Zawsze tak na mnie działał i może byłabym na siebie zła, że tak na niego reaguję, ale kiedy tylko na niego spoglądałam, przestawałam się sama sobie dziwić.

- Chodźmy już może, tu nas w każdej chwili może ktoś zauważyć, a zaraz będziemy mieli dużo czasu dla siebie. - mówiąc to, ujął moją dłoń i delikatnie pokierował mnie w odpowiednią stronę.

Na szczęście nie spotkaliśmy nikogo po drodze i niezauważeni zatrzymaliśmy się przed wejściem do ślizgońskiego pokoju wspólnego.

- Jak dobrze wychodzi ci to zaklęcie? - zapytał.

- Całkiem dobrze, chociaż wymaga to ode mnie mocnego skupienia, więc raczej nie dam rady wytrzymać więcej niż dziesięć minut.

- Jeśli będzie nam potrzebne aż tyle czasu, to będziemy mieli, tak czy siak, niezły problem. O ile wszystko pójdzie według planu, to powinnaś tego potrzebować niecałą minutę, albo w ogóle. No to znikaj już.

Skoncentrowałam się i wymamrotałam zaklęcie. Otwarłam przymknięte oczy i pomachałam sobie ręką przed nosem. Jeśli poruszałam nią szybko i mocno się skupiłam, potrafiłam wyczuć, że coś tam jest, ale zachowując spokój i zimną krew nikt nie powinien mnie zobaczyć.

- No nieźle. Naprawdę się postarałaś. - pochwalił mnie z szeroko otwartymi oczami, po czym opanował się i podał hasło.

Miałam nadzieję, że pokój wspólny okaże się pusty, ale siedziała tam trójka uczniów z drugiego albo trzeciego roku. Nawet na nas nie zerknęli, zbyt pochłonięci odrabianiem zadania. Przemknęliśmy bezszelestnie w kierunku prowadzącym do dormitoriów chłopców. Rozluźniliśmy się, dopiero jak upewniliśmy się, że nikogo nie ma w pokoju. Zakończyłam zaklęcie, spojrzeliśmy na siebie i się roześmialiśmy.

- Czułam się przez chwilę jak jakiś tajny szpieg na misji. - zażartowałam i zdjęłam z siebie bluzę, bo rozgrzałam się po drodze i było tu naprawdę bardzo ciepło. - Czemu tu jest tak gorąco? Znaczy, ja nie narzekam, bo mi to odpowiada, ale ty nie przepadasz za takimi temperaturami.

- Ale wiem jakim zmarzluchem jesteś, więc chciałem, byś czuła się jak najlepiej.

Wydało mi się to teraz najmilszą rzeczą na świecie. Rozczulona przytuliłam się do niego mocno. Odwzajemnił uścisk, śmiejąc się cichutko.

- Jakbym wiedział, że wystarczy, by było ci ciepło by cię tak zadowolić, to już dawno bym coś wymyślił.

Tym razem to ja się roześmiałam. Rozejrzałam się po dormitorium i wciągnęłam gwałtownie powietrze na widok okien. Za nimi była woda i kilka przepływających morskich stworzeń.

- Te okna są fascynujące.

- Tak, czasami widuje się przez nie naprawdę niesamowite i ciekawe rzeczy, jak na przykład walki syren.

- Naprawdę?

Przytaknął.

- Jednak tobie na dłuższą metę takie okna by nie odpowiadały. Nie mogłabyś otwierać okna, by poczuć świeże powietrze, czułabyś się jak w klatce i nie miałabyś dostępu do swojego ukochanego nieba.

Zastanowiłam się chwilę nad jego słowami.

- Masz całkowitą rację.

O ile chwilowo było to fascynujące, to faktycznie po pewnym czasie stałoby się przytłaczające. Było to niesamowite, jak Draco świetnie mnie zna. Oderwaliśmy się od okien i wskazał mi swoje łózko, które tak jak moje stało najbliżej okna.

One danceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz