Rozdział 23

643 33 24
                                    

-Wiem ale czy jestem na tyle dobra by ci wystarczyć?- spytałam z goryczą. Utkwiłam wzrok w ziemi.

-Jesteś najlepsza.- odparł poważnym głosem i uniósł palcem mój podbródek. Nigdy nie posądziłabym tego na pozór zimnego, zamkniętego w sobie, pewnego siebie dupka o takie słowa.-Lubię w tobie twoją pewność siebie, zaczepny charakter i masę energi jaką emanujesz całą sobą. Rola tego złego nie może być tylko moja prawda? - spytał z uśmiechem

-Fakt. Jesteś dupkiem.

Widziałam jednak, że coś go martwi lub stresuje. Popatrzyłam na niego uważnie i trąciłam go ramieniem

-Co sie dzieje?-spytałam przyglądając się jego oczom.

-Może nie powinienem pytać? Sam nie wiem.- odparł zrezygnowany

-Po prostu spytaj.-pokrzepiłam go uśmiechem

-Wczoraj gdy graliśmy w jeszcze nigdy, napiłaś się przy pytaniu o to czy kiedykolwiek ktoś zmusił się co seksu. Wiem, że nie chodziło o Kylera, więc o kogo?

Przed oczami przeleciały mi wszystkie wspomnienia, które tak usilnie próbowałam wyeliminować ze swojego życia. Tak bardzo już odległe i tak blade. Jednak słowa chłopaka przywołały je na nowo. Z pełną mocą i siłą. Widziałam je oczami dokładnie. Przed twarzą pojawiło mi się jedno ze wspomnień zaprzątających mi teraz myśli. Zamknęłam silnie oczy i w myślach biłam się aby znów wyrzucić te wszystkie bolesne chwile związane z moim dawnym życiem, przeszłością, a przede wszystkim Derekiem.

-Ziemia do Amber. Jesteś tu nadal?- spytał chłopak potrząsając mnie za ramiona. Spojrzałam na niego nieprzytomnym wzrokiem.

-Możemy o tym narazie nie rozmawiać?- spytałam krucho. On lekko pokiwał głową i zaczęliśmy w ciszy wracać do mojego domu.

***

-Do zobaczenia. Widzimy się w dojo.- wykrzywiłam usta w słabym uśmiechu i znikłam za drzwiami. Próbując odgonić od siebie wszystkie myśli spakowałam potrzebne rzeczy i przebrałam się w coś luźnego. Z mieszanymi uczuciami wsiadłam do samochodu i odpaliłam je. Przymknęłam oczy i opierając głowę o fotel wsłuchiwałam się w dźwięk silnika. Ruszyłam w kierunku dojo, a po dotarciu zaparkowałam niedaleko wejścia. Weszłam przez szklane drzwi do środka i od razu poszłam do szatni. Ubrałam kimono i zdjęłam buty.

-Cześć. - usłyszałam za sobą. Odwracając się zobaczyłam Aishe. Przytuliłam mocno przyjaciółke na przywitanie. Poczekałam aż ona również sie przebierze i razem poszłyśmy na mate. Przy oknie stał Miguel, Bert, Mitch i Eli. Pomachałam im ręką i popatrzyłam na ściane przede mną. Namalowane na niej tak bardzo mi już znane motto dojo nadal przykuwało wzrok. Jednak na coś innego teraz patrzyłam. Mianowicie na sześć stojaków. Miały one do uchwytów przymocowane deski na wysokości twarzy, brzucha i kostek. W rogu leżała sterta podobnych jasnych desek.

-Wszyscy obecni?- ozwał się głos, który od razu poznałam. Przed nasz szereg wysunął się Johnny, nasz sensei. -Widzę, że tak. W takim razie wyjaśnię pojęcie dzisiejszego treningu. Zapewne zauważyliście co stoi przy ścianie. Każda z desek ma szerokość dwóch centymetrów. Waszym zadaniem jest je złamać. Popsute deski zmieniacie na nowe. Jakieś pytania? Nie? To świetnie. - zakończył i stanął w rogu opierając się o drzwi. Ręce miał skrzyżowane na klatce.  Podeszłam do jednego ze stojaków i pierwszy raz pożałowałam tego, iż nie wzięłam owijek. Wzięłam głęboki oddech i potrząsnęłam głową. Widziałam jak większość wacha się aby uderzyć. Półgębkiem widziałam, że sensei wszystko obserwuje. Ostatni oddech i pierwszy cios w górną deskę na poziomie twarzy. Poczułam tępy ból w kostkach. Wraz z bólem wróciły wszystkie rozterki z wcześniej.

Złote Kimono |E.M|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz