Rozdział 44

173 10 8
                                    

Godzina 21:02 Noc, zaułek w jednej z uliczek w dolinie.

-To niemożliwe. Ty siedzisz w więzieniu-załkałam patrząc na twarz Dereka.

-Ja za tobą też tęskniłem.- powiedział i powoli zaczął zmniejszać dzielący nas dystans.- wiesz, zadbam byś żałowała tego co zrobiłaś.- powiedział stając przed moją twarzą, jego oddech odbijał się o moje uszy, a po karku przeszedł dreszcz. Zmarszczyłam brwi i rozluźniłam lekko ciało. Nie byłam tą samą piętnastoletnią nastolatką co wtedy. Byłam o wiele silniejsza w tego słowa znaczeniu. Cofnęłam się o krok i szybki cios wyszedł w kierunku jego twarzy. Chłopak nie spodziewał się tego więc już po chwili leżał na żwirze i trzymał się mocno za policzek. Syknął głośno i zaklął paskudnie.

-Brać ją kurwa- warknął i usłyszałam za sobą niespokojne ruchy. Skupiłam się na tym aby wyrzucić z głowy stres. To była właśnie lekcja która miała nauczyć mnie życia. Lekcja do której przygotowywał nas Kreese. Przed oczami miałam metalowy stojak z szybą. Czułam napięcie w mięśniach i nieprzyjemny zastrzyk adrenaliny. Czułam, że grozi mi poważne niebezpieczeństwo.

-Ani kroki-warknęłam i z gracją ugięłam lekko ciało i lawirowałam po drobnych kamieniach z uwagą obserwując każdego z mężczyzn z uwagą. Z czujnością patrzyłam na przyglądającemu sie wszystkiemu Aep'owi, który nadal opierał się o ścianę budynku i ze smutkiem patrzył w ziemię. Czułam żal. Nie wiedziałam bowiem dlaczego on mógł mi to zrobić. To był jego główny cel by mnie poznać i wydać czy może jednak dopiero po poznaniu mnie Derek go opłacił? Nie obchodziło mnie to. Usłyszałam ciche sapnięcie, a potem gruby, ciemnooki, łysy dryblas szybko podszedł do mnie i zamachnął się prawą pięścią. Zręcznie uniknęłam ciosu i podcięłam mu nogi. Kopnięciem uderzyłam go w twarz i szybko wykonałam piruet, cofnęłam twarz przed pięścią oszpeconego blizną chłopaka i szybko wyminęłam go czując, że chcą zaatakować z dwóch stron. Dwóch mężczyzn patrzyło teraz na mnie wkurzonym wzrokiem i oczekiwało. Wiedziałam, że to nie dojo i nie mata. Każdy ruch był mile widziany a punkty nieodjęte.

-Zabrakło odwagi, co?- szydziłam w najlepsze i rozruszałam sobie ramiona. Szybko wykonałam serię prostych ciosów i po chwili mężczyzna z blizną leżał obok swojego wysokiego kolegi. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Chciałam już uciekać, zobaczyłam że droga zaułku jest pusta i jedynie Aep stoi przy ścianie. Derek miotał się obok swojego auta i głośno wypowiadał swoje niezadowolenie. Pobiegłam szybko ile sił w nogach ale na moje nieszczęście...

Potknęłam się.

Ze wszystkich możliwych opcji i katastrof. Potknęłam się. O własną prawą, zdradziecką stopę. Wyrżnęłam twarzą w ziemię i poczułam jak żwir rani mi policzki. Syknęłam i próbowałam się podnieść. Uniosłam się na łokciach ale szybko zostałam znów przyparta do zimnych kamieni. Po kształcie rozpoznałam buta. Ktoś siłą zagarnął mi ręce w tył i czułam jak sznur pęta mi nadgarstki. Derek ukucnął przy mojej twarzy która lewym policzkiem przytwierdzona była do ziemi. Próbowałam się wyrywać ale to tylko potęgowało ból w ramionach i nadgarstkach. 

-Już nigdy mi nie uciekniesz- rozmarzył się i dwoma palcami pogładził mój policzek. Wzdrygnęłam się i wierzgnęłam głową, strącając przy tym dłoń chłopaka z mojej twarzy. Zaśmiał się cicho i kazał pakować mnie do auta.
Sądziłam, że gorzej być już nie może.

-Aep dziękuje za twoją pomoc. Należycie pokazujesz mi, że dobrze zrobiłem mianując cię na mojego zastępce- powiedział usatysfakcjonowanym głosem. Czułam jakby trafił mnie piorun, a krew popłynęła żywiej.

-Ty pieprzony zdrajco!-krzyknęłam i wyrwałam się osiłkom. Szybko pokonałam dzielące nas kilka metrów i stanęłam twarzą w twarz z jasnowłosym. -Jak mogłeś mi to zrobić! Nigdy nie zrobiłam ci krzywdy i nigdy nie zrobiłam nic abyś zrobił mi coś takiego. Czy ty wiesz co ty zrobiłeś? Czy ty w ogóle wiesz kim on jest? Wiesz kim ja jestem? Kim dla niego byłam?! Co mi robił? Co robił innym? Gówno wiesz bo musisz być w tym nowy. Derek ostanim czasie siedział w pudle więc musiał cie poznać albo w więzieniu albo tuż po wyjściu. Swoją drogą dowiem sie kto cie z niego wyciągnął. Powinienieś jeszcze siedzieć kilka lat skurwysynu!- krzyknęłam już do Dereka. Głośny plask rozległ się po uliczce gdy dostałam mocno w twarz. Poczułam niewyobrażalnie ciepło na policzku. Z ustach czułam metaliczny smak krwi. Ciesz popłynęła lewym kącikiem ust.

-Zachowuj sie suko. Koniec przedstawienia, pakować ją.- rozkazał, a dryblas mocno złapał mnie za ramiona i zaczął siłą prowadzić w kierunku auta. Spokojnie, pomyślałam. W czasie jazdy otworze sobie drzwi i wyskocze. Uciekne im, pomyślałam. Dlatego z przerażeniem patrzyłam jak otwierają mały bagażnik ciemnego auta. Zaczęłam szybciej oddychać i zapychać się nogami. Wysoki chłopak zaklął głośno i podniósł mnie. Z ogromną siłą wpakował mnie do twardego bagażu i zamknął drzwi. Było tu przeraźliwie ciemno, ciasno i śmierdziało stęchlizną. W oczach poczułam cisnące sie łzy i nie próbowałam nawet ich zatrzymywać. Czułam jak ciało drży w konwulsjach, spina się. Łzy ciekły mi ciurkiem po polikach i sprawiały, że jeszcze bardziej trudno było mi złapać pełen oddech. Hiperwentylowałam.

Wiedziałam, że zaczną mnie szukać. Moi znajomi. Moja rodzina. Moja... Mama.  Mama która miała niedługo wrócić. Mama która ma problemy ze stresem, ta która gdy wróci może dowiedzieć się, że jej córka została brutalnie pobita, a potem zamordowana. Bo właśnie to mi groziło. Derek nie miał już interesu w tym aby mnie wykorzystać w handlu. Chciał zemsty i tylko do tego byłam mu potrzebna. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Wiedziałam, że Kreese wyśmiałby mnie za te słabość ale właśnie dopadło mnie życie. Życie w strachu. Życie pozbawione nastoletnich rozterek, te które grozi mi szybkim przerwaniem mojego krótkiego życia. Miałam nadzieje. Nadzieję, że jednak uda im się znaleźć mnie na czas. Starałam się wyjąć z kieszeni kurtki telefon. Było to jednak bardzo trudne z związanymi dłońmi.

Zaczęłam szarpać rękami. Wiązanie nie było mocne i mogłam wyrwać nadgarstek mimo że dosyć ciasno opinał mi się na kciuku. Po chwili udało mi się zsunąć sznur ponad nadgarstek. Wiedziałam co musze zrobić. Zacisnęłam szczęke i mocno pociągnęłam ręką. Czułam jak kciuk mocno napina się i dzięki temu sznur przechodzi palcami aż uwalnia mi się dłoń. Zapłakałam gorzko kiedy przystawiłam bolącą ręke do ust. Kciuk był co najmniej wybity. Wyciągnęłam komórke z kieszeni. Wybrałam szybko numer i czekałam. Bałam się, że mężczyźni zaraz zatrzymają się i odkryją co robię.

-Tristan prosze pomóż mi.- załkałam. Czekałam na odpowiedź ale uszłyszałam cichy głos poczty. Zapłakałam jeszcze bardziej i drżącą ręką wybrałam inny numer.

-Eli!-łkałam dalej

-Matko Amber co sie z tobą dzieje! Martwimy sie gdzie jesteś?!- usłyszałam rozgorączkowany, przejęty głos Hawka.

-Derek on... On wyszedł z więzienia i wpakował mnie do bagażnika. Nie wiem gdzie jestem. Tu jest tak ciemno..- szeptałam. Wiedziałam, jak to niedorzecznie brzmi ale nie było czasu na wyjaśnienia. W każdej chwili mogli odebrać mi telefon.

-Postaram ci sie pomóc. Bede cie szukał. Gdzie cie złapali. -spytał. Podałam mu dokladny adres i przybliżony czas jaki już jadę autem. Poczułam że silnik gaśnie a auto się zatrzymało.

-To niedaleko. Muszą być gdzieś na obrzeżach doliny. Nie odpuszcze póki cie nie znajdziemy. Powiadomie reszte. Dasz rade zatrzymać telefon?-spytał szybko.

-Pewnie nie. Zaraz mnie stąd zabiorą. Prosze pomóżcie mi.

-Amber proszę wytrzymaj. Zrobie wszystko aby dopaść tego skurwiela.

Złote Kimono |E.M|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz