Rozdział 10

3K 156 9
                                    

Podrywam się z fotela i dotykam oblicza demona, moja ręka przenika na wylot przez jego ulotną, mglistą postać.

- Nie będę uciekać, to ty jesteś tchórzem, przybądź do mnie w realnej formie.

Kąciki jego ust unoszą się powoli.

- Gdybym mógł już dawno bym cię powitał.

Wybucham sarkastycznym, niepohamowanym śmiechem.

- Czyżby brat, trzymał cię na smyczy?

Eryk również uśmiecha się, ale w jego grymasie nie ma ani krzty wesołości, widzę tylko złość, która mnie bawi.

- Dlaczego mi pomagasz? – pytam.

Obserwuję go uważnie, mając się na baczności, wierzę, że dostrzegę, gdy będzie próbował kłamać i mną manipulować.

- To chyba oczywiste. – Wyciąga do mnie dłoń, chce mnie dotknąć, ale ja czuję tylko zimny, przelatujący powiew.

- Pragniesz żebym zmieniła zdanie. – Patrzę mu hardo w twarz, prowokując do odpowiedzi.

Przytakuje, nagle jego wzrok się wyostrza i twardnieje.

- On na ciebie czeka. – Jego postać rozmywa się. – Wyjdź z posiadłości teraz, nie daj się... oszukać...

Znika, tak szybko jak się pojawił.

Nie chcę mu ufać, ale instynktownie schodzę na dół, chcąc sprawdzić na kogo mam uważać.

- Aaronie?

Chłopak zabezpiecza drzwi. Spogląda na mnie z obawą.

- Czułaś to?

Przytakuję. On nie przestaje kreślić i znaczyć drzwi.

- Są blisko, nie możemy teraz wychodzić, w posiadłości mamy większe szanse. – Ociera pot z czoła, wiem, że kosztuje go to mnóstwo mocy. Nagle czuję wstyd, za to jak go potraktowałam. On stara się mnie chronić, mimo, że wcale na to nie zasługuję.

- Miałeś rację, nie potrafię tego kontrolować. To zbyt dużo... - urywam, gdy spogląda na mnie z uwagą i troską. Przełykam ślinę, ponieważ nagle zaschło mi w gardle, najtrudniej przychodzi powiedzenie prawdy i przyznanie się do słabości. – Czasami mam wrażenie, że gdy pozwolę tej energii po prostu płynąć, nie zostanie we mnie nic co znam. Boję się, że mnie zniszczy, że zatracę się i pogubię – dodaję cicho.

- Może wcale nie masz się czego bać. – Zerkam na niego nie rozumiejąc. Aaron uśmiecha się ukazując dołeczki w policzkach, których wcześniej nie zauważałam. – To twoja siła, sama nie wiesz, gdzie jest jej kres. Oni właśnie tego się boją, że twoja moc tak naprawdę nie ma końca i jeszcze tak naprawdę nie pokazałaś całej jej potęgi.

Znowu to czujemy, czyjaś mroczna magia dobija się do drzwi, próbując dostać się do środka.

- Pomożesz mi dodawać runy? – Aaron ponownie kładzie dłonie na wrotach.

Delikatnie kładę swoją dłoń na jego. Przez chwilę pozwałam sobie tylko czuć jego ciepło, napawać się zwykłym, ludzkim dotykiem. To miłe uczucie.

- Wychodzimy.

Aaron wygląda na zaskoczonego, ale po chwili uśmiecha się i zaczyna rozumieć.

- Przestajemy uciekać?

- To nie my powinniśmy się bać. – Odwzajemniam jego uśmiech i razem ze złączonymi dłońmi otwieramy ciężkie drzwi.

Pierwsze co widzimy to schody, a na nich krwawy symbol koła z narysowaną w środku sześcioramienną gwiazdą. Wokół panuje noc, ciemna i cicha. Bez księżyca i gwiazd. Aaron pochyla się i dotyka krwi, pocierając palce.

Serce Demona (Zakończone)/ Serce AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz