Rozdział 17

756 41 19
                                    

Przeciągnęłam się na łóżku i z hukiem spadłam na podłogę. Pukle włosów zasłoniły mi twarz. Dmuchnęłam i zarzuciłam je na plecy. Wstałam z podłogi i usiadłam przy toaletce. To stawało się już chyba rutyną. Zrobiłam sobie mocniejszy makijaż i podeszłam do szafy. Wybrałam czarne skórzane spodnie, białą dopasowaną bluzkę i czarną ramoneskę. Psiknęłam się ulubionymi perfumami i ciuchutko weszłam do sypialni mamy. Leżała plackiem na dużym łóżku z otwartą buzią. Z rozbiegu wskoczyłam na miejsce obok niej i zaczęłam okładać ją poduszką. Ta zerwała sie szybko i zaspanym wzrokiem rozglądała się po pokoju. Rzuciła we mnie poduszką i mocniej okryła się kołdrą. Miałam zamiar znów ją budzić ale usłyszałam, że dzwoni mój telefon. Leniwie zwlekłam się z łóżka i podreptałam w kierunku dźwięku. Na wyświetlaczu było imię Eliego

-Halo? Co tam

-Słuchaj będziesz dzisiaj w szkole kocie?-mimowolnie uśmiechnęłam sie na jego słowa.

-Nie, mama coś wymyśliła. A co?

-Mogłabyś się wyrwać na chwilę z domu? Teraz. Wyśle ci adres gdzie się spotkamy. To niedaleko ciebie.

-No... dobrze.-rozłączyłam się i już po chwili dostałam adres. Ubrałam buty i wyszłam z domu. Okryłam się mocniej kurtką i podążyłam chodnikiem w wyznaczone miejsce. Oczom ukazał mi się piękny brzozowy las, po środku biegła ścieżka z białych kamieni, a wzdłuż niej posadzone były kwiaty. Co kilka metrów w ziemię wkopane były kilkudziesięcio centymetrowe lampy. Widok jednak zasłoniły mi czyjeś dłonie. Uśmiechnęłam się i zdjęłam palce z moich oczu. Odwróciłam się do niebieskookiego i spojrzałam na niego badawczo.

-Przejdziemy się?-spytał nieśmiale. To mnie w nim zdziwiło. Na pozór zły chłopak o nieciekawej przeszłości z masą problemów. W środku jednak krył się w nim na swój sposób delikatny chłopak. Byłam pewna ,że poznaje jego drugą twarz. Dlatego kiwnęłam głową i ramie w ramie szliśmy ścieżką.

-Słyszałaś o balu prawda?-spytał po chwili patrząc na mnie roziskrzonymi oczyma.

-Tak...-staliśmy teraz w środku lasu. Trzymał mnie za ręke, a na około ćwierkały ptaki. - Pójdziesz na bal razem?- oniemiałam. W myślach skakałam ze szczęścia. Serce kołatało mi się boleśnie w klatce piersiowej i z trudem wdychałam powietrze. A więc nie musiałam się trudzić. Pokiwałam głową i mocno go przytuliłam. Objął mnie w talii i odsunął moją twarz na kilka centymetrów. Złączył nasze usta w czułym pocałunku. Jego dłonie powędrowały na mój tyłek, który ścisnął. Wyrwało mi się ciche jęknięcie, a on dostrzegł moment do pogłebienia pocałunku. Cholerny intrygant wiedział co na mnie działa. Byłam przerażona faktem jakie uczucia wzbudzał we mnie ten chłopak. Oderwał sie od moich ust by po chwili sunąć ustami po mojej szyi. W porę zorientowałam się jednak, że jesteśmy w lesie gdzie może nas widzieć każdy. Przerwałam pocałunek i uśmiechnęłam sie nikle.

-Jeśli za 30 minut nie będę w domu to mama gotowa będzie pojechać beze mnie.-chłopak parsknął na te słowa i zaczeliśmy wracać. Trzymaliśmy się za ręce i w ciszy szliśmy dróżką. Jednak musiałam już wrócić do domu. Pożegnałam się z Elim i wróciłam do domu. Nadal jednak czułam ten przyjemny ucisk w podbrzuszu a policzki płoneły mi jakby ogniem.

***

Siedziałam z mamą w samochodzie od około godziny. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie jedziemy i po co. Słuchałam muzyki na słuchawkach i opierałam głowę na szybie. Po prawej stronie drogi znajdowała się zielona polana usłana stokrotkami i mleczami. W oddali znajdował się staw z pałkami, a po drugiej las dębowy. Miły widok. Kojarzył mi się z rodzinnym domem. Azylem z którego musieliśmy uciekać. Odpocząć od tamtego miejsca. Odpędziłam się od tych myśli i skupiłam na drodze. Właśnie się zatrzymaliśmy. Od razu poznałam to miejsce. Byliśmy przed domem mojej cioci Lucy i jej syna Tristana.

-Postanowiłam, że odwiedzimy ciocię, cieszysz się kochanie?-spytała z uśmiechem mama

-Oczywiście, że tak. Nie byliśmy tu wieki!-odparłam i szybko wyszłam z auta. Ciocia wyszła z domu i powitała nas uśmiechem. Mocno przytuliłam się do rudej kobiety. Była w kwiecie wieku, miała piegi i pracowała jako kierownik firmy.

Po chwili siedziałam już przy stole i wdychałam ciepłą woń herbaty malinowej. Przysłuchiwałam się rozmowie mojej mamy z Lucy i jednocześnie roglądałam po pomieszczeniu. Był to skromny domek, cztery pokoje i łazienka. Aktualnie siedzieliśmy w salonie. Sofa i fotele koloru bordowego stały niedaleko dużego okna wychodzącego na sporej wielkości taras. Średni stolik i białe krzesła stały po lewej stronie od kanapy. Na szafkach i podłodze stały różne doniczki z kwiatami. Z przyglądania sie wyjątkowo ciekawemu okazowi przerwał mi głos cioci

-Jak chcesz to idz na górę, pierwsze drzwi na lewo to pokój Tristana. Pewnie śpi ale nie wahaj się go obudzić, ten leń tylko je i śpi.-zaśmiałam się i pobiegłam schodami na górę. Weszłam do małej wielkości pokoju i cichutko podeszłam do łóżka. Bardzo sie zmienił. Zaostrzyły mu się rysy twarzy i ściemniały włosy, widać było że był o wiele wyższy niż jak ostatnio go widziałam. Wskoczyłam na jego plecy i zaczęlam lekko podskakiwać głośno powtarzając aby wstawał. Szatyn zerwał sie i o mały włos nie wylądowałam na podłodze. W pore jednak chłopak złapał mnie za nadgarstki i utrzymał w równowadze.

-Ty mała sadystko. Debilu do sześcianu - warknął. Jego usta jednak rozciągnęły się w uśmiechu.

-Kuzynie... nie wolno tak długo spać. To niezdrowe wiesz? Boje się, że twój stan psychiczny pogorszy się bardziej jeśli nie będziesz zażywał ruchu. Jakby to było swoją drogą możliwe. Twoja głupota to już chyba poziom ekstremalny.- nie miałam nigdy na celu urazić go. Takie przepychanki słowne mieliśmy w zwyczaju robić zawsze. Jednak mimo to znajdował sie czas na poważniejsze tematy. On jednak zawsze nie pozostawał dłużny i mi odpowiadał.

-Wyrosłaś wiesz? Ile my sie nie widzieliśmy.... cztery lata? -spytał po chwili opierając się o szafę.

-Dokładnie to pięć.- odpowiedziałam poważnie. - A i ty wyrosłeś jak jakiś tytan. Bierzesz drożdże dożylnie? No dobra już jestem cicho- skitowałam widząc jego wkurzoną minę. Posłałam mu przesłodzony uśmiech i pokazałam język.

-Co u ciebie słychać? -spytałam

-Po staremu. Znajomi, szkoła i takie tam. A ty? Masz wreszcie chłopaka? Co sie tak patrzysz. Dobrze wiem, że od czasów Dereka trudno ci jest zaufać komukolwiek. -spojrzałam na niego smutno i podrapałam po ramieniu.

-To... skomplikowane. Czasami zachowuje się jak dominator, a czasami jak gówniarz. Męczące ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Odkąd sie przeprowadziłam to znalazłam paczkę przyjaciół, kilku wrogów i pasje. -odpowiedziałam radośnie.

-Od zawsze wiem, że gustujesz w niegrzecznych chłopcach. Jednak z tobą musi być coś nie tak. Chociaż w sumie rozumiem. Wiem, że lubisz wyzwania, a twój trudny charakter sam w sobie jest wyzwaniem. Dlatego potrzebujesz kogoś na swoim poziomie. A odchodząc od tematu, pasja? W sensie?

-Karate -odpowiedziałam dumnie.

-Nie gadaj. Wiesz, że trenuję od dziecka ale nigdy nie chciałaś abym pokazał ci co nie co. Co się zmieniło?-spytał zdziwiony. Mnie samą także zdziwiło to co powiedział. Faktycznie kiedyś nawet nie chciałam słyszeć o karate. Ale teraz potrzebuje czegoś czym moge zająć ręce. Swojej przystani, czegoś czemu będe mogła się oddać w wolnym czasie. A karate dawało mi siłe, odwagę i kontrole nad tym co się dzieje w moim życiu.

-W sumie sama nie wiem. Tak jakoś wyszło. I nie wiem skąd ta zmiana. -odpowiedziałam krótko.

-Tęskniłem za tobą mała furiatko.- odparł i poczochrał mi i tak już poplątane włosy.

-Ja za tobą też kuzynie. Jednak wspólne dziecińtwo to czas który wspominam najlepiej. -westchnęłam cicho.

♡Notka♡
Taaak wiem, że ten i poprzedni rozdział nie jest ciekawy ale chce wprowadzić lekką tajemnicę jaką jest życie Amber przed przeprowadzką. ♡

☆?

Złote Kimono |E.M|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz