24✅

5.8K 237 130
                                    

*MAGGIE*

-Co ty sobie myślałaś?! Miałaś ją przekonać do przejścia na naszą stronę, a ty ją prawie zabiłaś! Jeżeli Czarny Pan się o tym dowie, to będziemy w ogromnym niebezpieczeństwie!- Od dziesięciu minut słuchałam prawdziwego kazania mojej matki.

Chciało mi się śmiać, kiedy słyszałam, jak rodzice krzyczą na mnie w szkole za służenie Sami- Wiecie- Komu. Wszystko było udawane, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Moi rodzice są najbardziej zaufanymi poplecznikami Voldemorta. Tuż po Malfoyach oczywiście.

-Nie moja wina, że jej nie trawię. Denerwuje mnie samym swoim istnieniem- powiedziałam oschle.

-Wiesz doskonale, że Czarny Pan chce zabić Evangeline sam. Jeżeli ona nie przeżyje, to nas może spotkać to samo!- wykrzyknął mój ojciec.

Nagle poczułam pieczenie na lewym przedramieniu. Spojrzałam na rodziców, którzy przerażeni wpatrywali się w swoje ręce. Uczyniłam to samo i zobaczyłam, że mroczny znak stał się czarny jak smoła. Od razu deportowaliśmy się do Malfoy Manor.

Pierwsze co zobaczyłam, to wymuszony uśmiech Czarnego Pana, na którego widok się pokłoniłam.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Oprócz moich rodziców, mnie i Voldemorta, byli tu także Malfoyowie i kilka osób z rodu Black.

-Maggie... Posłuszna, ale jakże nieodpowiedzialna Maggie.- Usłyszałam oschły głos Czarnego Pana.

Poczułam dreszcze przechodzące przez całe moje ciało. Podniosłam głowę i napotkałam karcące spojrzenie jednego z potężniejszych czarodziei.

-Zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłaś. Prawda, drogie dziecko?- zapytał, wyciągając różdżkę.

-Tak, Panie. Nie powinnam była. Poniosło mnie- powiedziałam drżącym głosem.

-Twoja nienawiść do tej dziewczyny jest naprawdę ogromna. Doceniam to, ale wyraźnie zabroniłem krzywdzenia jej, a ty mnie nie posłuchałaś i teraz musisz ponieść konsekwencje.- Zaśmiał się szyderczo, a ja spojrzałam na przerażone twarze moich rodziców.

-Crucio!- Poczułam okropny ból.

Nawet nie wiedziałam, że zaczęłam krzyczeć.

Chwilę później zaklęcia ustały, a ja oddychałam szybko, próbując się uspokoić.

-Jeżeli dziewczyna zginie, ciebie czeka taki sam los, ale najpierw będziesz patrzyła na śmierć swoich rodziców- powiedział podniosłym tonem i deportował się Merlin wie gdzie.

Rodzice podbiegli do mnie szybko i upewnili się, że wszystko jest w porządku.

-Mamy nadzieję, że to wystarczająco dało ci do myślenia- odrzekł ponuro ojciec i deportowaliśmy się do naszej posiadłości.

*EVANGELINE*

Chodziłam po jakiejś ulicy. Wokół mnie było dość sporo domów. Nie wiedziałam, ile czasu już tu spędziłam, ale wiedziałam jedno. Byłam całkowicie sama, co bardzo mi się nie podobało. Czułam ogarniającą mnie pustkę.

Spojrzałam przed siebie. W jednym z domów było zapalone światło. Od razu ruszyłam w jego kierunku, ale zauważyłam coś, a raczej kogoś. Była to postać ubrana w czarną pelerynę. Spokojnym krokiem zmierzała w stronę drzwi. Zauważyłam, że w jednej ręce trzyma różdżkę, co sprawiło, że znacząco przyspieszyłam.

Was it worth it? [Syriusz Black]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz