*EVANGELINE*
Obudziłam się o szóstej trzydzieści. Czułam się fatalnie.
Bolały mnie mięśnie, o których istnieniu nie miałam pojęcia.
Czując oplatające mnie ramiona Syriusza, uśmiechnęłam się pod nosem. Mogłabym się tak budzić codziennie.
Odwróciłam się w stronę chłopaka i zaczęłam go głaskać po włosach. Black zaczął cicho pomrukiwać z zadowolenia.
-Syriusz, wstawaj. Mam trening za godzinę i nie mogę się spóźnić- wyszeptałam.
-Słońce, proszę. Jeszcze pięć minutek.- Chłopak wtulił się we mnie jeszcze bardziej.
-No to w takim razie muszę iść bez was. Szansa poznania drużyny, która wygrała mistrzostwa świata, zdarza się przecież codziennie, prawda?- Syriusz otworzył oczy i wstał tak szybko, jak jeszcze nigdy dotąd.
-No i czemu nie mówisz tak od razu?! Dlaczego ty jeszcze leżysz? Spóźnimy się przecież!- Zaśmiałam się głośno na jego zachowanie, po czym wstałam z łóżka.
Wykonałam poranną rutynę i poszłam do pokoju Jamesa, aby go obudzić. Ku mojemu zdziwieniu, pokój był pusty. Zapewne Syriusz już go obudził.
Zeszłam na dół i od razu uderzył we mnie cudowny zapach jajecznicy.
-Dzień dobry, mamo. Witaj, James.- Uśmiechnęłam się i usiadłam do stołu.
-Dzień dobry, kochanie. Jak się spało?- zapytała kobieta, podając mi talerz.
-Bardzo dobrze.- Zaśmiałam się delikatnie pod nosem, spoglądając na uśmiechniętego Syriusza. James patrzył na nas podejrzliwie, ale nie odezwał się ani słowem.
Gdy wybiła siódma dwadzieścia, deportowałam nas na stadion do Bułgarii. Chłopcy patrzyli na wszystko z szeroko otwartymi buziami.
-A to dopiero początek, moi drodzy.- Zobaczyłam, że na stadion zaczęła wchodzić cała drużyna.
Wszyscy zaczęli do mnie radośnie machać. Razem z chłopakami podeszłam do nich i z każdym się przywitałam. Thomas podniósł mnie i okręcił wokół swojej osi, puszczając mi oczko.
-Chłopaki, to jest mój brat, James i mój przyjaciel, Syriusz. Syriusz, James poznajcie najlepszą drużynę na całym magicznym świecie.- Chłopcy zaniemówili z wrażenia i dopiero po chwili zaczęli poznawać się ze wszystkimi.
Kilka minut później, na stadion wszedł nasz trener.
-Dzień dobry, trenerze. Wzięłam dzisiaj ze sobą moich przyjaciół.- Wskazałam ręką na Jamesa i Syriusza.
-Miło mi was poznać, chłopcy. Nazywam się Wiktor Georgiew. Jeżeli będziecie chcieli, to możecie dołączyć do naszego treningu w każdej chwili. W szatni mamy zapasowe miotły.- Wskazał ręką na budynek stojący obok stadionu.
-A wy na co czekacie?! Na miotły i dwadzieścia kółek wokół stadionu! Ostatni robi dodatkowe pięć!- Coś czuję, że trener ma dzisiaj wyjątkowy nastrój na wycisk.
Jak zawsze, wykonałam okrążenia jako pierwsza. Ledwo dogoniłam Igora, ale opłacało się nie poddawać. Z dołu usłyszałam krzyk trenera.
-Angel, dobra robota! Erick, dodatkowe pięć kółek! Teraz! A reszta ustawić się na boisku. Trenujemy taktykę numer pięć!- Spojrzałam szybko na chłopaków.
Patrzeli się na wszystko z podziwem i dużym skupieniem.
Trening trwał już prawie dwie godziny. Pałkarze mieli dzisiaj chyba gorszy dzień, bo kolejny raz oberwałam tłuczkiem. Tym razem prosto w brzuch. Myślałam, że zaraz wypluje flaki. Jestem przyzwyczajona do takich sytuacji na boisku, więc nie przestawałam grać.
CZYTASZ
Was it worth it? [Syriusz Black]
Fanfiction!TW! Ta książka jest żenująca i jestem tego świadoma. Czytacie na własną odpowiedzialność. ____________________ Prawie 4 lata w Durmstrangu pomogły mi odnaleźć siebie. Niestety, kiedy wszystko się ułożyło, zostałam przepisana z powrotem do Hogwartu...