Rozdział 7

846 45 5
                                    

-Nie, jeszcze nie mieliśmy sposobności się poznać. Jestem Amber - podałam jej rękę i nawet się uśmiechnęłam...

-A ja Moon

Nastała niezręczna cisza. Nie wiem czemu ale stresowałam się. Nie chciałam wyjść na idiotkę przed tą dziewczyną. Zagryzłam policzki i nerwowo zaciskałam kciuki. Po chwili jednak do Miguela przyszło ciche powiadomienie z telefonu.

-To Aisha... Piszę, że Demetri dołączył do Mijagi-do. - fuknął i z wściekłością popatrzył na zgromadzonych. Nie rozumiałam co się takiego stało?

-Czym jest Mijagi-do i dlaczego to taka tragedia? - spytałam

-Prowadzi je LaRusso. Odwieczny wróg naszego senseia. To dojo od zawsze chciało uprzykrzyć nam życie. Najpierw dołączyła tam Samantha, jego córka. Sam jest przeziębiona dlatego jeszcze się nie znacie. - widać było jego zrezygnowanie i frustrację. Zobaczyłam, że Eli patrzy tylko błędnym wzrokiem na chodnik i zaciska pięści. Po chwili spojrzał na nas, a ja pierwszy raz widziałam go tak wściekłego.

-Zabije tego nerda

-Czym wam odwaliło? Demetri to wasz przyjaciel! - krzyknęłam. Wiedziałam, że zanosi się na niezłą kłótnie, a w najgorszym wypadku do bójki. Kiedy spostrzegłam, że nadal uparcie tkwili w przekonaniu, że wielką tragedią jest to, iż Demetri dołączył do innego dojo niż Cobra do granic możliwości wkurzona odeszłam szybkim krokiem zabierając worek. W tym czasie Moon stała z boku i nie raczyła się nawet odezwać. Czy ta dziewczyna ma choć trochę energii w sobie?

Szłam już o wiele wolniej jak nie w tempie ślimaka. Kopałam mały kamyczek, który turlał się po chodniku i nieruchomiał abym znów mogła go kopnąć. Faktem jest, że nie tego spodziewałam się po nich wszystkich. Czemu nie pozwalają komuś robić tego czego chce i chcą go za to karać? Cały czas czułam pulsujący ból na ciele. Pewnie nabiłam sobie sporo siniaków.

Byłam już przed swoim domem. Weszłam i zdjęłam buty. Powiesiłam torbę na wieszaku i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i zdjęłam ubrania. Po prawej stronie żeber w miejscu siniaka pojawił się krwisty guz. Na lewym udzie fioletowy ślad. Takie same siniaki były jeszcze na rękach. Zrobiłam zdjęcie siniaka na żebrach i wysłałam Eliemu.

-Dzięki, że prawie połamałeś mnie w pół - napisałam do niego, uśmiechnęłam się gdy po chwili otrzymałam wiadomości zwrotną

-Szykuj się na kolejny trening bo nie zamierzam być już tak delikatny - otworzyłam szerzej oczy. Słucham? Jeśli teraz się powstrzymywał to wolę nie myśleć co będzie następnym razem. Oczywiście nie chciałam wyjść na tchórza.

-Ja też. - odpisałam i odłożyłam telefon na półkę.

Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Było już późno, około godziny dwudziestej pierwszej. Poszłam na kuchni i wyjęłam wczorajszy obiad zrobiony przez mamę. Miała późne zmiany i nie wróciła jeszcze do domu.
Odgrzałam posiłek i poszłam do swojego pokoju. Przykryłam się miękką puchową kołdrą, włączyłam laptopa i mój ulubiony serial.

Po chwili odłożyłam talerzyk na szafkę nocną i byłam szczerze zadowolona, że nie było żadnej pracy domowej. Byłam strasznie zmęczona. Wtuliłam się w poduszkę i po chwili zasnęłam.

Następnego dnia

-Amber, kochanie obudź się - mama szarpała mnie lekko za ramię. Otworzyłam leniwie oczy i zaspanym głosem spytałam co się dzieje.

-Wstawaj bo spóźnisz się do szkoły. - pokiwałam głową i przeciągnęłam się. Byłam tak strasznie niewyspana i zmęczona. Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam bordową spódniczkę i czarną, dużą bluzę z kapturem. Wzięłam telefon z szafki i ruszyłam do kuchni. Tam czekała na mnie już jajecznica, pachniała nieziemsko. Napiłam się jeszcze kawy i uszykowałam się w łazience. Pożegnałam się z mamą i pojechałam samochodem do szkoły.

Było jeszcze wczeście więc szkoła świeciła pustkami. Nieliczne osoby kręciły się przed szkołą. Usiadłam obok fontanny i czekałam aż reszta przyjedzie. Zaczęłam się więc zastanawiać nad słowami senseia Johnego. Czy wziąć jego słowa na poważnie i wystąpić potem w turnieju? Nie byłam pewna.... Co jeśli się wygłupię? Nie chciałabym być pośmiewiskiem do końca szkoły. Nie chcę aby ktoś pomiatał mną jak to robiła Yasmine.

-Hej, nie wiem o czym myślisz ale wyluzuj. Wyglądasz jak trup, uśmiechnij się- obok siebie zobaczyłam Demetriego, który usiadł obok mnie i rzucił przed siebie plecak. Przyglądałam się jego poczynaniom. Oparł głowę o kamienną podstawę fontanny i splótł ręce na piersiach. Nogi wyrzucił przed siebie i skrzyżował w kostkach.

-Nie jest Ci za wygodnie? - spytałam ze śmiechem

-Właśnie niezbyt. Kamienie wbijają mi się w plecy a kant tej cholernej sadzawki uciska mi głowę.- uśmiechnęłam się nikłe bo właśnie coś mi się przypomniało. Coś o co musiałam spytać.

-Jesteś teraz w Miyagi-do? - mina mu zrzędła i patrzył na mnie przestraszonymi oczyma. Wyprostował się i siedział teraz uważnie mi się przyglądając. Wyglądał jak przestraszone zwierzę które czeka tylko by uciec. To było przykre, że tak bardzo obawiał się, że byłabym w stanie coś mu zrobić.

-Skąd to wiesz? - spytał mnie nie odrywając ode mnie wzroku

-Dowiedziałam się wczoraj od chłopaków. Proszę cię, uważaj na siebie. Są na ciebie wściekli... Chociaż nie rozumiem dlaczego - westchnęłam na to i zobaczyłam jak do nas zbliżał się Miguel, Eli i Aisha. Cała trójka zdenerowana i z taką samą nienawiścią w oczach. Na wszelki wypadek wstałam. Włos zjeżył mi się na plecach gdy Eli z zaciśniętymi dłońmi chciał podejść do Demetriego. Stanęłam przed nim i spojrzałam na chłopaka surowo.

-Co ty wyprawisz? Jak możesz nam to robić? Stoisz po stronie wroga - pierwszy odezwał się Eli. Wiedziałam, że to on najgorzej panuje nad emocjami i najbardziej jest skłonny do bójek bo sądzi, że to jedyny sposób na rozwiązanie kłopotu. Podczas gdy ja preferowałam chłodną logikę. A ta bardzo przydawała się w takich potyczkach jak ta. Może i w walce nie miałam z nim szans ale w gadce to ja byłam na wygranej pozycji.

-A ty co wyprawiasz? Przecież to twój najlepszy przyjaciel.... Przestał nim być bo wybrał inne miejsce niż Ty? A gdybym to ja teraz dołączyła do Miyagi-do to też byście mnie potępiali i szykanowali? Nie zapominaj Eli, że sam doświadczyłeś ludzkiego egoizmu i okrucieństwa. Nie sądzę abyś dobrze wspominał moment w twoim życiu gdy to z ciebie się śmiali?-  powiedziałam z spokojem tak aby nie prowokować go do denerwowania się. Chciałam bez zbędnej agresji wytłumaczyć im, że źle zrobią.

-Ale przecież Daniel LaRusso działa na niekorzyść cobra kai. Chcę aby zamknięto nasze dojo! Mamy tolerować to, że nasz przyjaciel dołączył do niego?- powiedziała z wyrzutem Aisha

-Tak samo Demetri mógłby denerwować się na was bo wy jesteście w dojo Johnego, który jest wrogiem tego... Daniela? Chyba tak on miał.

-Amber ma rację, nie powinniśmy zachowywać się tak wobec przyjaciół.  Stary, przepraszam. - Miguel podszedł do chłopaka i podał mu rękę. Uścisnęli się a następnie z zmieszanymi minami to samo zrobiła reszta. Byłam zadowolona, że unikneliśmy niepotrzebnej kłótni i bójki. Eli opowiadał właśnie historię jak jego pies złamał nóżkę przez gonitwy za kotem, gdy nagle przyjaciółka siedzącą obok złapała mnie za nadgarstek.

-Patrzcie kto przyszedł. - syknęła dziewczyna, a ja poczułam jak wszyscy spinają się, a Miguel spojrzał smutno ma dziewczynę.

Złote Kimono |E.M|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz