3.

518 13 3
                                    

Kiedy pociąg w końcu się zatrzymał, było już ciemno. Wszyscy byli już przebrani w swoje szaty i zabierali swoje bagaże podręczne. Udaliśmy się do jednego z powozów ciągniętego przez Testrale. Ja sama na szczęście ich nie widziałam ale te zwierzęta mnie fascynowały odkąd Hagrid nam o nich opowiedział na jednej ze swoich lekcji. Niemniej z całą pewnością nie żałowałam że ich nie widzę. Całą szóstką wsiedliśmy do powozu. Po raz setny zadałam Harremu to samo pytanie.

- Jak one wyglądają? - pochyliłam się w stronę Harrego

- Vivian, mówiłem ci już z tysiąc razy, i wierz mi, wiele się od tego czasu nie zmieniły - odpowiedział Harry wyraźnie zirytowany.

- No w porządku ale co one teraz robią? - zadałam kolejne pytanie

- No przecież ciągną powóz - wtrącił się Ron uśmiechając się złośliwie.

- Uhh...  Nie o to mi chodzi, tyle to i ja wiem. Chodzi mi bardziej o ich zachowanie, nawyki. Na przykład w jaki sposób chodzą, czy potrząsają głową, prostują szkrzydła, czy mają swoje własne nawyki? - uściśliłam, licząc na to że tym razem uzyskam pożądaną odpowiedź.

- Chodzą normalnie, jak konie, nie potrząsają głową, nie prostują szkrzydeł, po prostu spokojnie idą przed siebie, cały czas dokładnie tak samo. - odpowiedział mi w końcu.

- W porządku, dzięki za informacje - mruknęłam, nie do końca usatysfakcjonowana odpowiedzią kolegi. Podniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą sylwetkę zamku na nocnym tle w całej swojej okazałości. Hogwart jest piękny. To jedyne co mi przyszło na myśl. Może i to banalne ale właśnie tak było. Nagle usłyszałam dziwny odgłos. Na początku pomyślałam z podekscytowaniem że to może Testrale i już wychyliłam się do produ próbując zorientować się co sprowokowało te zwierzęta. Ginny zorientowała się o co mi chodzi.

- Ron musisz zapanować nad swoim żołądkiem, bo robisz Viv nadzieję - Sprowadziła mnie na ziemię rudowłosa. Na moich policzkach wykwitły rumieńce. Ups... Moja reakcja była chyba trochę zbyt przedwczesna. Moi przyjaciele się roześmiali. Tym bardziej wydało im się to komiczne kiedy zauważyli moje rumieńce. Po chwili i ja zaczęłam chichotać zdając sobię sprawę z komizmu tej sytuacji.

Nasz powóz zatrzymał się i opuściliśmy go kierując się w kierunku wielkiej sali. Hogwart w środku wyglądał jeszcze bardziej cudownie i majestatycznie niż na zewnątrz. Wszystko wyglądało po prostu.... magicznie. W duchu zaśmiałam się ze swoich słów. Wspólnie z pozostałymi uczniami zasiedliśmy przy naszym stole. Wszyscy łącznie z profesorami byli już na swoich miejscach. Wszyscy z wyjątkiem oczywiście pierwszorocznych i Profesor McGonagall. W tym roku nikt z naszych krewnych czy przyjaciół nie miał brać udziału w ceremonii przydziału, dlatego wiedziałam że czeka nas baaardzo nudne dwadzieścia minut. Całe szczęście że przynajmniej Dumbledore nie urządza nam długaśnej przemowy przed ucztą. W końcu drzwi sali się otworzyli i do środka weszli podenerwowani uczniowie z McGonagall na czele. W momencie ogarnęła mnie nostalgia. Ile to lat temu to my przeszliśmy przez te drzwi po raz pierwszy, kiedy po raz pierwszy zasiedliśmy przy tym stole, ile od tego czasu się wydarzyło, jak bardzo się od tego czasu zmieniliśmy. Z mojego rozmyślania wyrwał mnie głos McGonagall. Wyczytywała nazwisko pierwszego ucznia. Za moment pierwszy z uczniów zostanie przydzielony do swojego nowego domu, do swojej nowej rodziny. Kurde! Co mnie tak wzięło na te nostalgiczne rozmyślania godne emerytów! No aż tak stara nie jestem!

Kiedy w końcu wszyscy pierwszoroczni zostali przydzieleni do swoich domów i usiedli przy właściwych stołach zza swojego miejsca wstał Dumbledore. Momentalnie zapanowała cisza.

- Spokojnie uczniowie, nie będę was skazywał na swoją przemowę przed ucztą. Jak jestem głodny to język mi się plącze, a zresztą te musy-świstusy same się nie zjedzą. Po za tym nie bez powodu jestem najbardziej lubianym i empatycznym dyrektorem od przeszło czterech stuleci - Dumbledore mrugnął do wszystkich porozumiewawczo - A więc niech rozpocznie się uczta! - Tak. To akurat prawda. Dumbledore jest bardzo dobrym dyrektorem. Sympatycznym, skutecznym, rozumiejącym potrzebny uczniów. I tak, nasz dyrektorek jest może nieco dziwny, ale geniusz i szaleństwo nieraz idą w parze.

Wreszcie rozpoczął się tak bardzo wyczekiwany przez wszystkich moment. Wielka uczta! Stoły nagle zapełniły się apetycznie wyglądającym jeżdżeniem. Czego tu nie było... Były pieczone ziemniaki, żeberka, frytki, warzywa, gulasze, pieczywa, wędliny, sery, zapiekanki, kluski, lazanie, owoce morza, naleśniki, placki, napoje, soki, wszystko. Zobaczyłam jak moim przyjaciołom oczy się aż zaświeciły. Pewnie jak też zareagowałam tak samo.

- Bardzo lubię wakacje, ale co jak co, nigdy nie mogę się doczekać żarcia w Hogwarcie. -  powiedział Ron, nakładając sobię gigantyczną porcję skrzydełek.

- Ron. Ty tylko o jednym. A nie tęskniłeś też, na przykład, na wakacjach za nami? - spytała się El, nakładając sobie w tym czasie jeszcze większą porcję frytek.

- Przykro mi El, ale nie możesz winić Rona za szczerość - wtrąciłam się - ale za jego priorytety już możesz, a więc masz racje. Ron a co z nami? - ostatnie zdanie zwróciłam do piegowatego przyjaciela

- A co żeście się na mnie wszyscy uwzieli - wymamrotał Ron, przełykając kęs mięsa. Wszyscy się roześmialiśmy.

Kiedy już skończyliśmy jeść i wszyscy mieli już dość, na stołach pojawiły się różnego rodzaju desery, wszystko czego tylko dusza zapragnie i nagle wszystkim wyrósł drugi żołądek. Nałożyłam sobie gigantyczną porcję lodów i budyń. Na budyń i lody zawsze jest mejsce. Uczcie cały czas towarzyszyła miła atmosfera. Wszyscy rozmawiali, śmiali się, drażnili się że sobą, lub po prostu miło spędzali czas z zawartością talerza. W końcu gdy wszyscy już naprawdę mieli dość. Dyrektor ponownie wstał, tym razem po to aby wygłosić swoją doroczną przemowę.

- Witam wszystkich na kolejnym roku w Hogwarcie!a nadzieję że wszyscy już pojedli. Mam zaszczyt powitać zarówno pierwszorocznych, jak i uczniów starszych lat nauki. Chciałbym uświadomić pierwszorocznych że wstęp do Zakazanego Lasu jest niedozwolony, oraz surowo karany. Nie jest to jedynie apel do pierwszorocznych, bo starszym uczniom też zdarzało łamać ten przepis - głos Dumbledore rozbrzmiewał w całej sali. I wtedy się wyłączyłam. Te przemowy były raczej zarezerwowane dla pierwszorocznych. Dla starszych uczniów było to niemal rok w rok to samo.  To nie tak że go olałam, bo coś tam słuchałam. Po prostu nie przykładałam do  tego większej wagi, nie próbowałam się skupić.

Po skończonej przemowie wszyscy uczniowie udali się do swoich dormitorium. Panował niemały ścisk, bo każdy się przepychał i chciał już dotrzeć na miejsce. Razem z przyjaciółmi postanowiliśmy że zaczekamy póki reszta nie przejdzie, bo nie ma sensu się narażać na obrażenia doznane w wyniku oberwanie łokciem w twarz (przydarzyło mi się to w zeszłym roku, dlatego też moje pierwsze dni nauki na piątym roku zaczynałam ze śliwą pod okiem). Wyszliśmy z Wielkiej Sali i czekaliśmy przy drzwiach.

- Co sądzicie o tym nowym nauczycielu Slughornie? - zadała pytanie El, opierając się plecami o ścianę - Na pewno będzie lepszy od Snape'a.

- Ale i tak będziemy mieli OPCM ze Snapem. A wracając do twojego pytania to Slughorn nie jest zły, trochę... ekscentryczny, ale mogło być gorzej. - powiedział Harry czyszcząc swoim koszulką szkła okularów.

- A no racja, przecież ty go już spotkałeś - przypomniała sobie blondynka. Po chwili znieruchomiała po czym zaczęła poprawiać sobie włosy i próbowała wygładzić swoje szaty. Popatrzyłam na nią nic nie rozumiejącym wzrokiem po czym zobaczyłam że sie na kogoś gapi. Oho. No tak. Jej wrok był utkwiony w całkiem przystojnym krukonie z siódmego roku. Jak mu tam było... Tom? Max? Jack? Nie mam pojęcia. W każdym razie już wiem o co biega. To w jaki sposób Elen na niego patrzy... Byłam ciekawa kiedy nam o tym powie. Znając ją pewnie wkrótce. Hmmm... Elen ma u niego całkiem spore szanse. W prawdzie go nie znam i nie wiem jaki typ dziewczyn lubi, ale El jest miła, zabawna, opiekuńcza, przebojowa, lubi uczestniczyć w imprezach, ciężko jej na nich nie zauważyć. Do tego jest prześliczna. Ma długie bląd włosy i zadarty mały nosek i do tego brązowe oczy. Ona ich strasznie nie lubi, twierdzi że odbierają jej twarzy cały blask i żałuje że nie ma niebieskich. Jednak jest to nieprawda. Jej oczy są dopełnieniem jej piękna. Są w kolorze roztopionej czekolady i jak się na nie patrzy to ma się wrażenie że również się roztapia. Do tego jak zerka tak na kogoś z pod rzęs to jej wzrok jest tak bardzo uwodzicielski... Jednak Elen nie jest tylką lubiącą imprezy blondynką. Mało kto jest tak oddany przyjacielom jak ona, jest też bardzo obowiązkowa i zawsze jak coś się dzieje zachowuje zimną krew i odrazu przystępuje do działania, nikt też tak jak ona nie potrafi w ciągu sekundy ze stanu całkowitej błogości przejść w stan absolutnego skupienia. Do tego ma prawdziwy talent. Maluje tak pięknie że ma się wrażenie że ptak namalowany na płótnie zaraz odleci by szukać gałązek na gniazdko. I nie jest to bynajmniej sprawka czarów.

One danceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz