3.

18.5K 858 116
                                    

Budzę się z krzykiem. Śnie ten sam sen od szóstego roku życia. Przez dłuższy czas myślałam, że uwolniłam się od niego, ale on tkwił w zakamarkach przyczajony niczym zwierzę gotowe zaatakować i pazurami wygrać bitwę. Sen, a raczej koszmar zawsze zaczyna się tak samo. Stoję w kuchni mojego rodzinnego domu. Wieje silny wiatr, strugi deszczu uderzają z łomotem o szybę, tylko błyski rozświetlają chwilowo głęboki aksamit nocy. Wszystko wydaje się tonąć w mroku. Nade mną góruje jakaś osoba, czuje obezwładniający strach. Nie dostrzegam jej twarzy, a tylko zarys postaci. Łkam, wołając mamę. Lecz ona nie nadchodzi. Przerażenie tak silne rozrywa mi serce, że mam wrażenie, że zaraz umrę. Na tym koszmar się kończy, lecz ja nawet po przebudzeniu, odczuwam ogromny lęk. Moje ciało jest oblane zimnym potem. Jeszcze długo po tym nie potrafię się poskładać. Zaglądam przez szparę między żaluzjami w oknie. Noc ustępuje dniu. Analizuje wczorajsze zdarzenia. Co to do diabła było? Jedno jest pewne starucha chciała mnie skrzywdzić. Nie chce nawet myśleć o tym co by się stało gdybym nie wyrwała się jej z zabójczego uścisku. Nie wierzę w zjawiska paranormalne ani magię. Muszę znaleźć inne wyjaśnienie. Niestety obawiam się, że go nie mam. Pociąg zatrzymuje się powoli. Dojeżdżamy na stację, czytam napis na peronie. Nie możliwe! Muszę już wysiadać. Zabieram szybko torbę podróżną i zeskakuje ze schodów. Na zewnątrz jest chłodno i rześko. Oddycham głęboko. Powietrze napełnia całkowicie moje płuca i po chwili czuje się znacznie lepiej. Rozglądam się w około, siostra Leokadia mówiła, że ktoś będzie na mnie czekał. Dwie osoby mają tylko tabliczki z nazwiskami, ale na żadnej z nich nie dostrzegam mojego. Zerkam na zegarek, jestem dziesięć minut za wcześnie. Postanawiam poczekać na ławce. Otulam się szczelniej bluzą, nakładam nawet kaptur. Po chwili z drzwi dworca wybiega mężczyzna, rozgląda się. Kogoś szuka. Wstaję z ławki i macham w jego stronę. Podchodzi do mnie.

- Sara Veron? - pytam mocno zasapany.

- Tak - podajemy sobie dłonie.

On chwyta moją walizkę i prowadzi mnie do zaparkowanego nieopodal samochodu. A raczej limuzyny. Bentley! Otwiera szarmancko drzwi i gestem zaprasza do środka.

- Śmiało - dodaje.

Nie wiem czemu się waham. Czuje się trochę jak księżniczka. Nie powiem fajne uczucie. Kilka osób zerka na mnie z zaciekawieniem. Pewnie myślą co dziewczyna w dziurawych spodniach i zwykłej za dużej bluzie robi w limuzynie. Usadawiam się wygodnie na miękkiej czarnej skórze. Chwilo trwaj! Zapominam na chwilę o dziwnych wydarzeniach z pociągu. Rozglądam się dokładnie chcę zapamiętać jak najwięcej szczegółów, by opisać to Anicie. Wszystko jest czarne, tapicerka, a nawet mocno przyciemniane szyby. Drewno i aluminium, wszystko wykonane z najlepszych materiałów. Samochód pachnie nowością. Jestem fanką co prawda innego typu samochodów, ale kto by nie chciał siedzieć chociaż raz w życiu w takim stylowym wozie? Trochę mnie dziwi, że po zwykłą pracownicę z domu dziecka wysłano takie auto. Po chwili moją fascynację przerywa kierowca.

- Zaskoczona?

- Jest pięknie, tylko czuję się trochę nieswojo siedząc w takim wozie. - mówię szczerze.

- Pora przyzwyczajać się do luksusu. - śmieje się głośno.

- A tak w ogóle jestem Aleks. Miło cię poznać. - przez chwile obraca się do mnie i mruga okiem. Przez ten moment zauważyłam, że nie jest taki stary za jakiego go miałam. Jest trochę zbyt szczupły i bardzo opalony, co go nieco postarza. Z jego oczu stale błyskają iskierki rozbawienia, myślę, że lubi się śmiać. Czuję, że się polubimy.

- Mnie również miło cię poznać - odpowiadam.

Czekam, aż coś powie, lecz milczy jak zaklęty. Delektuje się więc widokami za oknem ciesząc się każdą chwilą jazdy.

Serce Demona (Zakończone)/ Serce AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz