33.

129 6 0
                                    


- Dobrze dobrałaś biżuterię do naszej dzisiejszej randki. - zażartował Draco.


Założyłam kolczyki z księżycem, które dostałam od niego na święta. Zakładałam je tylko na specjalne okazje, a randka z nim wydała się idealnym momentem.

Położyłam głowę na jego ramieniu i po chwili jego ręka zaczęła gładzić moje włosy. Czułam się tutaj z nim bezpieczna i beztroska. Później zaczął gładzić mój policzek i jego palce zatrzymały się na mojej bliźnie. Ukrywałam ją, jak tylko mogłam, najczęściej za pomocą zaklęcia, okazjonalnie za pomocą kosmetyków. Tylko w domu albo jedynie wśród przyjaciół byłam w stanie ją odsłonić. Przez to szkole byłam skazana na ciągłe ukrywanie jej. Niestety magia jedynie ją ukrywała przed wzrokiem, czyli dotykiem można było ją wyczuć. Jego palce już kilkukrotnie po niej przejechały, ale zawsze było to w czasie pocałunku, więc jego myśli były wtedy zaprzątnięte czymś innym. Bałam się, że zaraz o nią zapyta, więc automatycznie się spięłam.

- Nigdy się o to nie zapytałem, choć zastanawia mnie to już od jakiegoś czasu. Co to za blizna? Co ci się stało? - w jego oczach błyskało zaniepokojenie.

Przymknęłam oczy i wzięłam urywany oddech. Wiedziałam. Nie lubiłam o tym rozmawiać. Zdawałam sobie sprawę, że prędzej czy później ten temat wypłynie. Wzięłam jeszcze jeden wdech i słowa popłynęły ze mnie, chcąc jak najszybciej mieć to za sobą.

- Stało się to, jak miałam jedenaście lat, w wakacje, zaraz przed tym, jak miałam iść do Hogwartu. Nie miałam jeszcze listu, ale wiedziałam, że to tylko kwestia czasu. Byłam na polu, bawiąc się ze znajomymi z mojej mugolskiej szkoły. Straciłam poczucie czasu i nie zauważyłam, kiedy się ściemniło. Rodzice zawsze mnie prosili bym była w domu przed zmrokiem. Nie chciałam, by się o mnie martwili, więc by szybciej znaleźć się w domu, zdecydowałam pójść na skróty przez ciasne uliczki i zaułki. W pewnym momencie zza zakrętu wyszło trzech mężczyzn. Byli ewidentnie pijani. Jeden zawołał do mnie "Gdzie idziesz laleczko? Takie ładne dziewczynki nie powinny chodzić same po ciemku". - wzięłam kolejny szybki, urywany oddech - Zaczęli się do mnie zbliżać, chichocząc do siebie. Przestraszyłam się i z moich rąk poleciały iskry, przez które aż się przestraszyłam. Oni też wyglądali na wystraszonych. Krzyczeli "Co to do diabła było?!". Nigdy w całym swoim życiu nie bałam się bardziej. Chciałam uciekać, tylko że byłam przyparta do muru i oni zagradzali mi jedyną drogę ucieczki. Stwierdziłam, że zaryzykuję i przemknę między nimi, łudząc się, że ich opóźnione reakcje załatwią mi kilka cennych sekund. Jeden z nich chyba pomyślał, że chcę go zaatakować, więc odepchnął mnie z całej siły. Przewróciłam się, uderzyłam głową o bruk i straciłam przytomność. Na chodniku leżały jakieś śmieci więc musiałam spaść na jakąś szklaną butelkę i wtedy powstała ta rana. Resztę tej historii wiem jedynie z opowieści rodziców, bo następne co ja pamiętam, to oślepiające mnie światło w szpitalu i piekący ból na twarzy. Podobno znaleźli mnie moi znajomi, którzy zauważyli, że zapomniałam swojej bluzy. Znaleźli mnie zakrwawioną na brudnych chodniku. Zadzwonili od razu do moich rodziców i na pogotowie. Nie było to daleko od mojego domu, więc rodzice przybyli pierwsi. Mój tata odwrócił uwagę moich znajomych, a w tym czasie mama usunęła mi kawałki szkła za pomocą zaklęcia. Bardzo im ulżyło, gdy zjawiło się pogotowie, bo nie znała się najlepiej na magii uzdrowicielskiej, więc wolała oddać mnie w profesjonalne ręce. Zawieźli mnie tam i zszyli mnie, a później się ocknęłam.

Jak tylko skończyłam mówić, poczułam ulgę, że mam to już za sobą, mimo że trochę rozdrapałam stare rany. Starałam się opowiadać na tyle szczegółowo, by nie zostawić miejsca na żadne dodatkowe pytania. Chciałam, by było to jak szybkie oderwanie plastra. Nie chciałam patrzeć na Draco, bo nie chciałam ujrzeć w jego oczach litości, współczucia czy wstrząśnięcia. To wszystko sprawiało, że czułam się słabo, a nienawidziłam czuć się słabo. W końcu jednak przełamałam się i spojrzałam na niego. W jego oczach widziałam tylko furię.

- Jak te skurwiele mogły ci to zrobić?! - wysączył przez zęby. - Jakbym wiedział, kto to był, to zabiłbym gnojka! Takie robaki nie zasługują na to, by żyć!

Zaskoczyła mnie taka gwałtowna reakcja. O dziwo jego gniew dodawał mi siły. Sprawiał, że też zaczynałam czuć ten gniew. To ONI spowodowali u mnie traumę. To przez NICH muszę codziennie ukrywać swoją twarz. Odebrali mi tak wiele. Czułam już przez nich tak wiele. Strach, przerażenie zagubienie, niepewność, ból, ale jeszcze nie gniew.

Draco ochłoną odrobinkę, ale dalej płonęła w nim złość.

- Przepraszam, że w ogóle pytałem. Widzę, jaka jesteś roztrzęsiona. Opowiadanie o tym musiało być trudne. - powiedział, po czym jego wzrok złagodniał - Pamiętaj, że ja już nie pozwolę cię skrzywdzić.

Uwierzyłam mu. Tak po prostu. Dał mi też gniew. Gniew, który był niczym paliwo dla mojej odwagi, ale nie niszczył mnie samej. Gniew, którego nie wiedziałam, że potrzebuję. Wiedziałam, że w razie czego mnie ochroni, jednak co ważniejsze byłam teraz gotowa sama siebie bronić. Zniknęła już tamta przerażona dziesięciolatka i w końcu potrafiłam zdobyć się na odwagę godną szesnastoletniej gryfonki.

Wcześniej starałam się o tym nie myśleć i ukrywać w sobie ten lęk, który sprawiała, że czułam się jak jakaś "wybrakowana" gryfonka. Ukrywałam go głęboko w sobie i nie pozwoliłam, żeby wpływał na moje decyzje, ale on mimo wszystko tam był i nie zliczę, jak wiele razy odebrał mi oddech. Najczęściej, kiedy byłam sama po ciemku. Bałam się chodzić sama po zmroku, ale nie pozwalałam sobie na taką słabość. Liczyłam, że jak przejdę się sama ulicą po ciemku, to pomoże mi to pokonać mój strach, ale to nic nie dawało. Nigdy nie sądziłam, że tym brakującym mi ogniwem będzie gniew. W końcu czułam się w pewnym sensie wolna.

- Wiem. - odpowiedziałam krótko, ale szczerze i tym samym zakończyłam temat. Przez jakiś czas siedzieliśmy wtuleni do siebie w milczeniu, napawając się obecnością tej drugiej osoby.

One danceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz