~IV~

1.4K 102 106
                                    

Kakashi zmierzył ich wzrokiem oceniając szanse na samodzielne poradzenie sobie z całą dziesiątka, jednak nie dostrzegł tak wielu luk w obronie, żeby pozwolić siebie na bardziej ryzykowny krok. Na pewno byli profesjonalistami. Sam ich wzrok wywierał wystarczającą presję.

Jednak Kakashi był ANBU, tak jak oni, był zabójcą, choć w przeciwieństwie do nich, czuł ciężar swoich zbrodni. A ten ciężar nie pozwalał mu na spokojny sen, budził się, myl ręce aż nie poczuł, że zdziera swoją skórę. Wiedział, że nie ma na nich krwi, ale jednocześnie widział ciemnoczerwona ciecz pokrywająca je. Zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie oszalał, nie było wielu osób, z którymi mógł pogadać, a liczba osób którym mógłby zwierzyć się ze wszystkich problemów wynosiła zero. Może dlatego przy pierwszym spotkaniu złamał zasadę o ukrywaniu tożsamości, nie miał w końcu nic do stracenia, nikt mu nie pozostał a dzięki temu wstanie był kogoś zyskać. Jego mały partner działał na niego kojąco. Lis posiadał dziecięca naiwność ponieważ mimo wszystko: gdyby pozwolono mu na bycie dzieckiem, byłby jak każde inne dziecko.

- Widzę tu same dobre potrawy. - Któryś z nich oblizał usta i przywrócił Kakashi'ego na ziemię. Szarowłosy westchną, po raz pierwszy w tym tygodniu poczuł się naprawdę pusty. Zdał sobie bowiem sprawę, że on i ci mężczyźni różnili się jedynie tym, że oni byli paskudni.

A ja widzę 10 cuchnących kolesi, na których widok chce mi się wymiotować. — Rzucił w myślach gdy zaatakował pierwszego. Zabicie go poszło gładko, nie spodziewali się tego ruchu więc nie byli w stanie zareagować tak szybko, jak musieli, by ocalić swojego towarzysza.

Kakashi wbił mu sztylet w krtań. To była szybka śmierć, nie miał czasu się bawić. Był już zajęty cięciem drugiego z napastników. Gdy z nim skończył zdał sobie sprawę, że nie walczy sam. Trzylatek ścinał właśnie głowę jednego z nich. Hatake zatrzymał się przez to na moment i popełnił tym samym błąd, to dalej byli profesjonaliści. Szarowłosy poczuł, że ostrze jednego z wielkich mieczy płytko weszło w jego skórę i zatrzymało się. Jego partner unieruchomił jego potencjalnego kata samemu narażając się na rany.

Jestem twoim dłużnikiem. —Uśmiechną się i przejął inicjatywę.

Walka nie trwała długo, ale była krwawa i ANBU odniosło poważne rany.

Chłopiec pozwolił lisowi się wyleczyć, a sam zajął się opatrunkiem wilka. Nagle poczuł rękę czochrając go po włosach. Zamarł.

- Dobra robota! - Naruto miał pamięć do imion, to był "Ren", przywódca ochroniarzy dziewczyny. Ren zapewne nie miał złych intencji, a lekkie poklepanie po głowie miało znaczyć, że chłopiec dobrze się spisał, ale on sam nie potrafił przekonać do tego swojego ciała. Jego mięśnie spięły się a płuca przestały pracować na kilka sekund. - Coś nie tak?

Młodszy zaprzeczył ruchem głowy, ale nagle uderzyła w niego fala gorąca. Demon w nim się przebudził. Dziewięciogoniasta bestia pragnęła więcej krwi, więcej ofiar, a on nie mogąc jej uspokoić musiał walczyć o kontrole w swoim własnym ciele. 

- Odsuńcie się! - Kakashi nagle zerwał się i wydał rozkaz. Czakra ognistej bestii wydobywała się z ciała chłopca, Hatake znał ją wystarczająco dobrze, by poczuć strach. - Lisie...

Lis nie słuchał, jego ciało nagle upadło i choć wyglądało to tak, jakby wszystko się uspokoiło, w jego wnętrzu toczyła się walka. Walka, którą wygrał chłopiec.

TZRY LATA PÓŹNIEJ - POLE TRENINGOWE NUMER 3

- Tu jest błąd. - Kakashi wskazał palcem jeden ze znaków, rzeczywiście, Naruto odwrócił głowę w geście zakłopotania. Błąd był, jednak nie był to błąd rażący w oczy, chłopiec zdecydowanie poprawił się w pisaniu, choć dalej pisał dość wolno. - Dobra robota, dzieciaku.

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz