5.

15.7K 785 149
                                    

- Sama zdołała ulepszyć obronę w niecałą minutę, innym zajmowało to miesiąc!

Ktoś krzyczy w moim śnie.

- Jesteśmy teraz niewykrywalni i całkowicie osłonięci!

Czuję ruch powietrza tuż nade mną. I ten zapach, bardzo męski. Drzewo sandałowe i dym. Wdycham go głęboko do płuc. Otrzeźwia mnie... To nie sen... Ten zapach jest zbyt realny. Zmuszam się całą siłą woli do otwarcia oczu. Widzę zamazane kolory, po chwili te kolory nabierają powoli kształtu, rozpoznaję twarz. Czarne włosy, dwa punkciki fioletu, otulone gęstymi, długimi czarnymi rzęsami, świetnie skrojone usta. Ta cudowna twarz anioła jest zaledwie parę centymetrów od mojej. Coś mówi. Próbuje się skupić na tym, ale ból głowy jest potworny, otępia moje zmysły. Nie rozróżniam słów. Próbuje się koncentrować na jego ustach. Twarz znika z pola mojego widzenia. Chcę zawołać: Nie uciekaj aniele! Ale z mojej krtani wydobywa się suchy jęk. Ktoś podaje mi szklankę i wciska w dłoń parę tabletek.

- Weź - rozkazuje.

Posłusznie robię co kazał. Mimo tego, że szklanka ciąży mi potwornie w dłoni. Chcę pozbyć się tego pulsującego bólu za wszelką cenę. Przymykam oczy i czekam na poprawę.

- Już lepiej? - pyta cienki kobiecy głosik.

- Na litość boską! Dopiero co zażyła tabletki! Dajcie jej spokój!

Spokój... Te dziwne symbole... Wirują w mojej głowie... Są mi bliskie... Chronią... Dają moc... Znam je... Chcę ujrzeć je znowu... One są w jakiś zwariowany sposób częścią mnie, uzupełniają coś co straciłam dawno temu. Coś za czym tęsknie. Nie wiem co to, to uczucie pustki wypełnia mnie już od tak dawna. Otwieram szeroko oczy. Wpatruje się w sufit, przekręcam głowę na poduszce i poznaję, że jestem w swoim nowym pokoju. Księżyc wlewa się leniwie przez okno. Napalono w kominku, jest przyjemnie ciepło. Odchylam kołdrę. Zostałam przebrana w za długą koszulę nocną, wygląda trochę jak z innej epoki wszędzie pełno koronek i kokard. Mimo tego jest wyjątkowo wygodna. I na pewno nie jest moja. Więc czyja? Instynktownie wyczuwam czyjąś obecność. Na kark wstępuje gęsia skórka. Rozglądam się nerwowo po pokoju. Na fotelu w kącie dostrzegam sylwetkę jakiejś osoby. Podchodzę na palcach bliżej. Jest ciemno nie widzę, kto to. Księżyc przesłoniły chmury. Pochylam się i zauważam obcego mężczyznę. Jest dziwnie znajomy... To... mój pracodawca! Eryk Devlin śpi w mojej sypialni! Moje oburzenie nie zna granic! Może wykorzystuje swoje młode, naiwne pracownice! Trzęsę się ze złości! Co on tu robi! Jak śmiał! Postanawiam, obudzić tego śpiącego nie moralnego królewicza. Z całej siły depczę mu na nogę. Pobudka skutkuje szybko. W jednej chwili zrywa się na nogi i spogląda na mnie zagniewanymi fiołkowymi oczyma.

- Co robisz?! - wrzeszczy.

- Co ja robię?! - krzyczę równie głośno - CO TY ROBISZ W MOJEJ SYPIALNI!!!

- Niewinna się znalazła - kpi.

Nasze krzyki obudziły innych lokatorów rezydencji.

Wszyscy z hukiem zwalili się do mojej sypialni.

- Co to za krzyki?! - pyta Klaudia. Jest ubrana w jedwabną króciutką koszulę nocną. Nie wiedziałam, że ktoś sypia w takich rzeczach. Wygląda jak uwodzicielska diablica. Natomiast ja prezentuje się niczym anioł. A mój pracodawca ma czelność żartować z mojej niewinności. Przecież, aż rzuca się w oczy! Biorę się pod boki i gromię wszystkich wzrokiem a największe błyski rzucam na Eryka.

Otworzył usta ze zdziwienia, lecz po chwili zacisnął je w wąską kreskę.

- To mój dom i mam prawo przebywać, gdzie mi się podoba. - Mierzy we mnie palcem.

Jest niesamowicie bezczelny, czym wzbudza we mnie jeszcze większe poirytowanie. Nie próbuje się nawet wytłumaczyć.

- Eryk chciał cię jak najszybciej poznać i zwyczajnie zasnął w twojej sypialni. - tłumaczy za niego Klaudia.

Mrużę oczy. Nie podoba mi się ta cała sytuacja.

- Wyjdźcie wszyscy. Chce zostać z nią sam. - Rozkazuje reszcie. Wychodzą bez protestu. A ja nerwowo zaciskam pięści, sam na sam z nim wywołuje skurcze żołądka. Oparł się o ścianę i zasłonił twarz rękami. Jest zmęczony, chyba źle spał. Siadam na łóżku.

- Nie mamy czego wyjaśniać, rozumie, że tu zasnąłeś.

Chcę się go jak najszybciej pozbyć, więc muszę go udobruchać. Opuszczam wzrok i czekam, aż wyjdzie z pokoju. Ale nie robi tego. Gdy unoszę wzrok, chcąc się dowiedzieć czemu zwleka, widzę, że stoi tuż przede mną. Kuca i bierze głęboki oddech.

- Pamiętasz co zrobiłaś wczoraj? - pyta patrząc mi prosto w oczy.

Marszczę brwi próbując sobie przypomnieć. Znaki... Zrywam się z łóżka i biegnę do okna. Nie widzę nic. Ale gdy dotykam szyby, wzory skrzą intensywnym srebrem. Są świadectwem tego, że to nie był sen. Mam mętlik w głowie. Czemu to służy? Skąd to się wzięło w mojej głowie? Opieram głowę o chłodną szybę i próbuje ze wszystkich sił to ogarnąć. Niespodziewanie Eryk kładzie ręce na moich barkach, odkleja od szyby i zwraca przodem do siebie.

- Chcesz wiedzieć czemu to narysowałaś?

Kiwam głową. Jego ręce wciąż są na moich barkach. Czuję się z tym dziwnie. Próbuje się oswobodzić, ale on nadal trzyma je władczo, a zarazem wyjątkowo opiekuńczo. Nie wyrywam się więcej. Te ręce w jakimś stopniu dodają mi otuchy, gdzieś głęboko wiem, że to co on teraz powie zaważy na mojej przyszłości. Nie waha się mówi prosto z mostu.

- Jesteś strażniczką. Posiadasz wyjątkowo silną moc.

Słucham tego co mówi uważnie, ale to mnie przerasta. Nerwowy chichot wyrywa mi się z piersi. Eryk patrzy zdziwiony.

- Strażniczką czego? Zamku czy skarbu? - śmieję się dalej i czekam aż Eryk dołączy do mnie potwierdzając, że to tylko kiepski żart. Ale on milczy. Patrzy na mnie z wściekłością i powagą. Ten wzrok mrozi i przeszywa na wylot. Momentalnie przestaję się śmiać. Dociera do mnie, że on nie żartuje.

- Strażniczką czego? - dopytuje już całkiem poważnie. Milczy przez chwilę lustrując moją twarz.

- Od dziś będziesz strzec mnie.

Obraca się i podąża do wyjścia, zostawiając mnie kompletnie oszołomioną tą informacją. Milion pytań nasuwa mi się w tym momencie. Ale on po prostu wychodzi, zostawiając mnie z tym wszystkim samą. Postanawiam nie biec za nim. Kładę się powrotem do łóżka. Zawroty głowy powracają. Nie wiem czy to szok po tym co przed chwilą usłyszałam czy przyczyną jest osłabienie w związku z nagłym opętaniem przez te dziwne wzory. Próbuję zasnąć. Lecz wiem, że ta noc nie przyniesie spokojnego snu. Pytania bez odpowiedzi wirują w mojej głowie. Poczekam do rana i wynoszę się z tej zwariowanej rezydencji. Pocieszam się, że wszystko wróci do normy... Przecież do tej pory tak było. Skąd to się we mnie wzięło? Dlaczego teraz?

Serce Demona (Zakończone)/ Serce AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz