~XII~

962 86 71
                                    

- Hokage-sama! - Kakashi wpadł do gabinetu niedługo po tym, jak usłyszał co się wydarzyło podczas jego nieobecności. - Chce by Naruto został przydzielony do mojej drużyny.

Hokage siedział za biurkiem z zakłopotany wyrazem twarzy. Przed nim stał Itachi, spokojnie czekając na reakcje.

- Dlaczego ty...? - Kakashi wiedział trochę więcej niż powinien, ale widok starszego brata Sasuke i tak go zszokował. - Itachi...

- Trochę minęło, Kakashi-San. - Itachi nie wydawał się być zakłopotany, ale prawdopodobnym było, że cały czas utrzymywał maskę niczym idealny ninja. - Jak się trzyma...

- Tak, dokładnie cztery lata. - Kakashi odparł bezuczuciowo. - Sasuke wciąż nie potrafi sobie wybaczyć, twierdzi, że jesteś niewinny.

- Mam nadzieję, że nie przysporzył ci kłopotów. - Szarowłosy zdusił w sobie śmiech. Nie był kimś kto powinien zajmować się dzieckiem i czarnowłosy podkreślał to tyle razy, że Hatake zdecydował się zajmować się nim nie będąc widocznym.

- Złote dziecko... - Uśmiechną się sztucznie.

##

Był zdenerwowany. Nie, to było coś więcej niż zwykle poirytowanie. Kakashi był wściekły w najgorszym tego słowa znaczeniu. Spodziewał się po Danzō wszystkiego, mimo, że musiał przyznać, że przez ostatnie wydarzenia zyskał w jego oczach i tak niepokój zjadał go od środka odbierając zdolność do prawidłowego myślenia.

- Gdzie jest Naruto?! - Kakashi złapał już rannego przywódcę korzenia i przyciągną do siebie. Danzō spojrzał na niego nieczule, szarowłosy zapomniał jak nie przyjemny był wzrok mężczyzny.

- Jeśli jeszcze żyje znajdziecie go w izolatce, ale nie radzę tam wchodzić. Ten chłopiec zatracił się w kłamstwach demona. - Były ANBU przysiągłby, że słyszał w głosie przywódcy korzenia nutę smutku. Mogła to być jedynie gra, ale mimo wszystko Hatake ją zapamiętał. Wyminął Danzō i nie odwracając się za siebie pobiegł do wskazanego celu. Drzwi były zapieczętowane.

- Cholera! - Uderzając ręka w metal Hatake zsuną się po drzwiach. Pieczęcie wyglądały podobnie do tych z ciała Naruto, i unikając uderzenie poruszyły się. - Wpuśćcie mnie, błagam...

Błaganie rysunków na ścianie nie przyniosło jednej rezultatów. Hokage dobiegł do wściekłego Hatake i położył mu rękę na ramieniu.

- Z Naruto będzie w porządku, pokój otworzy się gdy chłopiec odzyska kontrolę. - To wcale nie uspokoiło syna białego kła, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej irytowało. Hokage wiedział, że Naruto był zamknięty od dwóch dni, ciężko ranny i nie zezwolono mu nawet na sen czy napięcie się wody ponieważ był pod kontrolą demona, jakby fakt, że kyuubi go kontrolował czynił chłopca nieśmiertelnym. Danzō nie gwarantował jego życia: nie odzyskał również kontroli mimo, że zawsze trwało to stosunkowo krótko. Hokage wiedział o tym wszystkim i nie kiwną palcem!

Od Shimury nie oczekiwał niczego, mimo wszystko Danzō jako sadysta zapewne znęcał się podobnie nad każdym swoim podopiecznym które popełnił błąd, ale Sarutobi powinien był zredagować.

- A jeśli Naruto już niema? - Odgłos dzwonków rozniósł się po korytarzu gdy Hatake rzucił swoją jednym o ścianę zdając sobie sprawę z tego co zrobił powoli podniósł się by po niego pójść, ale zamarł w bezruchu. Zza ściany dobiegło go dzwonienie. - N-Naruto?

- Nie, ale jest bezpieczny. - Basowy głos sprawił, że wraz z Hokage zacisnęli pieści. - Nie oddam mu kontroli dopóki nie zapewnisz mu bezpieczeństwa. Mogę być dziewięcioogoniastym lisem, demonem czy czymkolwiek co powiesz, ale nie mam ochoty patrzeć jak te robaki znęcają się nad małym chłopcem. Wszystko ma swoje granice.

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz