~VII~

1.1K 77 37
                                    

- Ten chłopiec, mój partner, to syn mojego mistrza. To Naruto. Wiedziałeś, że żyje, a mimo tego to ukryłeś ten fakt by stworzyć sobie nowa zabawkę. - Hatake zacisną pieści.

- Dziecko twojego mistrza urodziło się martwe. - Danzō zachował spokój gdy mówił. - Hiruzen sam potwierdził, że noworodek jest martwy, nikt nie mógł wiedzieć, że to dziecko w rzeczywistości jest "martwym" dzieckiem czwartego Hokage. - Starszy nie skłamał w tej rozmowie ani razu, miel plan i postanowił się go trzymać. - Hokage oddał mi pojemnik demona, nie obchodziło go, jak go wykorzystam. Po prostu nie mógł na niego patrzeć. A ja użyłem go do tego, do czego zawsze miał służyć: do ochrony wioski. Włożyłem w jego kształcenie mnóstwo pracy, choć owszem, przyznaje, nie nauczyłem go ani liczyć ani pisać, ale to naprawdę nie było mu na te chwile potrzebne. Nie musiał tego umieć, jako niewidomy i tak nie był w stanie odczytać tego, co napisałem, więc uczenie go czegoś takiego było strata czasu.

Poza tym jeśli potrafił by czytać byłby trudniejszy w obsłudze. Inteligentnymi, oczytanymi ludzi trudniej było manipulować. Danzō odłożył te myśli na bok. Najważniejsze było to, że Naruto należał do niego i tak miało pozostać.

- Myślisz, że uwierzę, że Hokage-sama oddał Ci dziecko tak po prostu? - Nie liczył, że szarowłosy uwierzy. Przede wszystkim, Hatake nie musiał mu wierzyć. - W dodatku, uważasz, że włożyłeś w jego naukę sporo pracy ale jedyne co zrobiłeś, to wlałeś mu do głowy gotowe informacje, nie patrząc na to, czy wypaczysz jego osobowość czy nie!

-Osobowość? - Danzō parskną śmiechem. - To tylko narzędzie, poza tym, to nie tak, że cokolwiek czuje.

To było niemożliwe.

-Nie czuje? - Kakashi przypomniał sobie samego siebie. Wtedy gdy wstępował do ANBU, wtedy gdy jego oczy były tak puste. - Czuje. Każdy coś czuje, a on nie zachowuje się, jakby nie czuł.

Szarowłosy sam czuł kiedyś pustkę, choć teraz odczuwał emocje odpowiednio, pamięta jak ta pustka go pożerała. Nie sądził, że młodszy jest taki: już nie. Już powinno być w porządku. Już się śmiał, uśmiechał, złościł i smucił... Chyba, że robił to, bo odczuł, że Hatake wymaga iż taki będzie.

- Nie zachowuje? - Zapytał Danzō unosząc brew. - Może i tak, wiesz, ten lis ma to do siebie, że potrafi być dokładnie takie, jakiego oczekujesz. - Hatake o tym wiedział, ale mimo wszystko miał nadzieję, że nie o to chodziło w ich relacji. Nie mogło o to chodzić, ponieważ Kakashi nie oczekiwał od swojego partnera niczego. - Zdajesz się o tym wiedzieć ale jednocześnie to wypierać. Kakashi... Posłuchaj mnie teraz uważnie, to dziecko w całe nie jest dzieckiem. Jest demonem, nie zauważyłeś?

- Nie rozumiem. - Wymamrotał Kakashi. - Co masz na myśli mówiąc, że jest demonem? Nie jesteś głupi Shimura, wiesz, że mimo tego, że w chłopcu jest demon, to on sam nim nie jest. - Tak, Danzō nie był głupi, można wręcz powiedzieć, że przewyższał inteligencją prawie wszystkich w wiosce. Na ustach starca pojawił się mały uśmiech, to był jeden z tych złowieszczych uśmiechów, które paraliżowały prawie każdego. Hatake to dostrzegł i wrócił do swojej zobojętniałej maski, dał się ponieść emocją, był zbyt bezczelny. Mógł zostać zabity za obrazę przywódcy korzenia, a Hokage nie mógłby go skazać: rada była zawsze po stronie Danzō. 

- On nie jest tylko synem twojego mistrza i jego żony. Ma w sobie geny demona. - Przywódca korzenie nie rozwiną tej myśli. - Dlatego może włazić Ci do głowy, dlatego nie ma wyrzutów sumienie gdy kogoś zabija, dlatego bez zawahania zjadł by człowieka gdyby mu pozwolono. To w 25% demon.

-Ty również potrafisz włazić komuś go głowy. - Zauważył Kakashi.

- Piję jego krew raz dziennie. - Hatake nie potrafił opanować szoku. Danzō pogratulował sobie, postanowił być szczery, ale ta jedna rzecz rzeczywiście mógł przemilczeć. - Rozumiem, że mi nie wierzysz, nie winie cię, że jesteś nie ufny i nie zabronię zaangażować w to Hokage, śmiało, przyprowadź go tutaj, ale nie zagwarantuje, że się nie zwiedziesz. - To jeszcze bardziej pogłębiło dezorientację ANBUw masce wilka. 

- Tak zrobię. - Kakashi przełkną nieprzyjemne uczucie i oddalił się bez słowa. 

Shimura zaśmiał się cicho do siebie. Czy postąpił dobrze? Czy powinien puszczać Hatake od tak?  Dotkną palcami nasady nosa i ponownie zaśmiał się cicho. Następnego dnia padły równie ciche słowa "Sowo, przyprowadź do mnie demona". 

Jednak demona nie było, a gdy tylko sowa to odkryła została ogłuszona. Naruto nie mógł dłużej czekać, to musiało stać się teraz. Wiedział, że Itachi i Sasuke wyszli jak to mieli w zwyczaju, do lasu, by odbyć swój wieczorny trening. Tym razem nie dane im było wrócić do domu. Lis zadbał o to, by nie mogli wrócić. Nazajutrz, gdy słońce ledwo co wyszło zza koron drzew, mieszkańcy wioski liścia doświadczyli okropnego widoku: Dzielnice klanu Uchiha pokryte były szkarłatem. 

- To nie braciszek! Braciszek był ze mną! - Ostatni z dwójki ocalałych krzyczał bliski płaczu, gdy ANBU wyprowadzali jego starszego brata. Itachi nic nie powiedział, tak, nie był to on, ale nie mógł tego powiedzieć, Danzō nie mógł wiedzieć, że nie podołał, że ktoś zrobił to za niego. Wątpił, by Danzō wydał rozkaz wybicia klanu i zostawił go jak i Sasuke w spokoju. Ktoś musiał działać za jego plecami i był temu komuś wdzięczny. - Puśćcie, braciszka!!!

Szloch wydobył się z gardła 7 latka. Dlaczego mu nie wierzyli? Dlaczego Itachi nie próbował im wytłumaczyć? Młodszy stracił niedawno całą rodzinę, nie uniósł by straty jeszcze jednego członka. I nagle coś się stało. Krew trysła, starszy Uchiha wykonał pieczęć i uśmiechną się. 

- Ja, Itachi Uchiha, przyznaję się do rzęzi w klanie Uchiha. - I znikną w kłębie dymu. Chłopiec upadł, tak samo jak cztery ciała.

- Ten sukinsyn! - Danzō wydobył z siebie pomruk niezadowolenia. Ne oczekiwał takiego obrotu spraw, to nie miało potoczyć się tak: Itachi miał zostać wyprowadzony i stracony, by prawda nigdy nie wyszła na jaw. - Przestań się mazać bachorze. - Shimura zdecydowanie miał zły humor, Itachi, który nawet nie poinformował go o tym, że zamierza tej nocy wybić klan postanowił dopuścić się jego zdrady. - I jeszcze ten przeklęty demon... - Który dla zabawy postanowił oddać kontrolę demonicznej bestii i ogłuszył przy tym pół jego oddziałów. - Wszystko nie idzie tak, jak powinno...

Ale wszystko szło z godnie z planem. Planem Naruto. Planem szalonym i nie mającym gwarancji powodzenia. W każdej chwili coś mogło pójść nie tak — mogło, ale nie musiało i tego chłopiec się trzymał. Nadzieja była ostatnią rzeczą która mu pozostała gdy oddawał swoją świadomość demonowi. Była to cena za użycie jego mocy. Potrafił ją kontrolować, ale by utrzymać kontrolę musiał się nie mało wysilić, a później i tak została tłamszony przez ognista bestie. To była kwestia czasu, cały plan opierał się na tym, by oddać kontrolę jak najpóźniej. Chłopiec uśmiechną się do demona w nim.

— Moglibyśmy zostać przyjaciółmi, panie Lisie.  Lis nie odpowiedział.

~1092-słow~

Wesołych świąt!

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz