- Zatańczysz?
Mimowolnie podaje mu rękę, wbrew wszelkiemu rozumowi który krzyczy, żebym tak łatwo nie dała się podejść jego urokowi. Eryk porywa mnie w swoje silne objęcia. Czuję jego dłoń na moich nagich plecach i to jak mocno mnie do siebie przyciska. Gdy moje oczy zahaczają o jego twarz i napotykają jego zmysłowy uśmiech, zdradliwe ciało oblewa fala gorąca. Dziwię się, że nie plączą mi się nogi, tak jak myśli w głowie. Płynnie suniemy w takt muzyki, całkiem się ze sobą zgrywając.
- Mówiłem ci już, że wyglądasz pięknie. - By to zaakcentować zaczyna wodzić palcami po mojej skórze.
- Nie, nie mówiłeś. Cały wieczór mnie ignorujesz. - odpowiadam gniewnie.
Jestem zła na siebie, że tak reaguję na jego bliskość. Czego on ode mnie chce? Nie widzę nas - razem. Nie chcę tego widzieć, choć coraz częściej o tym śnie. Jak łatwo osoba, o której nic nie wiemy może zawładnąć naszymi myślami. Anita nazwałaby to miłością, a ja głupotą.
- Nie chciałem żeby cię poznali. Wolę trzymać swoje atuty blisko siebie.
- Nie jestem rzeczą Eryku. Nie chcę byś mieszał mi w głowie i robił to...
Eryk uśmiecha się kpiąco.
- To? Czyli co?
Przewracam oczami.
- Jadł ze mną romantyczne kolacje, tańczył i obejmował.
- Taniec polega na dotyku, skarbie.
- Nie mów tak do mnie. - warczę.
- Za dużo analizujesz, daj się porwać. Co w tym złego, że mój dotyk tak na ciebie działa. Lubię dawać.
Na jego wargi wkrada się łobuzerski uśmiech. Dlaczego on tak wszystko utrudnia? Gdyby tylko nie był tak piekielnie przystojny...
Wirujemy w tańcu coraz szybciej. Eryk jest świetnym tancerzem. Obracamy się szybko, czasami mam wrażenie, że fruniemy. Uśmiech sam wpełza na moją twarz, po chwili uśmiechamy się oboje. To niesamowite uczucie, dzielić z nim radość. Może on ma rację, może powinnam dać się porwać? Orkiestra nie kończy. Sami musimy odetchnąć, ponieważ kręci nam się w głowach, więc schodzimy z parkietu. Mój towarzysz prowadzi mnie na taras. Znajduje się tam tylko kilka osób. Dostrzegam Lucjusza i jego strażniczkę, stoją przytulenie do siebie. Spoglądają w niebo, idę za ich przykładem. Księżyc jest taki jak zawsze, jego tarcza lśni srebrzystą poświatą. Coś się zmienia. Moje ciało w jednej chwili przeszywa lodowaty powiew. Czuję jak energia powoli sączy się z pomiędzy drzew, ale jej muśnięcia nie chłodzą rozgrzanego po tańcu ciała, raczej przyprawiają o gęsią skórkę. To jak fala tsunami. Ogrom mocy. Eryk z wyrazem oczekiwania i zadowolenia na twarzy patrzy w niebo. Zerkam ponownie, księżyc jest już tylko małym rogalikiem. Gdy ponownie zmienia swoje oblicze jest już czerwoną żarzącą się kulą. Wygląda jakby płonął. Jest w tym coś niesamowitego i hipnotyzującego. Moc osiąga apogeum. To coś co ledwo mogę znieść. Powiew wiatru szarga moją sukienką. Burzy fryzurę. Drżę na cały ciele nie z zimna, ale ze strachu. To wszystko mnie przytłacza, czuję się jak mały robaczek w świecie wielkich potężnych istot. Lucjusz i jego ruda towarzyszka padają sobie w ramiona i całują się namiętnie, jak gdyby byli tu zupełnie sami. Ich ręce błądzą po ciele. Słyszę urwane oddechy i jęki rozkoszy. Odwracam zażenowana wzrok. Dostrzegam, że Eryk także widzi wybuch ich namiętności. Patrzy na nich z zazdrością. Nieoczekiwanie pochyla się w moją stronę i nim zdążę zareagować jego usta wpijają się w moje. Powinnam się odsunąć. No, właśnie, powinnam... Zamiast tego daję ponieść się chwili. Z żarem oddaję mu pocałunek, a razem z nim pochłaniam moc która faluje wokół nas. Czuję, się jej częścią. Już mnie nie tłamsi. Raczej wyzwala. Teraz czuję się nieśmiertelna i niezwyciężona. To ekscytujące uczucie. Eryk bierze mnie w ramiona i całuje bardziej natarczywie i z większą pasją. Nasze języki splatają się, a oddechy mieszają. Jego ręce błądzą po moim ciele, moje również nie są niewinne. W końcu odsuwamy się od siebie.
CZYTASZ
Serce Demona (Zakończone)/ Serce Anioła
Viễn tưởngIle byś dał by twoje najskrytsze pragnienia wreszcie się spełniły? Marzy ci się wieczna młodość? Bezpieczeństwo? Niczym nieograniczona wiedza? Czy powrót osoby bez której nie potrafisz żyć? Zapewnie ci to wszystko w jednej chwili! Wystarc...