Zszokowana patrzyłam jak drzwi hali zamykają się za chłopakiem. Nie rozumiałam co właśnie się stało. Ręce mi drżały. W czym zawiodłam? Co mu takiego zrobiłam, że tak bardzo mnie unika? Wróciłam do sytuacji z przed chwili. Jego dłonie błądzące po moich ciele i ja całkowicie oddana jego pocałunkowi. A nagle to się skończyło a on kazał mi zapomnieć. Pytanie tylko dlaczego?
Westchnęłam cicho a na drewniane płytki skapywały słone łzy. Jak miałam zapomnieć o kimś w kim się zakochałam.
-Jesteś idiotką Amber. Zapomnij o nim i zajmij się swoim życiem. - warknęłam do siebie cicho i otarłam łzy. Trudno jednak zapomnieć. Ta cała sytuacja była głupia!
Po powrocie do domu przebrałam się w sportowy strój i spakowałam kilka rzeczy do torebki biodrowej. Mimo, że nie miałam siły tam iść. Związałam włosy w luźny kok i poprawiłam lekki makijaż. Próbowałam się nie przejmować i nie myśleć o Elim. Ale nic z tego. Cały czas moje myśli były tylko o nim! A jedyną odskocznią od zbędnych myśli był dla mnie zawsze sport. Mama była w delegacji i miała wrócić dopiero za trzy dni. Zamknęłam dom i szybkim truchtem pobiegłam w kierunku Cobra kai. Ale nawet teraz wróciło wspomnienie pierwszego wyścigu z Hawkiem. Czułam się już zirytowana. Jakim cudem on tak bardzo zawrócił mi w głowie?
Weszłam do dojo ale było puste. Przebrałam się w białą karatekę i podeszłam do dużego worka treningowego. Z frustracją uderzałam w niego pięściami. Z pół obrotu uderzyłam w niego nogą. Z zaciśniętymi rękami złapałam worek w ręce i przyłożyłam rozgrzane czoło.
-Co ten worek ci zrobił, że tak go bijesz? - momentalnie się odwróciłam i zobaczyłam senseia Johnny'ego. Stał obok ściany z rękami po bokach. Nie miałam zamiaru mu się zwierzać.
-Chce wziąć udział w turnieju. Ale musisz mnie przygotować sensei. Mamy na to dwa tygodnie. - odparłam zdecydowana.
-W takim razie od dzisiaj przez całe czternaście dni będziesz tu przychodzić o 18 i wychodzić o 21. Rozumiemy się? - kiwnęłam głową i uśmiechnęłam. - Świetnie. Zaczynamy.
-Już? Teraz? - mężczyzna z nienacka wymierzył kilka ciosów w kierunku mojej klatki piersiowej i twarzy. Zręcznie udało mi się uniknąć jego ataków i przybrać bojową pozycję. Po chwili dostałam cios w brzuch i wylądowałam na deskach.
-Nie rozpraszaj się. Mamy dużo do nadrobienia. Pokaże ci teraz jak powalać. Z syknięciem wstałam i starłam kropelki potu z czoła. Johnny wyciągnął w moim kierunku dłoń. Podejrzliwie patrzyłam na jego spokojną twarz. Lekko chwyciłam rękę i poczułam jak znów lece na ziemię. Tym razem przez jego plecy. Z hukiem wylądowałam na macie.
-No co to miało być? - warknęłam patrząc na jego uśmiechnięta twarz. - jeszcze raz- fuknęłam z irytacji i wstałam. Tym razem udało mi się zauważyć moment jego nieuwagi. Z impetem uderzyłam w brzuch. Mężczyzna lekko się zachwiał i uśmiechnął. Z uznaniem kiwnął głową i znów powtórzyliśmy serię cioców. Po pewnym czasie wyprowadzenie ataków i blokad tej sekwencji było dla mnie czymś prostym, cofnięcie się przed ciosem, unik, cios w lewy bark i kopnięcie w brzuch. Następnie kolejny unik i powalenie przeciwnika. Z zadowoleniem patrzyłam z góry na senseia z wysoko uciesioną pięścią. Na turnieju wyprowadziłabym uderzenie tym samym kończąc pojedynek. Podałam mu dłoń, pomagając mu wstać.
***
Spocona, obolała i zadowolona opuściłam dojo. Bardzo dużo się dzisiaj nauczyłam. Raz, wykorzystując zmęczenie nauczyciela udało mi się przerzucić go przez ramię i uderzyć w brzuch. Jak narazie szczególnie nie wychodzi mi wyprowadzanie ataków. Muszę się poprawić. Samokrytyka i doskonalenie się było czymś dobrym póki się nie przesadzało, prawda? A co do obrony to jest całkiem niezła. Na zewnątrz padało a ja nie miałam bluzy z kapturem. Nie jestem z cukru, da się radę.
Szłam pustą uliczką, a krople z pluskiem odbijały się o chodnik. Skręciłam w ciemną aleje, był to bodajże skrót. Było tu brudno i śmierdziało wilgocią. Była to sieć uliczek wijących się w okół domów. Każda nitka w moim ubraniu była już przemoczona do cna. Było mi zimno, mokro i nieprzyjemnie. O mało nie zeszłam na zawał gdy usłyszałam stłumiony dźwięk za rogiem. Szybko uciekłam kilka przecznic dalej. Poważnie już przestraszona zaczęłam kpić ze swojej głupoty. Znaleźć jakiś skrót i się zgubić. Bomba. Wyjęłam telefon i w kontaktach znalazłam Aishe. Jednak nie odbierała. Do Demetriego i Diaza nie miałam numeru. Przygryzłam nerwowo wargę i przejechałam palcem po ekranie. Pozostała tylko jedna tak bardzo mi bliska i jednocześnie odległa osoba. Oderwałam wzrok od ekranu i kilknęłam w numer. Przystawiłam telefon do ucha i nasłuchiwałam. Po trzech sygnałach usłyszałam znajomy głos.
-Halo? - spytał lekko zaspany Eli
-Wiem, że przeszkadzam ale zgubiłam się. Pomóż mi nie wiem gdzie jestem. Pada i jest mi tak cholernie zimno. - powiedziałam cicho bojąc się, że ktoś wyjdzie zza rogu.
-Czy ty musisz zawsze wpędzać się w kłopoty? Ehh gdzie jesteś? - spytał zrezygnowany. Mimo to w jego głosie czuć było troskę której nie rozumiałam.
-Weszłam w jedną z uliczek obok Cobra kai. Dalej to już nie wiem- mruknęłam smutno. Czułam się tak bardzo zażenowana.
***
Siedziałam przy jednej ze ścian próbując jak najbardziej uchronić się od deszczu. Mimo to czułam to nowe zimne krople spływające mi po twarzy. Było już prawie całkowicie ciemno. Na nic były moje próby znalezienia drogi. Podciągnęłam kolana pod brodę i skryłam twarz w nogach. Czułam sie beznadziejnie. Chłopak, który kazał mi o sobie zapomnieć na moje życzenie ratuje mnie teraz z opresji. Poczułam czyiś dotyk na ramieniu i momentalnie odskoczyłam w róg budynku. Odetchnęłam z ulgą widząc znajome niebieskie oczy. Ciało nadal drżało mi z zimna. Wiedząc, że będę tego żałować mocno przytuliłam się do jego klatki. Wdychałam tak bardzo mi znane ostre perfumy. Objęłam mocniej rękami jego plecy łapiąc w nie skrawki jego kurtki. Usłyszałam jego ciche westchnięcie i poczułam jego dłonie oplatające moją talię. Położył podbródek na czubku mojej głowy i lekko gładził moje plecy.
Po chwili zaczął prowadzić mnie uliczkami. Co chwilę moje nogi potykały się o coś. Było mi cholernie zimno, a czułam jak czoło I ciało rozrywa ciepło. Czyżbym dostała gorączki? Poczułam jednak jak podnosi moje nogi i trzyma w rękach w stylu panny młodej. Próbując opanować drżenie rąk mocniej wtuliłam się w jego umięśniony tors. Wiedziałam, że od Dojo mieszka kilka minut drogi. Nalegałam aby mnie postawił gdy znajdziemy się już na głównej ulicy lecz stanowczo się sprzeciwił.
***
Po jakimś czasie znalazłam się w domu Eliego. Podał mi dresy i bluzę. Oczywiście ubrania należały do niego więc były na mnie dosyć na duże. Przebrałam się i położyłam przemoczone rzeczy na grzejnik. Usiadłam na jednym z foteli, a chłopak podał mi koc. Okryłam się nim, a na stoliku obok stała świeżo zaparzona gorąca herbata i dwie tabletki przeciwgorączkowe. Z przykrością muszę stwierdzić, że cała ta sytuacja była żenująca. Tym bardziej gdy niebieskooki usiadł na przeciw mnie w drugim fotelu. Położył na moich kolanach dłonie i patrzył uważnie na moją twarz. Chrząknęłam cicho i mogłam dostrzeć lekkie zawstydzenie z jego strony. Odwrócił na chwilę wzrok i podrapał się po policzku.
-Dlaczego wtedy na hali mnie zostawiłeś. Czemu nie pozwalasz mi się do ciebie zbliżyć. W czym jestem gorsza. - spytałam z goryczą. Byłam wykończona, na w pół zamkniętymi oczyma patrzyłam na jego zdumioną twarz.
-Ja... to był błąd. Między nami nie powinno być nic więcej niż przyjaźń. - odburknął chłopak momentalnie zabierając swoje ręce. Próbowałam ukryć jak bardzo zraniły mnie jego słowa. Nadal nie rozumiałam sensu tego dlaczego to mówi.
-Wiesz. Chyba masz rację. - odparłam twardo podnosząc głowę do góry i wstając. Miałam nadzieję, że nie widać, że kłamie. Tak bardzo chce zasypiać w jego ramionach, całować jego usta, słuchać jego głosu. Chcę jego całego. - Ja już pójdę. Dzięki za pomoc. - odkrzekłam i poszłam jeszcze do łazienki przebrać się moje na wpół suche ubrania. Eli patrzył na mnie smutno. Dresy I bluzę złożyłam w kostkę i położyłam na pralce. Wyszłam z jego domu i szybkim krokiem przemierzałam główną ulicę. Była lekka mżawka. Jednak udało mi się trafić do domu, znów mokra do ostatniej nitki.
CZYTASZ
Złote Kimono |E.M|
RomanceHistoria tej grupy nastolatków opowiada o przeciwnościach z jakimi muszą się mierzyć w świecie karate. Amber jest dziewczyną z tajemniczą przeszłością, która sterowana emocjami, staje sie więźniem swoich myśli. Zakochana po uszy poznaje czym jest go...