Rozdział 11

3.1K 151 12
                                    

Sebastian prowadzi nas w bezpieczne miejsce stamtąd Desdemonda ma nam dać znać sygnał, że znalazła sposób na dostanie się do siedziby króla.

Spoglądam w niebo, słońce od kilku dni przysłaniają ołowiane, ciężkie chmury. Piekło jest takie same jak ziemia, tylko bardziej ponure i szare. Powietrze nie pachnie świeżością, lodowaty wiatr przynosi zapach rozkładu i śmierci. Czasami przystaję, ponieważ zdaje mi się, że wysoko w koronach drzew słyszę zawodzenie. Niekiedy moją dłoń muśnie coś lodowatego, sprawiającego, że przechodzą mnie nagłe dreszcze, a włosy na karku unoszą się jak naelektryzowane. Aaron również jest niespokojny, rozgląda się na boki i stale spogląda za siebie. Widzę, że ponownie to robi, przystaję chcąc się z nim zrównać i porozmawiać. Jedynie Sebastian zachowuje się tak jakby był u siebie. Zdaje się, że zna każdą ścieżkę, myślałam, że będzie w tym miejscu nieszczęśliwy, tymczasem on czuje się tu jak w domu.

- To dziwne... - Aaron drapie się po głowie, wyraźnie zmieszany. – Cały czas mam wrażenie, że ktoś idzie po moich śladach, słyszę jak mnie woła, ale gdy się obracam na ścieżce nie ma nikogo.

Obracam twarz w jego stronę.

- To Piekło, obca ziemia. Ja też mam wrażenie, że stale kogoś słyszę. Nawet teraz. – Przymykam oczy, chcąc skupić się na dźwięku. – Myślisz, że to dusze?

Aaron uśmiecha się do mnie. A mi od razu robi się lżej, dobrze mieć kogoś kto utwierdza cię w przekonaniu, że nie wariujesz.

- Też na to wpadłem. Zaczepiają nas, wołają. Może to dusze osób które znaliśmy?

Zaciskam dłonie w pięści, nie zwalniając kroku.

- Przepraszam Saro.

Spoglądam na niego, zaskoczona.

- Za co? – pytam.

Chłopak rozkłada ręce.

- Wiem, że to bolesny temat.

Stoimy naprzeciw siebie, bez ruchu. Ponownie spoglądam w gęste korony drzew i znowu to słyszę. Zastanawiam się, czy oni rzeczywiście tam są.

- Jeżeli tu jesteście, chciałabym prosić was o przebaczenie – zaczynam powoli. – Coś lodowatego muska mój policzek. Otwieram szeroko oczy ze zdumienia. Aaron to widzi, jednym ruchem przyciąga mnie do siebie, przytulając mocno. Moje dłonie zwisają sztywno wzdłuż tułowia. Mocno zaciskam powieki, przyciskając policzek do jego piersi. Gdy w końcu je otwieram i zerkam przez ramię widzę dziwny wzrok Sebastiana, który obserwuje nas z daleka. Porusza ustami, tak jakby z kimś rozmawiał, po czym obraca się jak gdyby nigdy nic i idzie dalej, nie czekając na nas.

Odsuwam się od Aarona, który spogląda na mnie z czułością, jakiej dotąd nie widziałam. Przeraża mnie, to uczucie, które ma wypisane na twarzy. Już na starcie czyni go słabym i podatnym na zranienie. Sama dobrze wiem, że zbyt łatwo może przerodzić się w coś zupełnie innego, a ja nie potrzebuję więcej wrogów niż mam.

- Nie przytulaj mnie więcej – rzucam mu prosto w twarz.

Aaron mruży oczy, próbując zrozumieć i znaleźć przyczynę mojego zachowania. Spogląda gdzieś w bok, światło które przed chwilą miał w oczach przygasa.

- Nie ufasz mi... - stwierdza dobitnie.

- Nikomu już nie wierzę.

Kąciki jego ust unoszą się ze smutkiem.

- I jak się czujesz nie mogąc już zaufać nikomu?

Chcę skłamać, powiedzieć, że wspaniale, ale coś w jego oczach każe powiedzieć mi prawdę.

Serce Demona (Zakończone)/ Serce AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz