~XXVII~

400 34 5
                                    

Blondyn w ogóle nie był podobny do swojego ojca. — Jiraiya zdołał wywnioskować to dopiero po miesiącu treningu w którym chwalił blondyna co chwilę, jakby to miało sprawić, że stanie się lepszy. Białowłosy głowił się jak daleko może paść jabłko od jabłoni gdy zauważył, że chłopiec jest bardziej jak dzikie zwierzę, bardziej jak lis, niż człowiek. Poza wyglądem nie było w nim nic z ojca: no może jeszcze łatwość do nauki, ale to równie dobrze mogłaby jedna z cech jego matki.

Mimo wszystko fakt, że młodszy nie był taki jak sennin sobie założył pozostawił... Niesmak. Oczywiście mężczyzna zdawał sobie sprawę, że była to tylko i wyłącznie jego wina, ale nie mógł przestać o tym myśleć, tym samym odtrącając chłopca trochę bardziej niż by chciał.

Pewnego wieczoru, po dwóch miesiącach wspólnej tułaczki chłopiec schylił przed nim głowę, głęboko, niemal do ziemi i wyszeptał ochrypłym głosem "Dziękuje za wszystko i... Przepraszam".

Nie porozmawiali o tym, choć białowłosy wiedział, że muszą. Wiedział to a mimo wszystko jedynie skinął głową tłumacząc sobie, że zrobi wszystko jutro, nawet jeśli wiedział, że najprawdopodobniej nie zdoła tego zrobić. 

Nazajutrz chłopca nie było i Jiraiya w reszcie poczuł... Co poczuł? Nie był wstanie skonkretyzować tego do jednego uczucia, ale zdecydowanie wybijająca się z tych okrutnie szczęśliwych uczyć była ulga.

Teraz czuł się z tym źle, ale wtedy, wtedy cieszył się, że ten przeklęty lis zostawił go w końcu w spokoju.

Blondyn który widział jego reakcje i słyszał jego myśli z za okna nie poczuł w zamian nic.

Nie był zaskoczony, smutny czy nawet zły. To uczucie było puste, a ta znajoma pustka dawała mu ukojenie. Wiedział. Wiedział, że było one znikome i zdecydowanie nie powinien go lubić ponieważ pozostawi po sobie niedosyt i gorycz, ale mimo wszystko oddał się jej. Cały i bez wahania.

###

Znalezienie Tsunade nie zajęło mu długo.  Nie ukrywała się, nie, była na tyle beztroska by zasnąć w barze pełnym nieznajomych, i nawet nie ocknęła się gdy ukazał swoje mordercze intencje.

To było niepokojące, nieodpowiedzialne i w głowie Naruto pojawiło się pytanie czy aby na pewno powinna zostać przyszłym...

Tępy ból przeszył jego ciało, a on czuł się jakby coś rozsadzało go od środka. Było tak ilekroć myśli szły w niewłaściwym według pieczęci kierunku, przysięga dalej istniała a one dalej trzymały go w ryzach. Nie były na tyle użyteczne czy silne by zatrzymać lisa i stłamsić jego obecność, ale dalej na tyle, by blondyn kaszlał krwią ilekroć myślał o jakiejkolwiek "zdradzie", nawet nie bezpośrednio.

- Co tu robisz, młody? - Blondynka spytała. To było ich pierwsze spotkanie w którym była świadoma, nie pijana, i zapytała akurat go, co tu robi.

Albo była tak dobra, albo nie lubiła gdy dzieciaki przebywały w barach. Obstawiał pierwszą z opcji ponieważ jego wygląd daleki był od wyglądu dziecka. Blondyn co prawda nie używał już maski, nie pełnej i bynajmniej nie lisiej, ale poszedł w ślady Hatake i zakupił materiałową maskę zakrywającą pół twarzy. To było bezpieczne: nikt nie zwracał na niego takiej uwagi, a i pieczęcie pływające na jego ciele nie były widoczne. Niebieskooki dalej ich nie lubił, ale czy można lubić coś co odbiera ci wolną wolę?

"Siedzę" napisał na kartce przed sobą. Tsunade przewróciła oczami.

- Wiem, pytam, co robisz w takim miejscu? Nigdy cię tu nie widziałam, a nie wyglądasz na osobę lubiącą hazard czy choćby alkohol. - "Nie?" pił, nie mało i zdecydowanie nie z umiarem, ale nie należało to do listy rzeczy które w rzeczywistości lubił. Robił to gdy musiał, gdy my kazano, ale nigdy dla przyjemności. Hazard... Szczerze nigdy nie próbował.

- Jesteś wkurzający dzieciaku. - Nie była pierwszą która mu to powiedziała. Gdy przebywał dłużej z jakąś osoba poza Danzō zawsze słyszał, że jest "dziwny" albo "wkurzający". Jeszcze jednym wyjątkiem był Kakashi który prawdopodobnie nigdy nawet tak o nim nie pomyślał. On wiedział, wiedział i akceptował go.

Tęsknił za Kakashi'm.

- W porządku, zagrajmy, jeśli wygrasz, zrobię co zechcesz, a jeśli ja wygram, powiesz mi o sobie kilka rzeczy, okay? - Blondyn przytakną po czym nagle sprostował "nie mogę mówić, ale mogę napisać". Kąśliwe "oczywiście" znaczyło, że blondynka miała to na myśli od początku. - Masz pojęcie jak w to się gra? - Blondyn przytakną, a w jego głowie ukazało się obce wspomnienie człowieka, który grywał w gry równie często co pił i kradł. A był zawodowym złodziejem poszukiwanym praktycznie wszędzie i kochankiem alkoholu. Niebieskooki miał więcej niż pojęcie. - Zacznijmy więc.

Gra z Tsunade przypomniała trochę wojnę, ale to ona była tą która się broniła. Naruto szło... Zadziwiająco dobrze. Lis rzucał co chwilę niewybredne komentarze gdy tylko zostawiał pole w którym blondynka mogłaby się odegrać, ale chyba był jedynym który je widzi, ponieważ lis miał tendencje do liczenia kart i Nastolatek wiedział, że gdyby to lis siedział na miejscu kobiety, już dawno by przegrał.

"Wygrałem" oznajmił po raz kolejny podnosząc napisana dwie rundy temu kartkę. Tsunade bowiem stwierdziła, że "do trzech razy sztuka" i uparła się by zagrać jeszcze raz.

- Dobra - mruknęła marudnie. - Czego chcesz?

Nie pamiętał jak skończyli walcząc, ani nawet jak walce znalazł się w jej pokoju. Uleczyła rany które zadała a on zdał sobie sprawę, że umarłby.

- Byłam zbyt ostra, naprawdę przepraszam po prostu... - Ścisną delikatnie jej rękę. Nie miał do niej żalu, ba, był naprawdę zadowolony, że mógł stoczyć te walkę. - Naprawdę... - I on zaczął leczyć jej rany. - Nadal coś tam masz młody?

Miał. Dużo. Dużo więcej nie przypuszczała, ale nie w porządku było jej mówić, że nie poszedł w tej walce na całość bo chciał... Chciał...

- Czy... Możesz zrobić to jeszcze raz? - Mówiła o wejściu do głowy, ponieważ podczas walki w pewnym momencie spanikował i przekazał jej wiązankę przeprosin i słów jak głupi był. Jest.

— Moje to robić niezależnie od poziomu czakry. — Uśmiechną się. — Jednak gdy mam jej mniej mogę czasami nie zdołać uśmierzyć bólu.

Blondyn przytaknęła i w skupieniu wpatrywał się w jego oczy.

— Zacznę od początku. — Przytaknęła pozwalając mu mówić dalej, choć prawdopodobnie mówiłby nawet bez jej pozwolenia. — Mam na imię Naruto, jestem synem Minato Namiakze i Kushiny Uzumaki, pojemnikiem lisiego demona i lisem. — Obserwował, jak jej oczy marszczą się w akcie niezrozumienia, może szoku. Blondyn dopiero po chwili zdołał stwierdzić, że jest delikatnie przytulany, ciepło, niemal z matczynym namaszczeniem. Ślimacza Księżniczka uwierzyła mu na słowo i naprawdę to docenił. — Byłem ANBU korzenia, dostałem rozkaz i nie było sposobu by go obejść, ale to mnie nie usprawiedliwia.

Sposób był, mógł zawsze oddać swoje życie, ale te kłamstwo pieczęcie nagle przemilczały. Zdecydowanie były wygodne.

— Trzeci Hokage, twój sensei, zginął z mojej ręki podczas ataku Orochimaru na wioskę. — Ciągną dalej, ale czuł jak jej ciało lekko drży. — Na rozkaz Danzō-sama który tymczasowo objął jego stanowisko. Nie mogę pozw...

Zerwał połączenie a z jego nosa, uszu i ust wyciekła krew. "Nie mogę pozwolić by objął to stanowisko na stałe." nie mógł. Chciał dokończyć opowieść, ale został porwany przez czerń. 

~1122-słów~

Nie rozwodząc się zbytnio oto rozdział. Miłej nocy i zdrowia, kochani!

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz