~VI~

1.2K 98 27
                                    

- Co mu powiedziałeś? - Kakashi zapytał, ale nie spodziewał się usłyszeć odpowiedzi. Naruto zresztą nie miał najmniejszego zamiaru odpowiadać. Byłoby to umyślne naruszenie zasad, a było to ostatnie czego pragną w obecnej sytuacji. Chciał korzystać z dnia swobody jak tylko mógł. Powinni już dawno stawić się u Danzō. Powinni. Ale wyglądało na to, że żaden z nich nie miał na to ochoty. Nagle Kakashi westchną ociężale. - Kiedy zostawiłeś tu znacznik?

Naruto policzył na palcach po czym powiedział cicho.

- Minęło 34 dni odkąd tu jest. - Hatake zdał sobie sprawę jak łatwo młodszy mógł wtargnąć do jego domu i zabić go, jeśli dostałby taki rozkaz. Nagle Naruto zaczął kaszle krwią, więc Kakashi zdaja jego maskę i otarł mu usta z czerwonej cieczy.

- Dalej jesteś trochę zbyt młody. - Uśmiechną się i zabrał rękę. Chwile na niego patrzył, po czym wstając zapytał: - Jesteś głodny? - Naruto zaprzeczył, nie był przyzwyczajony do regularnego jedzenia posiłków, zresztą, żaden ANBU, ani ten korzenia, ani ten "zwykły" nie był do tego przyzwyczajony. - Hmm... Nigdy nie byłeś w gorących źródłach, prawda? Chcesz tam pójść?

- Możemy pójść do gorących źródeł? - Zapytał z wątpliwością w głosie.

- Oczywiście, jeśli tego chcesz. - Młodszy po chwili zastanowienia przytakną. - W porządku, chodźmy. - Hatake spojrzał na zegar. - O tej godzinie nikogo nie powinno tam być. 

Po chwili byli już na miejscu i Kakashi z zadowoleniem stwierdził, że nikogo nie ma. Pamiętając, że młodszy i tak nie widzi w sposób normalny, ściągną maskę i resztę ubrań wchodząc powoli do ciepłej wody. To było miłe uczucie. Nagle zauważył, że niepokój wkradł się na twarz jego młodszego towarzysza. 

- Coś nie tak? - Naruto podszedł niepewnie do krawędzi i zanurzył nogę w wodzie. Kakashi obserwował tatuaże, a raczej pieczęcie które nagle poruszyły się i owinęły wokół twarzy dziecka. Im bardziej się zanurzał tym czarniejsza była jego twarz. Natomiast nogi stały się niesamowicie jasne: Kakashi po raz pierwszy ujrzał skórę chłopca z innego miejsca niż z twarzy i zdał sobie sprawę, że dziecko było równie białe co kartka papieru. 

Młodszy zanurzył jedynie nogi, jakby bał się, co stanie się z jego ciałem gdy pójdzie dalej. 

- Te tatuaże... - Kakashi natychmiast się poprawił. - Te pieczęcie...

- ... - Hatake zrozumiał, że chłopiec nie może nic powiedzieć i miał już zmienić temat, gdy się odezwał. - Danzō-sama powiedział, że nie mogę nikomu ich pokazywać. - A mimo wszystko Kakashi je widział, co oznaczało, że złamał zasadę. W tej chwili powinien przeżywać katusze, ale ze zdziwieniem stwierdził, że tak naprawdę nie czuł nic. - To zakazane pieczęcie. 

- Zakazane, nie "przeklęte"? - Kakashi podjął temat. 

- Stworzył je Orochimaru na rozkaz mojego pana. - I nie powiedział nic więcej, mimo, że zdawało mu się, że odkrył ich słabość: Wodę. To  było tak banalne, że Naruto, ani nikt inny, kto zna możliwości Orochimaru nie pomyślałby, że tak złożona i trudna pieczęć z której pomocą można było kontrolować ponad setkę ludzi, może mieć tak banalną słabość. Jednak to nie koniecznie musiała być słabość wszystkich pieczęci, Naruto to rozumiał: Pieczęć była żywa, więc to mógłby być jedynie jej osobisty strach. Nie pomyślał też o tym, że wykorzysta to w przyszłości, jego umysł nie pozwoliła mu na to.

- Rozumiem. - A przynajmniej sądzę, że rozumiem. - Kakashi podrapał się po głowie. Mimo wszystko było w porządku tak jak było: A przynajmniej takie wrażenie sprawiał chłopiec. - Czy ktoś jeszcze ma takie? 

Chłopiec nie wiedział, ale nie sądził, że był jedynym. To były naprawdę dobre pieczęcie, jednak nie można ich było rozdawać na prawdo i lewo: pieczęcie żyły, by stworzyć jedną, potrzebowano tysiąca żyć. Orochimaru słyną z tego, że bawił się z nieumarłymi, ale mimo wszystko młodszy szczerze wątpił w to, że wężowy-sennin był autorem, wydawał się jedynie wykonawcą. 

- Nie wiem. - Odparł z godnie z prawdą. - Ale to nie możliwe, bym był jedynym. 

Nagle Hatake wstał, młodszy zdezorientowany zrobił to samo. Nikogo nie wyczuł, co oznaczało, że musiał być to ktoś poziomem dorównujący Hokage. Czuł, jak Kakashi się spina i nie mógł opanować niepokoju. 

- Widzę, że świetnie się bawicie. - Rozpoznał ten głos natychmiast. Upadł do ziemi kłaniając się swojego panu: Danzō był znudzony czekaniem. - Chyba musimy coś omówić, demonie. - Jego ciało zareagowało: Jego pan ponownie był zły i ponownie była to jego wina. 

- To ze mną wpierw powinieneś pomówić... - Kakashi nie ukrywał żądzy mordu. - Wytłumaczyć mi, dlaczego nie powinienem iść z tym do Hokage i zobaczyć, jak ścinają twoją głowę. 

- Ponieważ twoja głowa może paść na ziemię pierwsza: tak samo, jak głowa tego chłopca. - Naruto poczuł na sobie ciężar umysłu przywódcy korzenia, czuł, jak obcy umysł tłamsi jego własny, aż w końcu znalazł się w klatce razem z lisem. Jego serce zabiło szybciej, gdy wielka lisia łapa prawie go przytrzasnęła. Danzō i Hatake stali na zewnątrz. Młodszy po raz pierwszy ujrzał kolory swojego partnera, ale i kolory swojego pana. Uznał by tę chwilę za piękną, gdyby lis właśnie nie starał się przeciąć go w pół. - Skoro pragnąłeś rozmawiać zróbmy to tutaj. Słucham cię. 

Szarowłosy był zdezorientowany. Nie wiedział co się stało i jak się stało, nagle został wciągnięty do głowy dziecka a tępy ból przypomniał mu się zaraz po tym, jak spróbował się odezwać. Nagle Naruto rykną z bólu. Jeden z pazurów przeciął mu plecy.

- T-to... - Nie widział szans na to, że Danzō odpuści, musiał myśleć szybko bo jego partner mógł zginąć w każdym momencie, ale ból odbierał mu zdolność do czegokolwiek. - N-naruto, to jest Naruto. - Kakashi starał się poskładać swoje myśli, ale nie potrafił. Przywódca korzenia z uśmiechem podziewał swoje dzieło. - Naruto, Naruto!

Uśmiech na ustach Danzō poszerzył się. Uznał Hatake za wariata, zresztą, za niedługo wszyscy uznają go za niesprawnego umysłowo. Wystarczyło, by poprzebywał w głowie chłopca trochę dłużej. Danzō spotkałby los podobny, ale znalazł na niego rozwiązanie. Skoro oszaleje, jeśli chłopiec go przytłoczy, to dlaczego by nie zamknąć chłopca w klatce lisa a samemu przejąć jego ciało? Na krótką chwilę było to naprawdę proste, wręcz banalne. Danzō uniósł brew gdy okazało się, że młodszy otoczył Hatake bariera. Nie zrobił tego specjalnie, nie odważył by się, ale to zdecydowanie była jego robota. Jego uśmiech zelżał gdy zobaczył twarz swojego wychowanka we łzach starającego się utrzymać barierę w okuł Hatake. Mimo wszystko, chłopiec był jedna z ulubionych zabawek Danzō i jedną z ważniejszych, ponieważ większość planów przejęcia władzy zostały oparte w dużym stopniu na chłopcu. Naruto nie potrafił nawet przyswoić tego, że mógłby złamać pieczęcie, że mógłby wykorzystać swoją wiedzę i zdolności przeciwko swojemu Panu. Był posłuszny tak jak pies, całkowicie oddany. I mimo tego, że czasem znieważał rozkazy to nigdy nie obił tego z premedytacją. Nie dlatego, że został by za to zabity, a dlatego, że po prostu nie potrafił.

Westchniecie wydostało się z jego ust a on przeniósł ich do bazy. Lis został odprowadzony do swojej celi, a przywódca korzenia pozwoli sobie wziąć Kakashi'ego do biura. Nie mógł powiedzieć, że był pewien, że zdoła wygrać te potyczkę, ale nawet jeśli przegra, to pociągnie za sobą Hokage. Dopilnuje tego, by jego rywal spadł razem z nim.

- A teraz rozpocznijmy rozmowę na poważnie, Kakashi Hatake.

~1196-słów~

Albo sobie ze mnie wattpad robi jaja, albo nie wiem o co chodzi. Opublikowałam ten rozdział kilka dni temu, a teraz pokazuje mi się jako nie przeczytany przez nikogo projekt, a jestem wręcz pewna, że ktoś z was to już czytał.

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz