~XXIII~

523 52 14
                                    

To było złe, naprawdę złe. Uczucie rozdzierające jego serce i odbierające mu oddech sprawiało, że z jego oczu mimowolnie spływały słone łzy, a on kaszlał walcząc z samym sobą o oddech. To nie był jego pierwszy atak paniki, ale zdecydowanie pierwszy którego nie przeżywał jedynie wewnętrznie. Blondyn tracił wzrok, było mu gorąco, niedobrze... Tracił poczucie swojego ciała i chyba upadł. Nie był pewien, wiedział jedynie, że zrzucił maskę która utrudniała mu oddychanie i mimowolnie chwycił się za gardło, jakby chciał rozerwać materiał je okrywają. To była jedna z chwil w których niebieskooki pragną bezwzględności i pustki, której go nauczono. Pragną jej całym sercem - mocno. Dzwonek dzwonił nieprzerwanie w jego uszach, a pieczęcie paliły jego ciało oczekując, że się opanuje. Wewnętrzna bestia rwała się, chcąc dojść do głosu i, gdyby nie fakt, że nie mógł, oddał by jej kontrole.

- Przepraszam. - Przeprosiny nic nie zmienią i mimo, że blondyn to wiedział z jego ust wypadło kolejne słowo: - Przepraszam. - Było już za późno na emocjonalne błaganie o przebaczenie. - Tak bardzo przepraszam. 

Za późno.

Mimo wszystko ciało blondyna wstało, by dokończyć powierzoną mu misję. Jego oczy wbiły się w Orochimaru, czerwone od płaczu, pełne żalu, a on zamarł przerażony. "Każdego zdrajcę należy zabić" i najpierw zabije Orochimaru a potem siebie, śmierć była jego zbawieniem i w pewnym sensie pragną jej bardziej niż wszystkiego innego. 

- Stój. - Zawołał ktoś za nim, a blondyn dopiero zorientował się jak cicho jest. wszyscy - włącznie ze sługami węża, patrzyli na niego. - Stój przeklęty demonie! - Och? Już wiedział, do czego to zmierza. Blondyn mimo wołania nie zatrzymał się, to była ostatnia chwila w której był wolny i...

Hatake złapał go przykładając talizman do głowy. Płakał. Jego łzy były ostatnim co zarejestrował niebieskooki przed ciemnością. Ta ciemność była jego zbawieniem i w tej ciemności odnalazł ukojenie. Błąkając się po swoim umyśle, nareszcie samotne, odnalazł bibliotekę wspomnień, swoich wspomnień. Młodszy sięgną po pierwszą z brzegu księgę zatytułowaną "Pan Lis".

DZIEŃ PÓŹNIEJ - RUINY ARENY KONOHGAKURE. 

- Czy zabiłeś Trzeciego Hokage? - Naruto nie chciał odpowiadać, nie chciał, nie chciał pamiętać, ani w żadnym wypadku tego przyznawać, ale bezbarwne "Tak" wydobyło się z jego ust niekontrolowanie. Było tak jak powiedział wcześniej jego pan, chłopiec nie mógł go okłamać. - Czy to prawda, że zabiłeś głowę klanu Uchiha, jego żonę i wszystkich któryż tamtej nocy znajdowali się w dzielnicy tego klanu? - Widział jak Sasuke zachłysną się powietrzem patrząc szeroko otwartymi oczami na Naruto. Jego oczy krzyczały by blondyn zaprzeczył, ale on nie mógł zaprzeczyć.

-Tak. - Z oczu Sasuke wyciekły łzy, a Itachi, który, jak się okazało, dalej działał jako anbu Trzeciego, odwrócił wzrok. Tak jak Naruto stał czekając na swoją śmierć, ale jego śmierć nie nadejdzie, nie dzisiaj. Danzō Mrukną "wypuśćcie go" do ANBU korzenia który odpowiadali za to, by nie uciekł. Cóż, gdyby chciał nawet sam Shimura miałby problem z jego powstrzymaniem, ale czarnowłosy Uchiha nie uciekał, może był już tym zmęczony. Itachi zmarszczył brwi i przeklną ślinę gdy wrócił spojrzeniem na tłum i wyłapał zimne oko Kakashi'ego mówiące mu, że musi pomoc chłopcu, i tak by mu pomógł, w końcu blondyn był jego wybawcą.

- Jeśli mogę, Danzō-sama. - Itachi specjalnie nie nazwał ho "Piątym Hokage". - Nie mamy pewności, czy Lis, TWÓJ ANBU korzenia, nie działał na czyjś rozkaz.

-Zarzucasz mi zdradę? - Czując drwinę w głosie starszego Itachi zawahał się, a potem znów wrócił do bezuczuciowego wyrazu twarzy, nie mógł dać się omamić.

-Nie, chce się po prostu upewnić. - Odparł spokojnie patrząc na puste oczy swojego byłego kolegi z oddziału.

- Lisie, nie, Naruto. Dlaczego wybiłeś klan? - Danzō uśmiechną się obrzydliwie. Nawet jeśli Itach chciał pomoc właśnie pogorszył sytuację.

-Zrobiłem to ponieważ chciałem kogoś ochronić. - Odparł naturalnie po czym uśmiechną się smętnie patrząc na zszokowaną twarz najstarszego z synów Mikoto.

- Chronić? Przed czym? - Podpytał z tą samą drwiną.

- Przed staniem się potworem. - Itachi zdusił w sobie chęć spoliczkowania chłopca i odwrócił wzrok patrząc w kierunku w którym patrzył chłopiec. Jego młodszy brat wręcz płoną chęcią zemsty. Czarnowłosy skierował swoje oczy na Kakashi'ego. Szarowłosy milczał z twarzą jakby zaakceptował sytuację.

- Skoro to już wyjaśniliśmy, Itachi Uchiha, wycofuje zarzuty skierowane w twoja stronę i zwalniam cię z kary śmierci. Możesz odejść. - "Tak", czarnowłosy zeskoczył z podniesienia na którym się znajdowali. Danzō zaraz po tym wrócił do Naruto zadając mu kilka nieistotnych pytań, aż w końcu padło: -Czy lis który w tobie mieszka dał Ci życie?

- Tak. - I było to prawda: Blondyn o oczach w kolorze nieba urodził się martwy i to dziewięcioogoniastej bestia była tą która wróciła go do życia. To zdanie wywołało oburzenie, nikły strach który ludzie wyrażali patrząc na niego zamienił się w prawdziwe przerażenie.

- Zabić demona! Zabić go! - Tłum nagle zaczął skandować. - Zabić zdrajcę!

Naruto słuchał tego w ciszy. Fakt, że nie miał maski sprawił, że czuł się jeszcze bardziej nieswojo. Chciał zginąć w bitwie, to było jego jedyne pragnienie co do śmierci, ale młodszy wiedział i akceptował fakt, że nie zawsze ma się to, czego się chce.

- To w porządku? - Kakashi odwrócił się słysząc pytanie. - To w porządku stać tutaj gdy twój brat jest skazywany na śmieć?

- On nigdy nie chciał być moim bratem. Nigdy się nim nie czuł. - Hatake unikną jego wzroku, tak samo jak wzroku swoich podopiecznych. "Chciał być dla mnie kimś, kim być nie może" i mimo, że tego nie wypowiedział, wszyscy dokładnie go usłyszeli. - i nie chce być ratowany, nie przez nas, ani żadną bliskich mu osób.

- Dlaczego? - Sasuke nie krył żalu.

- Ponieważ wie, że skończymy martwi tak jak on, jeśli ruszymy się o krok. - Dopiero teraz poczuli na sobie oczy kryjących się w tłumie anbu. - Itachi już wystarczająco mocno zaryzykował, wystarczy. - Kakashi brzmiał przekonująco, mimo, że sam nie wierzył w to co mówi. - Rozumiecie?

Sasuke przytakną pierwszy, ulga i niepokój wypełniły byłego anbu. Ulga: bo Czarnowłosy nie rzuci się ślepo na pomoc przyjacielowi. Niepokój: bo chciał jego śmierci.

- ...Mniejszym skazuje cię na śmierć! - Tłum skandował, Sakura płakała, a Itach odwrócił się by odejść. Najmłodszy z braci przygryzł wargę. Chciał płakać, ale umysł kazał mu skandować. Przelotnie zerkną na brata a później na Kakashi'ego. Dopiero teraz dostrzegł, że szarowłosy nie zdołał ukryć łez. I oto był: Wzór ninja, bezwzględny zabójca. Naprawdę, jak ślepi byli ci, którzy nadawali mu ten przydomek? - Jakieś ostatnie słowa?

Blondyn przełkną ślinę, a potem ktoś krzykną. Mury zadrgały pod wpływem siły jaką dysponował facet w spiralnej masce. "Obito" blondynowi przemknęło przez myśl. Danzō sykną i wbił swoje oczy w swojego podopiecznego.

- Miałeś go zabić! - Wrzasną, a niebieskooki obdarzył go pustym spojrzeniem.

- Zabiłem. - I skierował swoje oczy na mężczyznę. Miał być mu wdzięczny? Powinien być. Pojemnik kyuubi zmusił się do złości, a lis, którego przebudził uśmiechną się w nim. - Kurama-san, proszę, zaopiekuj się mną.

I oczy chłopca zaszły czerwienią a kły wydłużyły się.

- Przeklęty bachor.

~1107-słów~

Było by mi niezwykle miło, gdybyście zerknęli na mojego Instagrama --->

_starli_chan_ 

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz