1.

1K 21 1
                                    

- Viv! Pospiesz się bo się spóźnisz! - usłyszałam krzyk matki z parteru. No cóż, z pewnością ma rację, zaraz się spóźnię, a muszę jeszcze domknąć walizkę. Przeklinałam siebie w duchu że nie zabrałam się za to wcześniej. Tak chociażby, na przykład wczoraj... Ale nie, bo ja zawsze wszystko robię na ostatnią chwilę. Chyba powinnam zmienić swoje nawyki.

- Już idę mamo! - zawołałam mocując się z zamkiem walizki. - Już kończę! - Uff... Zamknęła się. Szybko popatrzyłam w lustro. Ciemne włosy, sięgające mi do ramion były mocno rozczochrane. Spróbowałam szybko je okiełznać, bez większego skutku. Nie zwlekając już dłużej założyłam swoje ulubione trampki i chyba byłam gotowa do wyjścia. Ostatni raz spojrzałam na swój pokój i poleciałam na dół.

- No w końcu! Już jesteś! Musimy się spieszyć, bo naprawdę się spóźnimy! - mój tata nerwowo zerknął na zegarek

- W porządku mamy jeszcze chwilę. - rzekłam ze spokojem, zbliżając się do siedzących na kanapie rodziców.

- No dobrze, chwyć się taty i ruszamy - powiedziała moja rodzicielka. Złapałam go za rękaw i już po chwili poczułam lekkie zawroty głowy i nagle stałam na peronie pełnym czarodziejów i czarownic żegnających swoje dzieci oraz uczniów szukających w tłumie swoich przyjaciół.

- Pa mamo, pa tato! Do zobaczenia na święta! - pożegnałam się po czym przytuliłam ich mocno.

- Pa Vivian, powodzenia na szóstym roku! - powiedział mój ojciec odwzajemniając uścisk.

- Trzymaj się córeczko - pożegnała mnie mama, zakładając mi włosy za ucho. Uścisnęłam ich jeszcze raz mocno po czym zaczęłam szukać w tłumie znajomych twarzy. Zdawało mi się że kogoś zauważyłam kiedy...

- Viv! - usłyszałam czyjś krzyk, po czym poczułam jak ktoś mnie obejmuje.

- Hermiona! Jak ja się cieszę że cię widzę! - wykrzyknęłam. Omal mnie nie przewróciła, ale w tym momencie się to nie liczyło.

- Nie aż tak bardzo jak ja! - powiedziała uśmiechnięta brunetka

- Aż tak bardzo się cieszysz na swój widok? - powiedziałam uśmiechając się chytrze

- Oh! No wiesz o co mi chodziło. Mnie też miło CIĘ wiedzieć - sprostowała, przewracając oczami. Zachichotałam. Hermiona wyglądała bardzo dobrze. Była opalona po wakacjach i miała na sobie jeansy, błękitny sweter. Na nogach miała czarne botki które dopełniały całą stylizację. Niby ubrała się prosto, ale bardzo jej było w tym do twarzy. Do tego jej twarz zdobił szeroki uśmiech. 

- Viv! Miona! - usłyszałam czyjś krzyk. Obejrzałyśmy się i zobaczyliśmy biegnąca w naszą stronę blondynkę.

- Elen! Już się bałyśmy że nie przyjdziesz! - rozentuzjazmowana przytuliłam przyjaciółkę.

- Dobrze cię widzieć Elen. Wyjątkowo Vivian się dzisiaj nie spóźniła, ale za to ty przyszłaś na ostatnią chwilę więc musimy już wsiadać do pociągu. - powiedziała jak zwykle trzeźwo myśląca Hermiona. Już chciałam się żachnąć na uwagę o moim wiecznym spóźnialstwie, ale uświadomiłam sobie że jest to prawda.

- Masz rację! Jeszcze się spóźnimy! - nasza przyjaciółka była wyraźnie podenerwowana. Nie zwlekając więc dłużej weszłyśmy do Hogwart Express i zaczęłyśmy szukać wolnego przedziału. W niemal wszystkich ktoś już siedział. Przyjaciele w różnym wieku i z różnych domów. W końcu odtworzyliśmy drzwi do przedziału w którym były trzy osoby. Brunet z okularami, rudowłosa dziewczyna w jeansach, oraz wysoki, piegowaty rudzielec. Widać było że rudowłosi ewidentnie się o coś kłócili.

- Hermiona, Vivian, Elen! Dobrze że w końcu się zjawiłyście -  powiedział Harry z ulgą w głosie ze środka przedziału. Nerwowo wytarł swoje okulary w kraciastą koszulę.

- Dziewczyny! Całe szczęście! Już się bałam że będę musiała spędzić całą podróż skazana tylko na nich - powiedziała Ginny gniewnie wyciągając rękę w kierunku brata.

- Hej Ginn! Harry, Ron, czym znowu ją zdenerwowaliście - zapytała Elen zwracając się do chłopców. Usiadła na wolnym miejscu, poprawiając przy tym swoją spódnicę. Razem z Hermioną też się rozsiadłyśmy. Ja oczywiście pod oknem.

- Taa... Was też miło widzieć - powiedział Brunet z przekąsem - A co do twojego pytania, to niech Ron ci wytłumaczy

- Co ja?! Co zawsze ja?! - obruszył się Ron - ja tylko stwierdziłem, że może nie powinna się na starcie pakować w kłopoty.

- Ja!? Pakuję się w kłopoty!? To ten ślizgon zaczął mnie zaczepiać! Ja tylko w obronie rzuciłam na niego upiorgacka! - oburzyła się. Atmosfera była co najmniej niezręczna. Nikt nie miał ochoty wtrącać się do kłótni rodzeństwa. Oboje wyglądali na bardzo zdenerwowanych i piorunowali się wzrokiem.

- Wiecie, byłam przez wakacje z rodzicami we Francji. Tam jest naprawdę pięknie. Fajnie byłoby się tam razem kiedyś wybrać. Co wy na to? - Hermiona podjęła się wyzwania rozładowania atmosfery.

- Zawsze chciałam pojechać do Francji! Zwiedzić Paryż, zobaczyć wieże Eiffla... - Podłapałam temat zaczęty przez Hermionę, nie mniej jednak mówiłam szczerze. Od zawsze marzyłam o tym by polecieć do Francji.

- Hmm... Brzmi spoko. Słyszałem że mają tam pyszne makaroniki i najlepsze bagietki. Co ty na to Ron? - Harry też najwyraźniej załapał o co chodzi.

- No, Spoko... Bagietki... Hmm... To nawet dobry pomysł - Stwierdził ku naszej uciesze Ron. Atmosfera wyraźnie się rozluźniła. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Położyliśmy nasz bagaż podręczny na półkach nad naszymi głowami. Nawet się nie zorientowaliśmy kiedy pociąg ruszył.

One danceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz