~XXXI~

365 38 12
                                    

Wieści o śmierci Danzō rozniosły się po wiosce szybciej, niż Kakashi zdążył zmyć z siebie i blondyna jego krew. Naruto nie odzyskał jeszcze przytomności, ale lis zaklną się, że nastąpi to niedługo jak na jego stan, co trochę uspokoiło nadszarpnięte nerwy starszego.

Opisując w skrócie jego potyczkę z byłym "Hokage", jak to kazał się nazywać martwy już Danzō, była strasznie nerwowa i niesprawiedliwie bolącą dla niebieskookiego ciała. Przywódca korzenia nie szczędził głosu wydając młodszemu rozkazy których niewykonywanie groziła mu niezmiennie śmierć.

Mimo wszystko Kurama nie pozwolił ciału umrzeć, a Kakashi nie pozwolił mu długo cierpieć.

Hatake był niezaprzeczalnie dobry w tym co robił: Potwierdzało to jego rozsławione imię i dopisek o wzorze jakim był. Nie był. Gdyby widzieli go teraz nikt nie nazwałby go "wzorem".

Bądź co bądź, mimo, że Kakashi był naprawdę dobry, ale obecnie nie był wystarczająco dobry, by samemu zabić człowieka pokroju Danzō.

Może w innych okolicznościach: w końcu był kimś kto byłby w stanie zagrozić sennin'om a nawet ich pokonać, ale teraz liczył się czas.

Czas, a raczej brak czasu.

Kakashi potrzebował zrobić to szybko, ale Danzō nie był człowiekiem którego można było szybko zabić. Starzec zbyt mocno trzymał się życia, by to było choćby mniej trudne niż niemożliwe.

I tu wkroczył nowy zdrajca.

Itachi zdecydowanie był ich bohaterem.

Szarowłosy jak i lis wiedzieli, że chodzi tu nie tylko o Naruto, Uchiha celował w Danzō by dokonać zemsty, ale nie było to coś co kwestionowali. Robili to by Naruto przeżył, ale Kakashi nie mógł odeprzeć od siebie satysfakcji z bólu jaki zadawał. Co do Itachi'ego... On również wyglądał na niezdrowo usatysfakcjonowanego. Nie przeszkadzało im to, lepiej mieć jednego więcej przyjaciela niż jednego więcej wroga.

Odkąd starszy z ocalałych braci wkroczył do akcji sytuacja uległa zmianie, Danzō zamkną się nie mogąc sobie pozwolić na tracenie oddechu przez co Kurama odetchną. To było to czego potrzebował, nawet nie wiedział, że zaczął płakać i praktycznie zwijał się w agonii. Nie pamiętał jak upadł, ani nie wyczuł, że nie widzi wyraźnie. Czuł się jakby był czymś nafaszerowany, choć nawet jeśli by był, trucizna dawno powinna ustąpić. 

To ciało i tak zabijało się tak szybko, że Kurama o mało co nie nadążał z leczeniem przez ból jaki czuł. 

Z Naruto nie miał kontaktu: z jednej strony cieszył się, że młodszy nie cierpi, a z drugiej... Dlaczego nie odpowiadał?

Zazwyczaj gdy mdlał fizycznie lądował w swojej podświadomości, ale obecnie zemdlało ciało astralne, więc Kurama nie miał pomysłu, gdzie podziewał się chłopiec. Przyznał z bólem, że trochę zaniedbał jego uczucia gdy chodziło o jego zdrowie, więc może chłopiec najzwyczajniej w świecie się obraził, ale Naruto nie był zwyczajny i zdecydowanie nie był zdolny by zrobić coś takiego.

Nadzieja pozostała.

###

- Nie zaglądaj tak do środka bez mojej zgody, bachorze. - Kurama warkną.

- Nigdy ci to nie przeszkadzało Panie lisie. - Chłopiec odparł swobodnie.

- Nigdy wcześniej nie wyglądałeś, jak mała kopia twojego ojca. - Naruto uśmiechną się, a jego grymas był nawet przyjemny dla oczu, w końcu zawsze wyglądał jak mała kopia swojego ojca. - Zmieniłeś się, długo cię nie było.

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz