31.

134 4 0
                                    

Jeżeli dotychczas chodziłam z głową w chmurach, to teraz musiałam się zachowywać, jakbym była porządnie naćpana.

Dziewczyny zdecydowanie to zauważyły, bo widziałam, jakie mi rzucały spojrzenia, ale na szczęście nie zadawały mi pytań, jako że już przekonały się, że nie mam zamiary, na razie rozwijać tematu. Nawet Harry i Ron coś zauważyli, ale Hermiona i Elen zbywały to, dając im do zrozumienia, że chyba się im wydaje, za co byłam im ogromnie wdzięczna.

Cały czas zastanawiałam się, co wykombinuje Draco w kwestii naszego spotykania się. Sama miałam kilka pomysłów, ale prosił by zostawić tę sprawę jemu, więc nie miałam powodów, by postępować inaczej.

Szczerze, to nie spodziewałam się niczego szybciej niż jakoś na początku tygodnia, więc zdziwiłam się niemało, kiedy Draco już następnego dnia, w sobotni poranek idąc do wielkiej sali, zaraz przed wejściem wcisnął mi niepostrzeżenie do ręki karteczkę. Szłam z Ronem i Harrym, bo oni jako większe śpiochy wstają później od nas, a dzisiaj wyjątkowo dużo czasu spędziłam pod prysznicem, więc dziewczyny już zeszły na śniadanie. Draco przecisnął się koło mnie, również idąc samemu do wielkiej sali. Harry popatrzył na niego krzywo, ale nic nie powiedział i już na pewno niczego podejrzanego nie zauważył.

Korciło mnie, by obejrzeć tą karteczkę najszybciej jak się da, ale wymogłam na sobie cierpliwość. Zjadłam śniadanie i rozmawiałam z przyjaciółmi jak gdyby nigdy nic. Dopiero po skończonym posiłku, wymknęłam się po dziewczynach, ale zanim chłopcy skończyli, odeszłam kawałek od wielkiej sali i idąc po schodach, rozwinęłam poskładaną karteczkę. Było na niej nakreślonych kilka słów: "obraz z owocami, dzisiaj, 15:00, ubierz się ciepło". Były to dane dotyczące gdzie i kiedy mieliśmy się spotkać. W Hogwarcie mieliśmy zapewne więcej obrazów przedstawiających owoce, ale na pewno chodziło mu o ten, przez który można wejść do kuchni. Byłam bardzo podekscytowana, ale uczyłam się powoli ukrywać to. Nadal wychodziło mi to słabo i tylko czasami, ale musiałam to ukrywać, bo inaczej Harry i Ron prędzej czy później się zorientują, albo dziewczyny zaczną w końcu zadawać pytania.

Przed piętnastą wyszłam z pokoju, zgodnie z jego sugestią ciepło ubrana. Miałam wielki dylemat, stojąc wcześniej przed szafą, bo nie wiedziałam jak się ubrać. Koniec końców postawiłam na mój własny komfort i ciepło, mając na uwadze, że jeśli będę cały czas dygotać z zimna, to raczej nie zrobię najlepszego wrażenia. Uzbrojona w czapkę, szalik i rękawiczki zeszłam pod obraz, gdzie Draco już na mnie czekał.

- Widzę, że moje słowa, by się ciepło ubrać potraktowałaś bardzo poważne. - uśmiechnął się na powitanie. - Bardzo dobrze zresztą.

- To gdzie w takim razie idziemy?

- Przejdziemy się na błonia, znajdziemy jakąś wygodną ławkę w nierzucającym się w oczy miejscu, lub będziemy po prostu spacerować.

- Brzmi świetnie.

Draco podszedł do mnie i wziął mnie za rękę i pokierował w stronę wyjścia. Udało nam się przejść, nie wpadając na nikogo i już po chwili zaczerpnęliśmy świeżego powietrza. Przyjrzałam się mu i zauważyłam kilka braków w jego ubiorze.

- A gdzie masz czapkę i rękawiczki? - spytałam, wpatrując się w niego badawczo. Popatrzył się na mnie ze zdziwieniem i parsknął śmiechem.

- Nie potrzebuję, nie jest mi zimno.

- Ale przecież możesz się przeziębić. Nie ma nawet pięciu stopni! - wykrzyknęłam i zdjęłam szybko rękawiczkę i dotknęłam jego dłoni. - Twoja ręka jest lodowata!

- Moje ręce prawie zawsze są zimne.

- Jakoś nie zauważyłam. - mruknęłam sceptycznie.

- Dlatego powiedziałem prawie.

- Ale naprawdę, już pomijając te ręce, przez brak czapki się przeziębisz.

- Nie musisz mi tak matkować, jestem dużym chłopcem. - uśmiech dalej nie znikał z jego twarzy, a ja aż zachłysnęłam się z oburzenia.

- Nie "matkuję ci". Troszczę się o ciebie i tyle. - chłopak uniósł ręce do góry w obronnym geście.

- Dobrze, masz rację, nie powinienem tak mówić. Chodzi o to, że mi serio nie jest mi zimno. - dalej patrzyłam na niego ze sceptycyzmem.

- Ale jak się przeziębisz po dzisiaj, to musisz mi obiecać, że zawsze jak będzie mniej niż pięć stopni, będziesz nosić czapkę.

- Co ty masz z tymi pięcioma stopniami?

- A chcesz dziesięć?

- Dobra, wygrałaś, umowa stoi, ale i tak nic ci to nie da, bo się nie przeziębię.

- Zobaczymy. - mruknęłam.

- Zmieńmy temat. - poprosił.

- To w takim razie zaproponuj jakiś.

- Opowiedz mi o swojej rodzinie. - zaproponował. Zastanowiłam się chwilę.

- Mieszkam z mamą i tatą w domku niedaleko Londynu w nie za dużym i nie za małym miasteczku. Mam dwóch kuzynów, od strony mamy, którzy chodzą do Durmstrangu. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo i rodzice chyba nawet się starali, ale nic z tego nie wyszło. Jestem blisko z rodzicami, którzy zawsze mnie wspierali.

- Też zawsze chciałem mieć rodzeństwo, rodzice jednak nie chcieli mieć więcej dzieci.

Popatrzyłam na niego z zaciekawieniem. Nigdy z własnej woli nie mówił o swojej rodzinie.

- Uważam, że byłbyś wspaniałym starszym bratem. - ponownie wzięłam go za rękę.

- A ty byłabyś wspaniałą starszą siostrą, ale już pewnie się nigdy o tym nie przekonamy. - delikatnie uścisnął moją dłoń i pogrążył się w swoich myślach.

Czekałam czy rozwinie temat swojej rodziny, choć wiedziałam, że szanse są bardzo małe. Sama nie chciałam się go o to wypytywać, ale chciałabym się dowiedzieć o nim tyle, ile to tylko możliwe a rodzina jest bardzo ważnym elementem naszego życia.

- Wiem, że może tego nie widać na pierwszy rzut oka, ale rodzice naprawdę mnie kochają. Dbają o mnie, troszczą się i wiele by dla mnie oddali. - mówił jakby trochę do siebie. Wzięłam go pod rękę, by być jeszcze bliżej niego. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu milczałam zaskoczona i wzruszona tym wyzwaniem. - A teraz jak ojciec jest w Azkabanie, jest mi naprawdę ciężko, martwię się o niego i wynikły z tego różne komplikacje.

- Zawsze wydawał się mi silnym człowiekiem, poradzi sobie i na pewno nie będzie tam na zawsze. Może jak mi opowiesz nieco o tych komplikacjach, to będę w stanie ci pomóc? - mimo że planowałam zadawać tak mało pytań na tematy rodzinno-wrażliwe jak to tylko możliwe musiałam zapytać, czy jest coś, co mogę dla niego zrobić.

- Obawiam się, że muszę sobie z tym radzić sam, ale sama twoja obecność jest już dla mnie światełkiem w tunelu. Przy tobie mogę przestać myśleć o tym i się rozluźnić.

Dotarliśmy już do jeziora i stanęliśmy na chwilę, by je podziwiać. Bardzo często, zwłaszcza w taką średnią pogodę nad jeziorem zbierała się mgła. Akurat przed chwilą słońce wyszło zza chmur, więc wyglądało to naprawdę ciekawie i tajemniczo. Jezioro spowite mgłą a tu i ówdzie przebijające się promienie słońca.

Nad jeziorem stała ławka, ale żadne z nas nie garnęło się w jej stronę. Przyjemnie się spacerowało. Obróciłam głowę w stronę chłopaka i zauważyłam, że wpatruje się we mnie. Posłałam mu śmiech. Gwałtownie przysunął się w moją stronę i zetknął swoje usta z moimi. Ten pocałunek był inny od poprzedniego. Tamten był delikatniejszy, jakby ta chwila miała zaraz się ulotnić, a ten był gwałtowniejszy i mocniejszy, bardziej namiętny, jakby miał pomóc nam uczepić się czegoś. Jego ręce były na moich policzkach, a ja, gdy minęło pierwsze zaskoczenie, również dotknęłam dłońmi jego twarzy. Była ona zimna tak samo jak jego usta, ale również jak usta, powoli się ogrzewała pod wpływem ciepła mojej twarzy i naszych oddechów. Gwałtownie łapaliśmy wdechy, nie chcąc przerywać pocałunku ani na chwilę. W końcu jednak przestaliśmy, po czym przytuliliśmy się do siebie mocno, pragnąc bliskości tej drugiej osoby. 

One danceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz