~XXVI~

446 34 13
                                    

Czuł się podle w każdym tego słowa znaczeniu. Nie chodziło o to, że zabił Hokage, a przynajmniej już nie. Teraz czuł się źle z faktem, że zabił sensei'a osoby, która mimo tego okazała mu dobro i zrozumienie.

- Chcesz? - Białowłosy podsuną mu pod nos miskę z świętą zupą, na pewno nie była tak dobra jak ta ze stoiska staruszka, ale dalej była lepsza niż cokolwiek innego. Cóż, ramen był pierwsza rzeczą którą Naruto zjadł bo chciał, a nie, bo jego ciało tego wymagało. Było to również pierwsze danie z którego smakiem się liczył, a było smaczne. Naprawdę smaczne. - Co? Nie chcesz? - Zapytał z niedowierzaniem starszy gdy Naruto dalej nie tkną dania. Kultura osobista której nauczył go Kakashi krzyczała, że powinien podziękować, ale słowa nie chciały płynąć, skutecznie blokowane przez pieczęcie które straciły na sile przez chwilowy zanik czakry stwórcy, ale po niecałym dniu wróciły do normy, jeszcze bardziej uparte. Orochimaru nie żył, ale Naruto nie sądził, że taki stan rzeczy utrzyma się długo.

W końcu podniósł rękę zrezygnowany sięgając po pałeczki.

- Wiedziałem, że się skusisz. - Uśmiech jakim go obdarzył zabolał. Jak można uśmiechać się tak do osoby, która wyrządziła taka paskudna rzecz? Naruto zaczął wierzyć, że ta uprzejmość to kara. Kara która w przeciwieństwie do cielesnej trafiała w punkt. Danzō powinien się uczyć. - Dobre? - Przytakną. Wiedział jak będzie smakować zanim skosztował choć kropli, jedna z wielu zalet wyczulonego przez brak zmysłu wzroku, węchu. Węch nie osłabł, mimo, że młodszy coraz częściej używał oczu. Cieszył się, że pozostał takim jakim był. Coś stabilnego zawsze było potrzebne, a w jego życiu mało rzeczy można było wrzucić do kosza z napisem "niezmienne". - Małomówny jesteś, dzieciaku. Trochę jak Twój ojciec.

Był bardziej jak Kakashi, ale nie zamierzał się kłócić. Z opowiadań jakie słyszał wynikało, że Minato był zawsze odważny, pewny siebie i mądry, ale nie mógł wierzyć tym słowom, nawet jeśli pochodziły od Hatake. Szarowłosy widział swojego sensei'a jako siódmy cud świata i Naruto nie chciał psuć tego oddania nie potrzebnymi uwagami czy racjonalizmem — Nie wierzył, że jego ojciec samotnie pokonał ponad 100 ninja na raz. Było to możliwe, ale nie sądził, że rzeczywiście do tego doszło.

- Minato bym dobrym dzieckiem i świetnym Hokage. - Ciągną starszy, a on po raz pierwszy poczuł, że ma dość swojego ojca. Miał dość tego, że nie spełniał oczekiwań. Że był mordercą, a nie bohaterem.

Nie pamiętał kiedy te myśli i porównywanie się zaczęło, ale wiedział, że nie było dobre.

Nie było, ale on nie mógł zmusić się do przerwania.

- Szkoda, że umarł tak młodo. - Kolejna z jego win spoliczkowała go. - I Kushina, ta kobieta miała to coś. - Kolejny policzek. Nastawił drugi, już gotowy na dalsze ciosy. - Pamiętam jak bardzo cię wyczekiwała. Zawczasu urządziła Ci pokój, był nawet bardziej strzeżony niż tajna biblioteka, ale martwiła się o ciebie tak bardzo, że nie szło jej powstrzymać. Bardzo chciała być matką.

Zacisną pięść. Jedyne co otrzymała jego matka to jego martwe ciało. Nie zdążyła usłyszeć jego pierwszego płaczu, odeszła z świadomością, że jej dziecko jest martwe.

- Minato też był pod tym względem przewrażliwiony, martwił się o twoja przyszłość i zanim osiągnąłeś wiek odpowiedni by stwierdzi czy jesteś chłopcem czy dziewczynką zdążył namówić mnie na trenowanie ciebie. Trzeci też był w to zaangażowany, no i Tsunade. - Jego ojciec dostąpił zaszczytu poczucia bicia serca, ale tylko dzięki dziewięcioogoniastej bestii która resztkami świadomości splotła ich losy. Jego ojciec oddał mu swoje życie, ponieważ cena wymiany była jasna: Życie za życie. - Kakashi tak bardzo cieszył się, że będzie miał kogoś kogo będzie nazywał bratem i o kogo będzie dba...

Naruto wstał, gwałtownie poderwał się z krzesła które poleciało do tyłu zbyt nagle by nie wywołać zamieszania. Wszyscy spojrzeli w ich stronę, a Naruto zmusił się do zachowania względnego spokoju. Ściskając w rękach pałeczki. Jedna pałeczka wylądowała w gardle szpiega gdy tylko drgną, jakby miał zamiar wyjść, druga została wbita w stół bez większego powodu. Blondyn oddychał ciężko, a każdy haust powietrza jaki brał kosztował go masę wysiłku. Dostał ataku, potrafił się zdiagnozować, tysiące ludzi przechodziło to zanim zginęli z jego ręki. Tylko, że tym razem to on był ofiarą która czekała na ostrze.

- Naruto, wszystko w porządku?! - Krzykną starszy, patrząc na niego oczami przesiąkniętymi przerażeniem. Nie. Nic nie było w porządku. - J-jak mogę ci pomo---

Oczy chłopca zaszły czerwienia a basowy głos odezwał się monotonnie:

- Po prostu się zamknij. - Blondyn kolejny raz sięgną po bestie w sobie. Kurama później zrobi mu wykład na temat uciekania od problemów, zwłaszcza tych emocjonalnych, ale najpierw syn Kushiny musiał się uspokoić. Chłopak torturował się poczuciem winy odkąd spotkał białowłosego, bo sumienie, które ku zdziwieniu Kuramy mało się świetnie jak na warunki życia blondyna, nie pozwało mu na bycie obojętnym w tej sytuacji. Naprawdę nie rozumiał ludzi. - Dość zrobiłeś, nie sądzisz? - Nie miał zamiaru być uprzejmy. Może i żabi sennin nie robił tego specjalnie, ale chłopiec czuł się atakowany i miał w tym rację. - Bachor.

Odwrócił się na piecie z zamiarem podejścia do zabitego wcześniej mężczyzny. Szpieg siedział przy małym stoliku w rogu, a blondyn zadbał o to, by śmierć była czysta. Teraz ninja wyglądał jakby upił się i spał. Nikt nie zwrócił na niego uwagi i prawdopodobnie ciało leżało by tu do zamknięcia.

- Hej, demonie, co myślisz że--

- To sługa Danzō. - Rzucił i dla udowodnienia swoich słów otworzył mu buzię ukazując znak na języku. - Śledzili go. - Sykną, a potem zamarł na moment jakby coś przekuło jego uwagę.

Blondyn przemówił do lisa a ten oddał my kontrolę nad ciałem, dowodem była czerwień która przemieniała się w kolor nieba.

- Nie rób tak więcej. - Warkną po raz pierwszy od czasu "wyjaśnij jak to zabiłeś mojego mistrza". Naruto nie znał go długo, ale mimowolnie stwierdził, że ton jakim się posługiwał gdy był zły wcale do niego nie pasował. Po prostu nie. - Mówię poważnie, dzieciaku. Przez tą bestie straciłem ucznia a ty ojca i matkę. To, że jest dla ciebie miła nie znaczy, że cię nie zabije, że nie stanowi już zagrożenia. - Naruto nie przejął się tymi słowami. Wiedział dokładnie jaki był lis gdy ktoś nie miał jego sympatia i nie miał zamiaru umniejszać jego potędze czy mocy. To był po prostu odruch, zły z perspektywy osoby trzeciej, ale gwarantujący mu jakiekolwiek bezpieczeństwo.

Przytakną dalej nie mogąc wyksztusić słowa. Nie wiedział czemu lis mógł to zrobić, a on nie, ale postanowił, że zapyta o to później. Na razie wyją nóż i sprawnym ruchem odciął anbu korzenia język. Krew prysła, mocno, ale Naruto nie pozwolił, by ktokolwiek ja dostrzegł.

- Nie musiałeś tego robić... - Był Martwy i o tak nie zdał by raportu, ale blondyn wiedział, że pojęcie śmierci jest względne. Naruto też był przecież Martwy. - Trzeba pozbyć się ciała. Pochowany go w lesie. - Na samym początku blondyn planował po prostu zostawić tu ciało nie chcąc męczyć się z jego ukrywaniem, ale jego sensei, a więc osoba wyżej od niego w hierarchii, zdecydował inaczej.

Teraz Naruto grzebał się w ziemi w świetle księżyca. Musiał wykopać dół na tyle głęboki by psy nie wyczuły zwłok. Męczące, ale bezpieczne.

- Wystarczy, bo jeszcze zwłoki wykopiesz. - Zaśmiał się białowłosy mimo sytuacji. Jasnowidz. Wróżka jak nic. — Teraz to Kurama wybuchł śmiechem widząc szkielet. Mina białowłosego zrzedła, a on nagle uznał, że to odpowiednia chwilą by zacząć pisać powieść.

Każdy człowiek czerpie skądś inspiracje. — Pomyślał blondyn nie rozumiejąc co rozśmieszyło lisa i dlaczego jego nauczyciel postanowił zamilknąć.

Wrócił wspomnieniem do wykopanych kości. Ten ktoś musiał długo tu leżeć, bo rozkład kości już postępował. Blondyn westchną i wyskoczył z dziury by potem wrzucić tam martwe ciało kolegi po fachu.

Skrupulatnie zakopał dół po czym przydeptał ziemię. Odwrócił się do swojego mistrza pragnąć zakomunikować, że skończył.

- Dobrze, zbierajmy się, dość wrażeń na dziś. - I choć był jedynym w towarzystwie ktry miał dość, chłopiec się nie kłócił. Jak mógłby podważać słowa mistrza?

~1277-słów~
Miłej nocy Kochani ❤️

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz