Spojrzałam na Lily ostatni raz. Wszystko było gotowe. Goście siedzieli na swoich miejscach, a nasze matki dokonywały ostatnich poprawek w naszym wyglądzie za jednym z parawanów.
Wspólnie postanowiliśmy zorganizować uroczystość tuż obok jeziora, które znajdowało się w niewielkiej odległości od naszego domu. Jest lato, więc ceremonia rozpocznie się przed zachodem słońca, aby zakończyć się o jego wschodzie.
Jestem strasznie zestresowana, chociaż nie mam pojęcia dlaczego. Nie muszę się przecież obawiać, że Syriusz ucieknie i mnie zostawi, prawda?
-Wszystko gotowe, możemy iść do reszty- oznajmiła moja mama, gdy przybiła piątkę z panią Evans.
-Wyglądacie przecudownie, moje drogie. Tak bardzo cieszymy się waszym szczęściem.- Mama Lily otarła łzę z policzka i uśmiechnęła się szeroko.
Spojrzałam ostatni raz na moją sukienkę i bukiet trzymany w rękach. Wzięłam głęboki oddech i znów popatrzyłam na przyjaciółkę. Nasze rodzicielki poszły do reszty gości oznajmić, że za chwilę będziemy.
-Gotowa?- zapytałam uśmiechnięta.
-Jak nigdy- odpowiedziała i ruszyłyśmy w stronę uszykowanej altany.
Usłyszałyśmy marsz weselny w wykonaniu zatrudnionego skrzypka. Wszyscy wstali, a James z Syriuszem stanęli na baczność na prowizorycznym ołtarzu.
Wszędzie znajdowały się cudowne wiązanki kwiatowe w odcieniach bieli i czerwieni.
Obie stanęłyśmy na początku białego dywanu. Przed nami, dwie dziewczynki rozsypywały kwiatki z koszyczków, uśmiechając się przy tym szeroko.
Powolnym krokiem ruszyłyśmy za nimi, czując na sobie wzrok każdego.
Moje spojrzenie powędrowało na mojego narzeczonego, który zaraz zostanie moim mężem. Widziałam, jak próbował zakryć wzruszenie swoim zadziornym uśmieszkiem. Od razu uśmiechnęłam się szczerze. Zatopiłam się w jego oczach, które dokładnie skanowały mnie od stóp do głów, aby znów spocząć na mojej twarzy.
Ceremonia minęła tak szybko, że nim się obejrzałam padły słowa, na które wszyscy czekali.
-A zatem ogłaszam was mężem i żoną! Możecie pocałować panny młode!- oznajmił pastor.
Syriusz bez zawahania wpił się w moje usta, jakby tylko na to czekał. Od razu rozległy się głośne brawa i owacje.
Wszyscy zaczęli nam gratulować i składać życzenia.
Po kilku minutach, przenieśliśmy się do ogromnego namiotu, w którym miała zacząć się cała impreza.
Zatrudniona kapela zaczęła grać, a na stołach pojawiła się masa jedzenia i różnego rodzaju napoje.
Przetańczyliśmy całą noc, aż do samego świtu i mogę szczerze powiedzieć, że był to najlepszy dzień w całym moim życiu.
Lily tego dnia miała największą niespodziankę. James kupił dla nich dom w Dolinie Godryka, w którym od razu zamieszkali.
Ja z Syriuszem zdecydowaliśmy się na mieszkanie w Bułgarii, gdyż było to dla mnie wygodniejsze przez pracę. On również poparł mój pomysł, ze względu na bezpieczeństwo. Voldemort wciąż czyha na nas i nie wiadomo, kiedy znów zaatakuje.
Nasze szczęście niestety nie mogło trwać długo. Kilka miesięcy po naszym weselu, moi rodzice poważnie zachorowali na smoczą ospę. Tuż przed śmiercią poprosili mnie i Syriusza, abyśmy zamieszkali w ich domu i opiekowali się sobą nawzajem. Zmarli w odstępie kilku minut.
CZYTASZ
Was it worth it? [Syriusz Black]
Fanfiction!TW! Ta książka jest żenująca i jestem tego świadoma. Czytacie na własną odpowiedzialność. ____________________ Prawie 4 lata w Durmstrangu pomogły mi odnaleźć siebie. Niestety, kiedy wszystko się ułożyło, zostałam przepisana z powrotem do Hogwartu...