5.

372 10 0
                                    

Zajrzałyśmy do pokoju chłopców i z radością stwierdziliśmy że jeszcze śpią. Szybko opuściłyśmy ich pokój by ich nie obudzić i na korytarzu obmyślałyśmy plan. Miałyśmy mało czasu i nie mogło to być nic skomplikowanego bo byśmy ryzykowały że w międzyczasie się obudzą. Stawiłyśmy więc na prostotę. Plan obmyślałyśmy wspólnie i jest on zlepkiem różnych pomysłów.

Ginn miała za pomocą zaklęcia wywołać wielki hałas, Eleonora i Hermiona miały za pomocą innego zaklęcia, najczęściej używanego podczas świąt i urodzin wystrzelić im dużą ilość konfetti prosto w twarz, a ja miałam  doszczętnie zmoczyć ich używając Aquamenti. Wszystko na raz. Będzie to bardzo gwałtowna pobudka której z pewnością szybko nie zapomną.

Na palcach ponownie zakradłyśmy się do ich dormitorium i ustawiłyśmy we wcześniej ustalonych pozycjach. Harry i Ron mieli łóżka koło siebie co dodatkowo ułatwiało nam sprawę. Po lewej stronie było łóżko Harrego a po prawej Rona. Hermiona i Elen ustawiły się koło ich łóżek, jednak tak by nie stać między łóżkiem jednego, a drugiego, bo wtedy narażałaby się na strumienie wody którymi ich uraczę. Stanęłam kilka kroków od ich łóżek,a Ginny koło mnie. Na migi zaczełam odliczać na palcach dając tym samym sygnał dziewczynom, na "jeden" każda wystrzeliła z zaklęcia. Ginny za pomocą różdżki wydała ogłuszający dźwięk, Hermiona i El wystrzeliły im konfetti w twarz a ja oblałam ich wodą. To wszystko na raz dało piorunujący efekt. Chłopcy momentalnie półprzytomni zerwali się z łóżka. Ron przy tym piszczał jak mała dziewczynka. To było przekomicznie. Przemoczeni do suchej nitki, cali w konfetti i brokacie, a do tego ogłuszeni dopiero po chwili zdali sobię sprawę co się stało gdy ujrzeli nas zwijające się ze śmiechu na podłodze. Szybko uciekłyśmy z ich dormitorium słysząc jeszcze za sobą wiązankę przekleństw które wyrzucało z siebie Ron. Nie trzeba było być geniuszem by się domyśleć kto był ich adresatem.

Dalej skręcając się ze śmiechu zbiegłyśmy do pokoju wspólnego.

- To. Było. Niesamowite. - wyrzuciła z siebie El między jednym haustem powietrza a drugim.

- Wyszło przeepicko. - zgodziłam się z przyjaciółką. Leżałyśmy rozwalone na kanapie i fotelach próbując złapać oddech, który skutecznie straciłyśmy na wskutek szybkiego i gwałtownego biegu, oraz nieprzerwanego śmiechu.

- O nie! Miałyśmy przypomnieć Ronowi by napisał do waszej mamy. - przypomniała sobie nagle Hermiona

- Spokojnie, możemy napisać im to na papierze oraz przekazać mu tą kartkę, przez szparę w drzwiach. - zaproponowała niewzruszona Ginny.

- W porządku, tak będzie najlepiej. - zgodziła się brunetka. Dalej w wyśmienitych nastrojach udałyśmy się do naszego dormitorium. Mamy w końcu cały dzień wolny, i chcemy go dobrze wykorzystać. Chciałyśmy zacząć przygotowywać się już na jutro. Zaczęłyśmy porównywać i sprawdzać wszystko co miałyśmy zadane na wakacjach. Podczas sprawdzania jednego z arkuszy ni z tąd, ni zowąd Eleonora wypaliła-

- Wiecie, podoba mi się taki jeden chłopak.

To zdanie wywołało reakcję łańcuchową. Oczywiście chodziło o owego krukona któremu się dzień wcześniej przyglądała. Okazało się że nazywa się Mylles Treecat i znają się już trochę, ale to tylko przyjaźń. Oczywiście dziewczyny zasypały ją milionem pytań, podczas gdy ja próbowałam wszystko do siebie dopasować (miewam takie momenty kiedy nawet banalną rzecz wolę sobie rozebrać na czynniki pierwsze i porządnie uporządkować bez względu na to czego dotyczy tana kwestia). Jednak widać było że blondynką sama też musi sobie wszystko poukładać i nie ma za wiele o czym opowiadać więc na jej prośbę wróciłyśmy z powrotem do porzuconej wcześniej czynności. Po przerwie na obiad kontynuowaliśmy sprawdzanie wypracowań, po czym każda zajęła się swoimi sprawami. Bardzo dobrze się złożyło bo perfekcjonizm Hermiony (w sprawie nauki) doprowadzał mnie już do szału. Tak, wiem. Sama też raczej jestem perfekcjonistką, więc to co mówię to czysta hipokryzja, ale już naprawdę mi nerwy puszczały, do tego dochodziło jeszcze niewyspanie przez co byłam jeszcze bardziej rozdrażniona. Dlatego też z ulgą wróciłam do mojej książki i aż do wieczora zostawałam całkowicie pochłonięta przez fikcyjną rzeczywistość. Dzisiaj poszłyśmy spać dosyć wcześnie, jako że chciałyśmy być jutro stuprocentowo przytomne.

Kolejny dzień upłyną nam ma wysłuchiwaniu na każdej lekcji tego co roku, czyli wszystkich zasad, informacji, wymogów itd. Z nowych rzeczy zostaliśmy poinformowani o tym że na szóstym roku są organizowane uczniowskie korepetycje dla "uczniów przykładających się do nauki, jednak z różnych powodów nie będącymi wystarczająco dobrymi z poszczególnych przedmiotów" cytując profesor McGonagall. Za namowami Hermiony postanowiłam się zgłosić do Flitwicka że będę mogła udzielać komuś korepetycji z zaklęć. Nie byłam przekonana bo profesor mógł mi wcisnąć kogokolwiek, jednak pocieszające było w tym to, że nie mógł być to ktoś pokoju Crabba czy Goyla. Hermiona zgłosiła się do pomocy w transmutacji, starożytnych runach i mugolznawstwie. Teraz tylko czekać kto nam się trafi. Mieliśmy w tym roku eliksiry ze Slughornem który okazał się być całkiem sympatyczny oraz cierpliwy dla niepojmujących uczniów, co było dla wielu gigantyczną odmianą po wieloletnim doświadczeniu że Snapem. Dzisiaj prawie wogóle nie było nauki, ale wszyscy dobrze wiedzieliśmy że jutro dosięgnie nas to nieuchronnie.

One danceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz