~XXXVI~

292 22 4
                                    

Wracając do wioski odgrywał przebieg czekającej go rozmowy. Stresował się, mimo, że był stanowczy gdy mówił Yamato, że jego opinia nie powinna opuszczać jego ust, bo po pierwsze, nic dla niego nie znaczyła, a po drugie wypowiedzenie jej nic nie zmieni.

Tylko, że rozmawiał wtedy z Yamato, nie z Hatake przede wszystkim nie z Hokage wioski liścia który był jego jedynym przełożonym i w rzeczywistości jedynym którego Naruto by posłuchał bez przymusu. 

- Nie mogę tak! - Krzyknęła w końcu różowowłosa kopiąc w niedaleko leżący kamień. Z jej oczu biła furia i obawa. - Dlaczego muszą iść z nami? - Wskazała na dwóch, związanych za sprawą Yamato, mężczyzn. Był pewien, że leżeliby bez życia gdyby jej wzrok mógł zabijać, on leżał by razem z nimi. 

 Są przydatni. — Tłumaczył to już dwa razy, więc nie chodziło o to, że Sakura nie rozumiała, to był bardziej aspekt emocjonalny, co podpowiedział mu Sai. 

Z jego obserwacji wynikało, że zachwiała się tak gdy chodziło o Sasuke, jak wiedział, jej nieszczęśliwe zauroczenie.

Biła od niej frustracja której podłoża jeszcze nie znał.

Ich umiejętności zagwarantują wiosce liścia bezpieczeństwo, nie mamy obecnie wystarczająco dużo anbu, w razie wojny, padniemy pierwsi. Wszyscy się zatrzymali wsłuchując w jego spokojny głos, łudząco podobny do tego które stosował na nich Kakashi. Oczywiście, przez który kierował do obecnych więźniów był dla bezpieczeństwa zmieniony, ale chodziło głównie o ich umiejętności. — Są też zbiegli Anbu korzenia są niebezpieczni, niebezpieczni i pragnący zemsty, prawdopodobieństwo pokonania nawet słabszych oddziałów jest niskie. 

- A-ale... - Nerwowo zerknęła na Haku, spokojnie stojącego jak cień za swoim mentorem. Haku nie patrzył na nich, zbyt zawstydzony przez bycie pokonanym i zmuszenie starszego mężczyzny do poddania się. 

Więc to z nim miała problem. 

Rozumiał ją, on też miał z nim problem. Chowanie urazy nie leżało w jego naturze, ale Haku miał być sojusznikiem, poddanym, a zwiał w poszukiwaniu wolności jak pies którego spuszczono ze smyczy.

Ten facet — podkreślił ostanie słowo — nie jest kimś kogo trzeba się obawiać. Ten większy przed nim, Zabuza, znany szerzej jako Demon mgły jest kimś kto przy odrobinie szczęścia dorówna Hatake-sama, ale obydwoje są bez siebie jak dzieci we mgle. Przewiązanie które było bezsensowne i którego tak zazdrościł. — Głupcy. — Dodał szorstko. 

- F-facet? - Zdusił westchnienie, młodszy z związanych po raz pierwszy spojrzał w ich kierunku, lisi oczy wbiły się w Sakure.

Mrugną, a ona na zawołanie zarumieniła się. 

Tak, to te lisie oczy, powinien mu je wydłubać. 

—Później-Wioska ukryta w Liściach-Naruto—

Ze wzrokiem w bitym w ziemię czekał na werdykt. Czuł się źle, patrząc na wściekłego Kakashi ego, więc po prostu tego nie robił.

On był powodem tej wściekłości, jego głupota, plan którego mężczyzna nie rozumiał.

- To narazi nas na konflikt. - Ślimacza księżniczka odezwała się pierwsza, na nią odważył się spojrzeć, choć pozbawiony maski, niczym obdarty z ubrań, wcale nie czuł się pewnie.

Blondwłosa nie była jego wrogiem, ale nie była też jego przyjacielem. Miał u niej dług, w pamięci dalej miał fakt, iż pomogła mu jak umiała, lepiej, niż mógłby prosić, a mimo wszystko wcale nie czuł się zobowiązany.

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz