30.

136 7 1
                                    


W następny piątek kroczyłam raźnie w kierunku sali, będąc w świetnym nastroju. Była piękna pogoda. W nocy padał śnieg i było pięknie i biało. Jezioro było zamarznięte, a delikatne i ciepłe promienie słońca przebijały się spod chmur. Było zimno, ale byłam na to gotowa, więc chłód nie był mi straszny. Miałam na sobie przytulny sweter, na który założyłam drugi, jeszcze grubszy. Miał piękny beżowy kolor niczym cappuccino. Na samą myśl zachciało mi się tego ciepłego napoju, ale patrząc na mój poziom energii, nie byłby to najlepszy pomysł. Postanowiłam jednak po zajęciach wpaść do kuchni po ciepłe kakao.

Wchodząc do klasy, z zaskoczeniem odkryłam, że mimo iż jestem dobre pięć minut przed czasem, to Draco już tu jest. Na pierwszy rzut oka zauważyłam, że również ma dobry humor, co mnie bardzo ucieszyło. Przywitałam się z nim i usiadłam koło niego na ławce. Siedzenie na ławce było znacznie przyjemniejsze niż siedzenie na krzesłach. Po pierwsze, było to wygodniejsze, a po drugie był to przejaw delikatnego buntu, bo normalnie w obecności nauczyciela nie wolno nam było siadać na ławkach. Było w tym coś wyzwalającego.

- Widzę, że ktoś ma dobry humorek. - zagadnęłam radośnie.

- A i owszem. Nie można być cały czas zdołowanym. - powiedział z błyskiem w oku. - Poza tym wszystko dzisiaj jest jakieś lepsze. Pogoda jest piękna, lekcje przystępne, początek weekendu, na którego nie ma zadanej tony zadań, miłe spotkanie z fantastyczną osobą. No żyć nie umierać.

Na wzmiankę o "fantastycznej osobie" zarumieniłam się, a Draco to dostrzegł i wydał się bardzo z tego faktu zadowolony.

- Vivian. - powiedział łagodnym, niemal czułym głosem, co było sporą odmianą po wcześniejszym gwałtownym entuzjazmie. - Nie nazwałem cię "fantastyczną osobą" ot tak. Naprawdę tak uważam.

Jego ręka powędrowała do mojego policzka.

- Jesteś naprawdę wyjątkowa. Mimo iż mogłaś od początku traktować mnie jak potwora, którym jestem, i nikt nie miałby ci tego za złe, to ty od początku byłaś dla mnie uprzejma, ale nie uległa. Nie słuchałaś biernie, jak obrażam twoich przyjaciół.

Jego palce na mojej twarzy były ciepłe i delikatne.

- Później mimo wszystko, mimo moich kaprysów, humorów i zwykłego braku wychowania byłaś dla mnie bardzo miła i sympatyczna i byłaś w stanie mnie polubić.

Czy mi się wydawało, czy jego twarz znajduje się jakby bliżej mojej?

- Ufam ci, naprawdę ci ufam, a w moich ustach nie są to błahe słowa.

Tak, z całą pewnością była bliżej.

Co więcej, czuję przy tobie coś, czego przy nikim nie czułem. Czuję tak wiele nowych rzeczy. Ten taniec z tobą był pewnego rodzaju przełomem.

Zaschło mi w ustach. Więc sobie tego nie wyobraziłam, ten taniec faktycznie był czymś szczególnym.

- Uświadomiłem sobie, że nie chcę jedynie być przyjacielem. Moje ręce na twojej tali.

Wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie dreszcz.

- Twój oddech na mojej skórze. Twoje usta, poruszające się mimowolnie razem ze słowami piosenki.

W normalnej sytuacji pewnie zdziwiłyby mnie te słowa, bo nie miałam pojęcia, że tak robię, jednak obecnie byłam zbyt zahipnotyzowana jego słowami, by zwrócić na to uwagę.

- Rola przyjaciela by mi nie wystarczała. Pragnę czegoś więcej. - wyszeptał, a jego twarz znajdowała się już teraz zaledwie kilka centymetrów od mojej.

Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Powiedział to wszystko, co chciałam usłyszeć, wiele z tego, co opisywał, brzmiało jak moje myśli z ostatnich tygodni. Przez chwilę wpatrywał się w milczeniu w moje oczy, po czym jego wzrok zjechał niżej, poniżej nosa, i wiedziałam, co za chwilę nastąpi. Jego twarz powoli pokonała te ostatnie centymetry i jego usta zetknęły się z moimi. Jeśli wcześniej moje myśli powoli przesączały się przez mój umysł, to teraz wyłączył się on całkowicie. Nie potrafiłam myśleć, ale za to czułam wszystko jak nigdy. Każde najmniejsze drgnienie, każdy jego oddech, jego palce, dalej leżące na moich policzkach. Nigdy się nie całowałam, ale nie wyobrażałam sobie, że może istnieć piękniejszy pocałunek niż ten. Wszystko było idealnie i przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Nie było to podobne do niczego innego na świecie. Istniał tylko on i ja. Nie tylko nasze usta, ale całe nasze ciała. Czuliśmy wszystko i na chwilę staliśmy się jednością. Po chwili Draco odsunął się od moje twarzy, delikatnie kończąc pocałunek. Moje serce biło w przerażającym tempie. Byłam na tyle blisko, że czułam, że jego bicie serca też jest wyjątkowo szybkie. Wbrew sobie wydałam z siebie ciche westchnięcie, po czym poczerwieniałam jeszcze bardziej. Draco zaśmiał się cichutko. Czułam się teraz zobowiązana, by coś powiedzieć. Zapewnić go, że czuję podobnie, nie miałam jednak pojęcia jak ująć to w słowa. Byłam jedynie w stanie patrzeć się na niego jak na obrazek.

- Nie sądzisz, że spotykanie się zaledwie raz w tygodniu lub wpadanie na siebie przez przypadek to trochę mało? - udało mi się w końcu powiedzieć.

- Absolutnie się z tobą zgadzam. - uśmiechnął się szeroko, gładząc jednocześnie mój policzek. - Coś wykombinuję, jak sobie z tym poradzić.

- No i jak ja mam się teraz skupić, by być w stanie poprowadzić zajęcia. - udałam naburmuszoną.

- Czy nie mówiłaś przypadkiem ostatnio, że i tak jesteśmy do przodu z materiałem i możemy sobie trochę odpuścić? - przypomniał.

- Faktycznie.

Na moją twarz wypłyną szeroki uśmiech.

Lekcja upłynęła nam na rozmowach na praktycznie wszystkie tematy, od najbardziej błahych o ulubiony smak lodów, do tych poważniejszych. Ta godzina, od innych moich rozmów z ślizgonem różniła się tylko tym, że było więcej kontaktu fizycznego. Draco cały czas bawił się moimi włosami, trzymał mnie za rękę, lub kreślił palcami różne wzory na moim ramieniu czy nodze. Robił to mimowolnie, jakby było to coś całkowicie naturalnego, ale ja cały czas nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Było to niezwykle przyjemne i zdarzyło mi się całkowicie zatracić w jego dotyku.

- Halo? Słuchasz mnie? Zadałem ci pytanie.

- Och, strasznie cię przepraszam. Mógłbyś powtórzyć? - otrząsnęłam się i zrobiło mi się głupio. Draco parsknął śmiechem.

- Nie sądziłem, że mój dotyk aż tak na ciebie działa. - uniósł figlarnie brew, a ja poczerwieniałam po czubek głowy, ale mimo to się roześmiałam.

Przemknęło mi przez głowę, że całkiem szybko to rozwijamy. Tak na dobrą sprawę mamy ze sobą jakiś kontakt dopiero od tego roku, a że coś do siebie czujemy, uświadomiliśmy sobie bardzo niedawno, a całkiem szybko rozwijamy tę relację, ale to po prostu wydawało się właściwe. Tak wyszło i żadne z nas nie widziało w tym problemu. Byliśmy po prostu szczęśliwi.

One danceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz