~XLIV~

105 12 1
                                    

Tobi, a raczej Obito, bo był obecnie bardziej sobą niż wesołym, trochę moralnie wątpliwym i zdecydowanie szalonym członkiem Akatsuki, nie mógł powiedzieć, że się tego nie spodziewał. Ta kobieta nie mogła doczekać się zastania matką jeszcze zanim wyszła za Minato, była kobietą która wiedziała czego chciała i nie miał wątpliwości, że chroniłaby swoje młode niczym wilczyca. Robiła tak z nim i Kakash'im, nie wspominając o Rin, która z względów oczywistych kradła 90% uwagi kobiety.

Więc, gdy oczy Krwawej Habanero wróciły do swojego fioletowego koloru wiedział, że jest zgubiony, że każdy, kto zadrze z jej dzieckiem jest, więc przeszedł na jej stronę, by wspólnie z nią, chronić młodego mężczyznę.

A przynajmniej wmawiał sobie, że to dlatego.

- Wznowimy wyprawy za tydzień. - Nagato odezwał się gdy ostatni członek organizacji zjawił się w pokoju "narad", jak wszyscy go nazywali. - Przechwycenie dziewięcioogoniastego poszło sprawniej niż oczekiwaliśmy, ale i tak ponieśliśmy straty Kakuzu został pokonany przez kage liścia, a Hidan odniósł w tym starciu niemal śmiertelne rany. W dodatku Sasori poniósł śmierć z ręki Kakashi'ego Hatake, byłego Hokage z którym współpracował żabi sennin. - Ponieśli tyle strat, a nie byli nawet w połowie drogi do osiągnięcia celu i Obito chamiałby potrafić im współczuć, naprawdę.

Ale było mu to boleśnie obojętne.

Według niego powinni byli przestać dawno temu. Powinni przestać w momencie w którym ich pierwotny lider i wszyscy członkowie starego Akatsuki prócz Konan i Nagato odeszli z tego świata. Byli trzy ogniste bestię do przodu, ale 6 trupów po swojej stronie, jednego zdrajcę i dwóch kolejnych, potencjalnych. Ta organizacja brzmiała jak żart, nawet dla kogoś tak szalonego jak on.

A to on zamierzał wskrzesić Maderę Uchiche, zabić byłego najlepszego przyjaciela i wezwać bestię która bez najmniejszego wysiłku mogła zniszczyć ich świat. I, oczywiście, zabicie byłego przyjaciela było tutaj najtrudniejszym zadaniem.

Trudność ta nie miała jednak w sobie krzty sentymentu, nie trudność ta miała lisie wąsy na policzkach i przepiękne, niebieskie oczy.

###

- A więc próbujesz mi wmówić, że Naruto od małego, co pół roku, opuszcza wioskę i udaje się w bliżej nieokreślone miejsce, gdzie, może, choć nie musi, pojawiają się szczeliny z których wyłażą półbogowie? Przepraszam, Demony. I liczysz, że ci w to uwierzę? - Sasuke patrzył na Kurame krytycznie. - Mam uwierzyć, że jestem reinkarnacją duszy jednego z synów mędrca sześciu ścieżek?

- Sam chciałeś wyjaśnień, nie zamierzałem ci ich udzielać, ale już wiesz. Twoim obowiązkiem jest strzeżenie tego świata, gdybyś się nie narodził, musieliby to robić Jinchūriki, na twoje nieszczęście, oto jesteś, a wraz z tobą Naruto, będący reinkarnacją drugiego syna. - Kurama nie patrzył na niego, gdy mówił. - To czysta formalność, naprawdę. - Nie zamierzał mówić chłopcu, że od pewnego momentu demony znów zaczęły aktywnie nawiedzać ten świat, za każdym razem silniejsze. Kiedy Naruto był w śpiączce zdziesiątkowały anbu korzenia do tego stopnia, że cofnięto jednostki stacjonujące poza wioską i rozpoczęto nowy nabór. Kurama mógł jedynie liczyć, że Naruto upora się z wszystkim zanim dojdzie do następnej krwawej pełni.

- Jak to możliwe, że ukrywano to przed mną tak długo? Nie wierzę, że nikt nie wiedział. - Mrukną z ściągniętymi brwiami. Wyglądał, jakby nagle na jego plecach pojawił się ciężar wielkości kraju ognia.

- Wszyscy którzy wiedzieli zginęli, pewnej felernej nocy, a inni uznali, że to bajki bez pokrycia. - Spojrzał wymownie na Itachi'ego. - Gdy jednak już poznali prawdę i na własne oczy przekonali się co oznacza, woleli byś nie wiedział.

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz