~XXXV~

292 25 2
                                    

Gdyby ktoś powiedział mu jeszcze godzinę temu, że osoba, która posądzał o najgorsze czyny, osoba która miała zamiar go zabić, jego bezlitosny pan i przy tym pierwszy człowiek którego kochał, zamiast noża w plecach zostawi mu największe dzieło swojego życia, blondyn prawdopodobnie uznał by go za ślepego szaleńca.

Tylko, że była to bolesna prawda: Jego pan go cenił i zostawił mu coś, co uważał za ważne, a on był tym, który wbił nóż.

Ugryzł rękę która go karmiła i zasługiwał na najgorszą z kar: Trucizna powoli odbierała mu zmysły.

Naruto zdecydowanie nie chciał własnej śmierci, mimo, że wiedział, iż na nią zasługuje. Powinien być dobrym psem i podciąć sobie gardło, ale był tchórzem który zażył truciznę.

Truciznę którą zapewne zwalczy za niecałą dobę.

- Naruto, dobrze, że wróciłeś, mam dla ciebie-- Yamato zamarł, zdecydowanie nieprzygotowany na widok bladej twarzy, potu na skroniach i pieczęci wędrujących po odsłoniętych rękach.

Naruto ledwo stał na nogach opierając cały swój ciężar na drzewie obok.

To nie był obraz który malował na co dzień, nie był chłopcem zachowującym stoicki spokój, nie był nawet w połowie takim, jakim powinna być osoba o jego pozycji: Blondyn wiedział, jak żałośnie wygląda, jak łatwym celem się stał i nie mógł powiedzieć, że go to nie obchodziło — a bardzo chciał by tak było.

- Na mędrca, wszystko w porządku? - Gwałtownie cofną się przed wyciągniętą dłonią, oczy momentalnie zamknęły w grymasie, czekając na cios. Głupi, głupi on... - Hej, spójrz na mnie...

Chociaż właściwiej było powiedzieć "otwórz oczy".

- Powinieneś się położyć, masz gorączkę, czy...

Jak na zawołanie blondyn zzieleniał, jego posiłek podszedł mu do gardła, a on jak dziecko wyrzucił jego część na trawę niedaleko. Docenił teraz fakt, że byli tu sami, bo skrzywienie na smak części wymiocin które przełkną, nie powinien nigdy pojawiać się na jego twarzy.

Nic nigdy nie powinno się na niej pojawić.

Jego pan nie lubił głupich emocji szalejących po niej.

- Idź do łóżka, Naruto. - Rozkaz był naładowany troską do jakiej nie był przyzwyczajony. Yamato nie był jak Kakashi, ale to coś znajomego w jego oczach kazało słuchać. Blondyn posłuchał, choć już wcale nie musiał. Jego nauczyciel dowie się o tym jak dotrą do wioski: Dowie się, że blondyn już dłużej mu nie podlega, że ich wspólne przygoda skończyła się zanim zdążyli się pozabijać.

Szkoda.

Blondyn nie mógł zliczyć ile razy chciał wypatroszyć tego mężczyznę.

Tak, sensei. — Niebieskooki odpowiedział, po czym zatoczył się stawiając pierwszy krok. Lis wewnątrz niego trząsł się z wściekłości, smutku i wysiłku. Musiał utrzymać swój pojemnik przy życiu. Musiał utrzymać tego małego drania i zdecydowanie nie robił tego z obowiązku.

Gdy tylko zniweluje ta cholerna truciznę, zrobię Ci taką jesień średniowiecza*, że odechce ci się takich numerów na następne tysiąc lat. — Wysapał, trochę bardziej zmęczonym głosem niż chciałby przyznać.

Naruto zdecydowanie znal się na truciznach i zdecydowanie celował w siebie na poważnie, lis mógł tylko mieć nadzieję, że gdy próbą otrucia się nie wypali, jeśli oczywiście podoła, blondyn nie sięgnie po drastyczniejsze środki.

Był zbyt zmęczony by myśleć o zabezpieczeniach, ale jego ciało wykonało odpowiednie czynności automatycznie: nie pytając o zgodę, jakby dalej było sterowane przez, obecnie, niemiłosiernie pałace jego skórę pieczęcie.

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz