*EVANGELINE*
Od rozpoczęcia roku minął tydzień. Aktualnie była sobota, a to oznaczało pierwszy trening quidditcha. Bardzo zależało mi na zdobyciu pucharu. To w końcu mój ostatni rok w Hogwarcie.
Weszłam na boisko razem z Syriuszem i Jamesem. Cała drużyna już na nas czekała. Stanęłam naprzeciwko zawodników i przywitałam się.
-Witajcie, moi drodzy! Pomimo, że w zeszłym roku mecze quidditcha były odwołane, to mam nadzieje, że wasza forma nie spadła. Zależy mi na wygranej, więc liczę, że zechcecie pomóc w spełnieniu tych marzeń. Nie myślcie tylko, że wam odpuszczę. Nie będę was oszukiwać. Łatwo nie będzie. Na moje szczęście, nie musimy przeprowadzać dodatkowych rekrutacji, bo nasz skład jest kompletny. Będę obserwować wasze poczynania przez cały rok. W maju ogłoszę nowego kapitana drużyny, który zastąpi mnie w następnym roku szkolnym. Jakieś pytania?- Spojrzałam na twarze każdego z osobna.
Odpowiedziała mi głucha cisza.
-No to w takim razie wszyscy dwadzieścia okrążeń wokół boiska! Ostatni robi dodatkowe pięć! I żadnego oszukiwania, albo skracania drogi! Ja widzę wszystko!- Wszyscy bez zastanowienia wzbili się w powietrze i jak najszybciej wykonywali moje polecenie.
Trening trwał w najlepsze. Pomimo długiej przerwy, wszyscy radzili sobie znakomicie. Oczywiście James i Syriusz nie mogli sobie odpuścić i musieli się wygłupiać, przez co reszta drużyny skupiała swoją uwagę na nich, a nie na grze.
-Syriusz, James! Na ziemię! W tym momencie!- krzyknęłam na tyle głośno, że wszyscy spojrzeli na mnie przerażeni.
Wylądowałam na ziemi i czekałam na tych pacanów.
Black razem z moim bratem, zatrzymali się w powietrzu i spojrzeli na mnie zawstydzeni.
-Reszta wrócić do treningu, albo będziecie robić dodatkowe trzydzieści okrążeń!- Jak na zawołanie, każdy wrócił do treningu, a James i Syriusz wylądowali obok mnie.
-Czy was coś dzisiaj opętało?! Wiecie, że zależy mi na zdobyciu tego pucharu. Za tydzień mamy pierwszy mecz i to ze ślizgonami! Nie wiem, czy widzieliście ich nowych zawodników, ale muszę wam powiedzieć, że zrobią wszystko, żeby wygrać. Mają też nowego kapitana. Chcecie się dowiedzieć kto to?- Cały czas mówiłam podniesionym głosem, a chłopcy stali z opuszczonymi głowami.
-Teraz nagle wam zabrakło języka w gębie?! Ich nowym kapitanem jest Maggie Johnson!- powiedziałam jej imię z obrzydzeniem.
Nie wspominałam nic chłopakom, ale mam z nią na pieńku. Kiedyś próbowała dostać się do drużyny Bułgarii, ale powiedziano jej, że ma za małe umiejętności. W tym samym dniu przyjęli mnie. Teraz próbuje udowodnić, że jest lepsza. W skrócie mówiąc, ona chce mnie zniszczyć i zająć moje miejsce w bułgarskiej drużynie. Na moje nieszczęście, Maggie jest znana z nieczystych zagrywek, których nikt nie widzi, oprócz zawodników.
-I czym ty się tak przejmujesz? Weź trochę wyluzuj- powiedział James, przewracając oczami.
-Nie, James! Nie wyluzuje! Nie wiecie o niej nic! Nie wiecie do czego jest zdolna i dlaczego się jej boję!- wykrzyczałam, przypominając sobie znak Czarnego Pana na jej ramieniu, kiedy torturowała mnie po eliminacjach w Bułgarii.
Nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby trener nie usłyszał wtedy moich krzyków.
-Czekaj chwilę... Boisz się jej? Dlaczego?- zapytał zatroskany Syriusz.
-To nie jest dobry temat do rozmowy w tym momencie. Ogarnijcie się i wracajcie do gry- powiedziałam obojętnym tonem i wsiadłam na miotłę.
Reszta treningu przebiegła w spokoju. Nikt więcej się nie sprzeciwiał, ani nie przeszkadzał podczas gry.
CZYTASZ
Was it worth it? [Syriusz Black]
Fanfiction!TW! Ta książka jest żenująca i jestem tego świadoma. Czytacie na własną odpowiedzialność. ____________________ Prawie 4 lata w Durmstrangu pomogły mi odnaleźć siebie. Niestety, kiedy wszystko się ułożyło, zostałam przepisana z powrotem do Hogwartu...