Rozdział 4

3.6K 175 5
                                    

  Gdy otwieram oczy, Eryk stoi przede mną. Uśmiecha się, a jego oczy rozbłyskują. Wiatr znowu przynosi zapach śmierci, chłosta twarz gorącymi podmuchami. Z nieba sypią się jak płatki śniegu popioły. To znowu sen.
  - W końcu się spotykamy Saro, czekałem na ciebie. - Jego głos jest tak wyraźny, że przechodzą mnie dreszcze. Mam ochotę go dotknąć, ale boję się, że będę musiała się obudzić i nie zobaczę jak umiera.
Eryk mruży oczy i przygląda się wszystkiemu wokół ze zdziwieniem. Wyciąga dłoń, na którą spada płatek popiołu.
  - Tak wyobrażasz sobie piekło?
Ten sen jest inny, zawsze walczymy, nigdy nie rozmawiamy o scenerii. Nagle coś do mnie dociera.
  - Run przywiązania...
Uśmiecha się dumnie.
- Szybko się domyśliłaś.
- Naprawdę udało ci się przeżyć.
- Przecież już o tym wiesz. - Strzepuje popiół z ramienia. - Jakieś ptaszki mi wyśpiewały, że wybierasz się z wizytą - zerka na mnie uważnie.
Zastanawiam się, co to dla mnie oznacza. Całe piekło wie, że idę po nich. Tracę przy tym istoty element zaskoczenia. Mimo tego, nie chcę okazać przed nim rozczarowania, brakiem niespodzianki.
Zmuszam się by podejść do niego, chociaż sam jego widok sprawia, że znowu przypominam sobie ten ostatni wieczór, gdy pozbawił mnie złudzeń, a moje serce pękło. Zatrzymuję się blisko, dotykam jego twarzy. Przejeżdżam po włosach i zatrzymuję dłoń na szyi, pod palcami wyczuwam jego puls. Jest taki prawdziwy, coś w moim wnętrzu zaciska się boleśnie. Tak bardzo go nienawidzę. Zaciskam dłoń z zimną furią. Zaczynam dusić, nie przestając wpatrywać się w jego piękną twarz. Chcę widzieć jak umiera, nawet jeżeli to tylko złuda.
 - Skoro jesteś, musisz wiedzieć jak kończy się ten sen - szepczę mu słodko do ucha jak spragniona kochanka .
Eryk śmieje się chrapliwe, obnażając zęby.
Zaciskam mocniej i mocniej...
- Jesteśmy tacy sami, Saro... Do zobaczenia ponownie... Moja królowo...
I znika, tak szybko jak się pojawił.

  Wszystko huczy w mojej głowie, gdy gwałtownie do otwieram oczy. Cała jest oblana zimny potem, mimo tego uśmiecham się z triumfem.
  - W końcu się obudziłaś. - Maja zerka na mnie zimnym wzrokiem, podając mi szklankę wody. Przyjmuje ją z wdzięcznością, moje gardło jest suche jak wiór. Gdy gaszę pierwsze pragnienie, przypominam sobie wszystko: Aarona, sen o Eryku. Spoglądam pytająco w oczy Mai.
  - Żyje.
Na początku nie wiem o kim mówi, dopiero później uświadamiam sobie, że chodzi o Aarona.
- Co mu zrobiłam? - pytam, obserwując balansująca wodę w szklance.
Maja zaciska usta. Zerka przed siebie, dopiero później na mnie.
- Możesz wstać?

   W pokoju jest ciemno, Maja nie chce budzić chłopaka, poruszamy się po omacku. Gdy dobijam kolanem do łóżka, syczę z bólu i duszę stek przekleństw, który ciśnie mi się na usta. Wreszcie ktoś lituj się i odpala lampkę. Delikatne światło odbija się w oczach dziewczyny o ognistych włosach. Przytyka palec do ust i spogląda na śpiącego Aarona. Patrzy na niego z troską, ale gdy odwraca wzrok czuję jej złość, skierowaną co do mojej osoby.
  - Pokaż jej - rozkazuje Maja.
  Dziewczyna przez chwilę walczy z przywódczynią na spojrzenia, ale w końcu poddaje się. Cicho wstaje i delikatnie pociąga za koc okrywający Aarona. Rozszerzam oczy ze zdumienia. Ciemne smugi barwią miejsce tuż przy sercu. Wygląda to jak wypalone, ale skóra jest cała. Przypomina nieudolny rysunek tatuażysty, któremu przez uwagę wylał się tusz.
  - Co to jest?
Rudowłosa zaciska usta.
Maja zapłata dłonie na piersi i nie przestaje wpatrywać się w znamię chłopaka.
- Nie wiemy. Nie mamy pojęcia co to jest i jak na niego wpłynie. Oprócz tego nic mu nie ma, żadnych fizycznych dolegliwości, żadnego złamania, czy otarcia. Nie obudził się od tamtej chwili, ale wiemy, że jest świadomy. Zabłądził we śnie, czasami krzyczy. Woła cię.
- Dlaczego mnie?
Maja wzrusza ramionami.
- Jedno jest pewne, twoja moc jest nie obliczana. Nie znamy jej siły. Jest pierwotna, dzika i groźna. Zbyt groźna, by ktoś nią władał.
Zerka na mnie z ukosa.
- Nie prosiłam o nią.
- Wiem, że nie, ale napewno czujesz, że cię zmienia.
Teraz obie kobiety wpatrują się we mnie wyczekująco.
Zaciskam oczy i przypominam sobie, ten moment, gdy poczułam moc i uświadomiłam sobie, że już niczego nie muszę się bać. Nigdy z tego nie zrezygnuje. To część mnie. Spoglądam na nie twardym wzrokiem.
-  Owszem zmienia mnie, ale w osobę, którą zawsze chciałam być.
Aaron krzyczy moje imię i nie pozwala nam dokończyć. Wszystkie trzy podbiegamy do niego w jednej chwili. Jest niespokojny, wije się, tak jakby z czymś walczył. Jego czoło zrasza pot, mięśnie kurczą się i rozluźniają. Wymachuje rękoma, broniąc się przed nieznaną siłą.
- Aaron, obudź się! Walcz z tym! - krzyczy rudowłosa.
  Nie wiem co robić, jak pomóc. Obawiam się, że robiąc cokolwiek mogę jeszcze bardziej mu zaszkodzić.
- Obudź się - szepczę.
  I nagle to robi. Jego powieki unoszą się. Maja przykłada dłoń do ust, by zdusić krzyk. Dziewczyna obok niej wstrzymuje oddech. Aaron krzyżuje swoje spojrzenie z moim. Jego oczy mają dokładnie taki sam odcień jak mój, są bezkreśnie czarne i wypełnione po brzegi mrokiem.

Aaron prosi byśmy przez chwilę zostali sami. Maja od razu wychodzi. Druga kobieta waha się zerkając na mnie podejrzliwie.
  - Nie powinieneś zostawać z nią sam.
  Chłopak posyła jej uspokajający uśmiech.
  - Nic mi nie będzie Elizo. - Kobieta pochyla się nad Aaron i całuje go w usta.
  - Cieszę się, że nic ci nie jest. - spogląda w jego oczy i szybko odwraca wzrok. Zawstydzona tym, wstaje pośpiesznie i wychodzi, rzucając mi groźne spojrzenie. Uśmiech chłopaka momentalnie znika.
  - Widziałem wszystko. - Aaron wpatruje się we mnie intensywnie.
- Przepraszam. - Siadam obok niego.
- Nie tylko widziałem, ale także czułem to wszystko co ty... Byłem tam, czułem twój zawód, gdy okazało się, że Eryk jednak postanowił cię zdradzić. Wtedy gdy twoje serce pękło, uwolnilaś moc. Widziałem co się z tobą stało, gdy po kolei oglądałaś śmierć przyjaciół. Widziałem Sebastiana... i to co mu zrobili. Wiem, że pokazałaś mu łaskę. Kochałaś ich i straciłaś, wszystkich, jednego po drugim...
Przez chwilę tracę oddech, czuję żal i tęsknotę, które nieustannie mi towarzyszą.
Aaron przysuwa się do mnie i obejmuje ramieniem. Odsuwam się od niego.
  - Moja energia coś ci zrobiła. - Mrużę oczy próbując to zrozumieć. - Dlaczego to zobaczyłeś? - zerkam na niego i dotykam skóry naznaczonej czernią. Ciało Aarona drży pod moim dotykiem, odsuwam szybko dłoń, nie chcę by czuł się nie komfortowo. - To znamię coś oznacza. Muszę wiedzieć jakie będą tego konsekwencje. To może być ważne.
  Aaron dziwnie mi się przygląda, tak jakby widział mnie po raz pierwszy.
  - Czuję, że to nas jakoś związało ze sobą. Jesteś... mi bliższa...
  Wstaję pośpiesznie i wiem co muszę zrobić. Jedyną osobą, która może to wszystko wyjaśnić jest osobą, która mnie stworzyła.
  - Wyjaśnię to, obiecuję, tymczasem musisz odpocząć.
Chłopak kręci że smutkiem głową.
  - Nie ryzykuje Saro.
  Wybiegam na zewnątrz, szykując się na rozmowę z diabłem.

Potrzebuję miejsca, gdzie nikt nie będzie mi przeszkadzał, gdzie będę mogła się skupić i wyciszyć. Wybór od razu pada na posiadłość. Tym razem żeby się tam dostać będę musiała poprosić o kluczyki samochodu. Nie chcę więcej drażnić Bractwa. Zależy mi tylko na tym by pokazali mi wejście do piekła. Później dam sobie radę sama. Wejdę tam i odszukam Devlina. Zemsta zostanie dopełniona, a ja odzyskam spokój. Gdy podchodzę pod drzwi oranżerii słyszę głos Mai.
Wchodzę po cichu.
  - Zagraża nam.
  -  Lepiej żeby była w piekle niż tu. - Drugi głos włącza się do rozmowy.
  - A jak wróci?
  Nie udaje mi się usłyszeć reszty, ponieważ nakrywa mnie Eliza.
  - Wchodzisz? Czy będziesz bezczelnie podsłuchiwać? - mówi głośno, tak żeby usłyszeli ją inni.
  -  Szukam Mai - oznajmiam spokojnie.
  - Chyba już wiesz gdzie jest. - Eliza unosi zadziornie brew.
  Obracam się chcąc to zakończyć i wreszcie zapytać o to po co tu przyszłam.
  - Poczekaj! Aaron i tak pójdzie z tobą. Chce w piekle poszukać brata.
  - Skąd pewność, że on tam jest? Widziałam jak umiera. Jego dusza przepadła.
  Eliza waha się przez chwilę, zanim udziela mi odpowiedzi.
  - Jego dusza tam jest, uwięziona i cierpiąca. Maja miała widzenie... - urywa wpatrując się w miejsce za mną.
  Maja podchodzi do mnie i karci dziewczynę wzrokiem.
  - Widzę różne fragmenty, urywki. - Macha ręką, tak jakby to było nie ważne. - Widziałam twój sen. Masz kontakt z przywódcą legionu demonów. Nie ufamy ci - mówi wprost.
  Wybucham śmiechem.
  - Gdybyś widziała więcej wiedziałbyś jak bardzo go nienawidzę.
  - Tyle w tobie sprzeczności, sama nie wiesz dokąd zmierzasz.
Nie chcę by widziała jak bardzo zraniła mnie tym stwierdzeniem, więc wybucham gniewem.
  - Moja droga jest prosta, idę do piekła i zabijam Eryka.
  -  Co potem? - pyta z gniewem w głosie. Waham się z odpowiedzią zbyt długo. Maja wykorzystuje to. - Nie powinno cię tu być. Przykro mi, że cię to spotkało. Eryk wykorzystał cierpienie twojej matki, od początku miał jasny cel, miałaś być bronią, celną, skuteczną i zabójczą. Sama wiesz, że prawie mu się to udało. Zabij go jeśli musisz, ale zastanów się po której stronie stoisz.
Widzę, że próbuje wymusić na mnie swoją odpowiedź, jednak ja nie zamierzam grać w jej wojnie.
Wiem, że mam moc, ale dopiero teraz wyraźnie widzę jak wszyscy się jej obawiają. Każdy marzył o tym by szala korzyści przechyliła się w ich stronę, ale dopiero Eryk był na tyle szalony by złamać zakaz i to zrobić.
- Może sama sobie będę królową. - Dopiero, gdy głośno o tym mówię, uświadamiam sobie, że tak będzie. Nikogo i niczego nie muszę się już obawiać. Maja doskonale o tym wie.
  - Będziemy cię ścigać.
  Kręcę powoli głową.
  - Od początku przeczuwałam, że nie zostaniemy przyjaciółkami - uśmiecham się z kpiną. - Maja zagryza usta i nie odpowiada więcej. - A teraz bądź tak uprzejma i daj mi kluczyki z samochodu, muszę o czymś porozmawiać ze starym znajomym.

 
 

 

Serce Demona (Zakończone)/ Serce AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz