~XLI~

137 16 3
                                    

Gdy wrócili nic nie było takim, jakim powinno. Konohagakure płonęło, jarzyło się z oddali, a krzyki ludzi słychać było na długo przed ujrzeniem bramy. Wioska liścia płonęła, a po jej środku, niczym wulkaniczny krater, wydrążyła się dziura. Oto byli; Akatsuki pokazało się w zdecydowanie większym i niepożądanym składzie, szukając tego, kto dawno znajdował się po za wioską.

Wujku... — Naruto ostrzegł, a wszystko o czym dotychczas myśleli przestało być ważne. Ich dom był atakowany i chodźmy Naruto miał zapieczętować lisa w pierwszej napotkanej dziuże nie mogło go tu być. Zbyt duże ryzyko, zbyt wielka strata. — Powinniście poszukać twojego rodzeństwa, jeśli ktoś został, będzie lepiej gdy będziecie razem.

- Powinniście? - Kurama zapytał marszcząc brwi. - Chcesz mi powiedzieć, że mam ich ze sobą zabrać?

Jego drużyna wstrzymała oddech. Naruto spojrzał po każdym z nich po kolei po czym znów skierował swój wzrok na lisa.

Nie skaże ich na śmierć. — I lis mógłby przysiądź, że w tym tonie głosy słychać było żal. — Proszę...

- W porządku! - Kurama warczy, patrząc na niego z irytacja. - W porządku. - Wzdycha. - Powinniśmy ruszać.

- Co? - Kakashi przenosi swój wzrok między nimi, po czym zamiera, nagle zdając sobie sprawę co tutaj zaszło. - Nie. Nie ma mowy. - Jego głos drży. - Nie zgadzam się.

- Nie masz z czym się zgadzać, Hatake. - Lis mówi specjalnie przeciągając jego nazwisko. - To rozkaz od twojego przywódcy, samolubny, ale nie głupi. - Spojrzał na nich z góry, sprawiając, że wszystkich przeszedł dreszcz. Kurama miał moc której mógł mu pozazdrościć każdy z nich, ale zdecydowanie nie był to główny z czynników które odpowiadały za wzbudzanie strachu w ludziach. - Nie daj się zabić.

Naruto przytakuje, a już po chwili znika, jakby mężczyzny nigdy tu nie było.

- I Akurat dzisiaj musiał ubrać się w ten sposób. - Patrzy na swoją białą szatę, ze świadomością, że gdy ten dzień się skończy, szata przybierze szkarłatną barwę.

###

Nigdy nie zastanawiał się, co się dzieje z człowiekiem po śmierci. Gdzie idzie jego dusza? Co dzieje się po ostatecznym zamknięciu oczu. Nigdy. A przynajmniej nigdy dotychczas, ponieważ widząc kogoś kto od dawien dawna winien być martwy, był martwy, przyszła mu do głowy myśl, że bycie martwym jest jedynie chwilową czernią.

Naruto nie miał zamiaru na razie się o tym przekonywać.

Spokój. — Zaatakował patrząc w oczy rozszalałej bestii. Tobirama Senju nie zasługiwał bowiem obecnie na inną nazwę.

Trup nie zareagował. Nie spojrzał nawet w jego kierunku, jego oszalałe oczy błądziły, ale nic po za tym. Jak marionetka czekająca na ruch lalkarza by się poruszyć, drugi Hokage czekał na rozkaz.

Był jak blondyn, dobry pies stróżujący, bezradny bez instrukcji, ale bezwzględnie wypełniający polecenia.

I najwyraźniej nie posiadał świadomości, co czyniło go wręcz idealnym. Może kiedyś wywołało by to w nim uczucie zazdrości, ale obecnie... Obecnie zbyt bardzo cenił siebie swoją władze i pozycje. Obecnie był zdolny jedynie pomyśleć jak ceni sobie "wolność".

Tobirama Senju. — Spróbował ponownie wysyłając do jego umysłu wiadomość. Nie przyniosła ona żadnych efektów, zwłoki ani drgnęły.

- Podoba Ci się moja zabawka, mały demonie? - Zza jego pleców dobiegł go syk, przeciągły, pełen pychy odgłos który sprawił, że jego pieczęcie zapiekły z ekscytacji.

PartnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz