*EVANGELINE*
Obudziłam się o dziewiątej, o ile dzisiejszą noc można nazwać snem. Nie spałam praktycznie w ogóle.
Wydarzenia z ostatnich dni bardzo się na mnie odbiły.
Spojrzałam w lustro i pierwsze, co zauważyłam, to ogromne wory pod oczami, które nie błyszczały tak, jak dawniej. Włosy zmatowiały, a cera pobladła.
W skrócie, wyglądałam jak ja sprzed czterech lat. Tylko dużo chudsza.
Powolnym krokiem udałam się do łazienki, aby choć trochę zakryć katastrofę, która powstała na mojej twarzy.
Po trzydziestu minutach, wyglądałam w miarę znośnie.
-Angel, śniadanie gotowe! Zrobiłem gofry!- Donośny głos wujka wyrwał mnie z zamyśleń.
Powolnym krokiem zeszłam na dół, gdzie przywitał mnie cudowny zapach.
-Już jestem.- Uśmiechnęłam się słabo.
Wujek spojrzał na mnie troskliwie.
-Jak się czujesz mała? Może odpuścisz sobie dzisiaj ten trening?- zapytał niepewnie.
-Nie jest najgorzej. Dam sobie radę. Dziękuję ci za wszystko- odpowiedziałam cicho.
Po skończonym śniadaniu, ubrałam się w strój treningowy i zeszłam na dół pożegnać się z wujkiem.
-Na pewno nie zostajesz w domu?- upewnił się, przenosząc na mnie wzrok.
-Wujku, spokojnie. Jakby coś się stało, to od razu cię powiadomię.- Uścisnęłam mężczyznę na pożegnanie i deportowałam się do swojej szatni.
Zostawiłam tam torbę i udałam się na boisko. Przywitałam się ze wszystkimi oprócz Thomasa, co wywołało współczujące spojrzenia skierowane w moją stronę.
Czyli wiedzą o wszystkim.
Chwilę po mnie przyszedł nasz trener, ale o dziwo nie sam. Tuż obok niego szedł, na oko, dwudziestoletni chłopak.
Czyżby nikt mi nie powiedział o nowym rezerwowym?
-Stravinsky! Do mnie! W tej chwili!- Thomas zdziwiony podszedł do Georgiewa.
-Tak trenerze?- Próbował udawać pewność siebie, ale zdradzały go trzęsące się ręce.
-Pakuj swoje rzeczy. Wylatujesz z drużyny.- Na te słowa wszyscy zamarli.
-Ale dlaczego? Przecież nic nie zrobiłem!- krzyczał zdziwiony.
-Nic nie zrobiłeś?! Dostałem informację, że jeden z moich zawodników przed każdym meczem zażywa Felix Felicis! Zgadnij w czyjej szafce znalazłem puste buteleczki po tym właśnie eliksirze?!- Trener nie próbował nawet powstrzymywać gniewu.
-Ktoś mnie wrabia! To nie może być prawda!- Wymachiwał rękami, klnąc pod nosem.
-Proszę bardzo, oto dowód.- Trener wręczył chłopakowi zdjęcie.- A teraz wynoś się stąd!- nakazał głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Chłopak deportował się, a my wciąż patrzyliśmy w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu stał. To chyba najlepsza rzecz, jaka mi się przydarzyła dzisiaj.
-No, a teraz wiadomość do reszty drużyny.- Wszyscy przenieśli spojrzenie na Georgiewa.
-To jest Peter Kavinsky, nasz nowy pałkarz.- Wskazał ręką na chłopaka.
-Cześć wszystkim. Jestem Peter i bardzo się cieszę że będę mógł grać razem z wami.- Wydawał się sympatyczny.
Po dość krótkiej rozgrzewce, z powrotem wylądowaliśmy na boisku i stanęliśmy w kółku.
CZYTASZ
Was it worth it? [Syriusz Black]
Fanfiction!TW! Ta książka jest żenująca i jestem tego świadoma. Czytacie na własną odpowiedzialność. ____________________ Prawie 4 lata w Durmstrangu pomogły mi odnaleźć siebie. Niestety, kiedy wszystko się ułożyło, zostałam przepisana z powrotem do Hogwartu...