*EVANGELINE*
Następnego dnia obudziłam się po ósmej, więc na spokojnie się ogarnęłam i poszłam zrobić chłopakom śniadanie. Postawiłam na tosty z szynką i serem. Klasycznie, ale przynajmniej się najedzą.
Było już grubo po dziewiątej, więc musiałam obudzić tych geniuszy. Najpierw postanowiłam przerwać sen Jamesowi. Weszłam do jego pokoju i zastałam tam ogromny syf. Wszędzie walały się ubrania i inne rzeczy. Podeszłam do łóżka i zaczęłam delikatnie szturchać go w żebra.
-Jamie, wstawaj. Już śniadanie, a za godzinę mieliśmy iść na pokątną.- James tylko coś mruknął i obrócił się na drugi bok.
-O nie. Tak się bawić nie będziemy.- Zrzuciłam kołdrę z mojego brata, po czym całą siłą sturlałam go z łóżka na podłogę.
-Wstawaj i to już. Śniadanie na stole.- James chyba nie wiedział co się właśnie stało, bo patrzył na mnie ledwo przytomny.
Zostawiając go na ziemi, poszłam do pokoju Syriusza.
-Może chociaż z tym pójdzie mi łatwiej...- Westchnęłam i otwarłam drzwi do jego pokoju.
Nie było tragedii. Był bałagan, ale nie taki jak u Jamesa.
Cichym krokiem podeszłam do łóżka chłopaka i zdjęłam mu kołdrę. Usłyszałam tylko pomruk niezadowolenia.
-Syriusz, wstawaj. Śniadanie już gotowe.- Zaczęłam go szturchać w żebra, tak jak Jamesa, ale nie spodziewałam się takiej reakcji.
Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął mnie na łóżko, obejmując w pasie.
-No ty chyba sobie jaja robisz. Syriusz, puść mnie i idziemy na śniadanie.- Black zaczął się głupkowato śmiać.
-Mała, daj trochę pospać i nie mów, że nie jest ci wygodnie.- Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam na jego twarzy bardzo szeroki uśmiech.
-Nie, Syriusz. Nie podoba mi się, a teraz mnie puść i zejdź na śniadanie.- Cudem wyrwałam się z jego objęć i zeszłam na dół.
Kończyłam właśnie jeść, kiedy chłopcy raczyli się zjawić w kuchni.
-No proszę, księżniczki wstały.- Uśmiechnęłam się lekko.
-Ejej, jakie księżniczki. Proszę nie obrażać naszej godności.- James udał obrażoną minę, a ja się zaśmiałam.
-Waszej co?- zapytałam, patrząc na ich naburmuszone twarze.- Siadajcie i jedzcie. Zaraz idziemy na pokątną.- Wskazałam na krzesła, a sama poszłam się przebrać.
Dwadzieścia minut później staliśmy już na pokątnej. No nie powiem. Robiła wrażenie.
Uznaliśmy, że nie będziemy marnować czasu, więc James i Syriusz poszli kupić nam potrzebne książki i inne rzeczy, a ja udałam się po nowe szaty do sklepu Madame Malkin.
Cały czas czułam na sobie pełno spojrzeń i słyszałam szepty skierowane w moją stronę. Gdy weszłam do sklepu, przywitała mnie pulchna kobieta. Była to właścicielka sklepu.
-Witaj kochaniutka, jak mniemam potrzebujesz szaty szkolnej. Szyjemy nową, czy mam przerobić starą?- Kobieta była bardzo pogodna i wydawała się być bardzo miła.
-Potrzebuję nowej. Do Hogwartu idę pierwszy raz po długim czasie.- Uśmiechnęłam się do niej promiennie.
-Słońce, do której idziesz klasy?- Widziałam w jej oczach niemałą ciekawość.
CZYTASZ
Was it worth it? [Syriusz Black]
Fanfiction!TW! Ta książka jest żenująca i jestem tego świadoma. Czytacie na własną odpowiedzialność. ____________________ Prawie 4 lata w Durmstrangu pomogły mi odnaleźć siebie. Niestety, kiedy wszystko się ułożyło, zostałam przepisana z powrotem do Hogwartu...