~XXXVIII~

229 18 0
                                    

Jiraiya był wściekły. Wyruszyli już następnego dnia po popisie władzy Naruto. Tak jak chłopiec powiedział: jego dawna towarzyszka nie chciała słychać domysłów i skarg gdy ten poruszył temat misji. Ukryła zdziwienie gdy chłopak oznajmił jej, że idzie z nimi, nie pytała, nie zakazywała mu.

Nie zrobiła nic co mogłaby podważyć jego autorytet, nawet nie spytała o człowieka który miał im towarzyszyć!

Ufała młodemu mężczyźnie w sposób w jaki nigdy nie zaufałaby mu. Nigdy też nie zaufała w ten sposób Minato i zawsze miała "ale" do planów ich mistrza. To zaufanie sprawiało, że Ropuszy Mędrzec gotował się z wściekłości.

Naruto był niczym nieokiełznana bestia, niebezpieczny i szalony morderca, który zabija bez większych powodów. Nie można było mu ufać, a powierzenie mu czegoś wydawało się białowłosemu szaleństwem. Ten dzieciak nie miał żadnych cech dobrego i odpowiedzialnego przywódcy. Był narzędziem! Nie powinien nigdy mieć pod sobą ludzi.

Tylko im zagrażał, wysysając ich na bitwy których nie mogli wygrać.

Taki był — a przynajmniej był taki w oczach swojego ojca chrzestnego.

Według Sasuke, Sakury, a przede wszystkim Sai'a Naruto był dobrym przywódcą, strasznym, o olbrzymiej mocy, ale dobrym. Sasuke nie mógł nie odczuwać ulgi gdy okazało się, że Yamato zostaje odsunięty od dowodzenia. Nigdy go nie lubił, nie był jak Kakashi mimo, że usilnie starał się go grać. Były Anbu był żołnierzem, może dobrym strategiem, ale przede wszystkim nadawał się do wykonywania rozkazów.

Sasuke natomiast był podobny do Kakashi'ego. Naruto też. I Sukae.

Mężczyzna szedł z tak pogodnym uśmiechem, że wydawał się być odklejony, ale młody Uchiha wiedział, że obserwuję każdy ruch, szmer... Jego oczy wypatrywały niebezpieczeństwa niczym oczy jastrzębia szukające ofiary. Kakashi też tak robił, Naruto wytłumaczył im kiedyś, że czyta ta swoją książkę tak długo, bo tak naprawdę jej nie czyta. Zawiesi wzrok na słowie lub dwóch, ale przede wszystkim obserwuje otoczenie. Sasuke wiedział, że maska znudzonego życiem męczennika była maską i tylko maską. Znał Kakashi'ego, szaro włosy opiekował się nim, gdy był jeszcze małym dzieckiem, dzieckiem które przeżyło tragedię.

I tamten Hatake był czuły, delikatny i tak opiekuńczy, że Sasuke trudno go było odpychać.

Ich relacje zmieniły się, ale był pewien, że może na niego liczyć, nie ważne co powie i co zrobi.

- Zróbmy sobie przerwę. - Sukae odezwał się po raz pierwszy od wyruszenia, chociaż Uchiha był pewien, że prowadził z Naruto ożywioną rozmowę.

Wszyscy spojrzeli na blondyna, z desperacją szukając aprobaty tego pomysłu. Młodszy bez zastanowienia usiadł na ziemi. Grupa spojrzała na niego zaskoczona, ale bez słowa poszła w jego ślady. Myśleli, że będzie się kłócić. Byli na otwartej drodze, a niebieskooki był paranoikiem jeśli chodziło o bezpieczny odpoczynek, więc nie sądzili, że tak ochoczo wykona polecenie. Nawet nie prośbę, nie sugestie, polecenie.

Jakby to Sukae był tym, który im dowodzi.

Sakura postanowiła rozpocząć rozmowę.

- Sukae-san, jak poznałeś Kakashi'ego-sensei i Naruto? - Blondyn nie dostał należytego tytułu, ale Ropuszy Mędrzec wydawał się jedynym który zwrócił na to uwagę. Drgną lekko oparty o jedno z drzew na przeciwko niebieskookiego, jakby rzucając wyzwanie. Jego oczy krzyczały "zareaguj", ale Naruto nie zwracał na niego uwagi.

Brązowowłosy uśmiechną się wyjmując coś z kieszeni spodni. Fotografia, na której odbił się upływ czasu, przedstawiała zamaskowanego Naruto skrobiącego coś w kawałku drewna, obok niego siedział Kakashi, wskazując coś palcem.

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz