Rozdział 26

107 8 40
                                    

Andreas Wellinger POV

Siedziałem w swoim pokoju i czytałem jakieś męskie czasopismo modowe.
Zgadza się. Uwielbiam modę, jednak osobiście uważam, że najlepszy styl to własny styl. Noś to w czym jest ci wygodnie i nie zwracaj uwagi na opinię innych. Czujesz się komfortowo, wyglądasz jak gwiazda. Chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi.

- Proszę!

Zawołałem i gdy tylko drzwi się otworzyły, zobaczyłem uśmiechniętego od ucha do ucha Halvora, który w ręku trzymał butelkę szampana.

- Witam! Czy zamawiał Pan szampana?

Zapytał Norweg z wyszczerzem na ustach jak stąd do Oberstdorf'u. Zaśmiałem się i poklepałem ręką miejsce obok siebie dając mu przy tym znak, żeby usiadł obok mnie. Szatyn pocałował krótko moje usta i rzucił się na łóżko, aby następnie objąć mnie ramieniem. Oczywiście wykorzystałem to i wtuliłem się w niego jak w pluszowego misia.

- Jesteśmy przesłodką parą.

Powiedziałem przymilając się do mojego faceta, na co on złożył buziaka na mojej głowie.

- Najsłodszą i najbardziej uroczą.

Przyznał chłopak i zrobił nam selfie.

- Może otworzymy już tego szampana?
Trzeba uczcić tę piękną ciszę zanim...

- Andrea! Gdzieś ty kobieto wczoraj była?! Mieliśmy jechać wszyscy autobusem! czekaliśmy na ciebie, a ty w lota strzeliłaś!

Na korytarzu usłyszeliśmy głos wkurzonego Fettner'a, którego próbował uspokoić Schlierenzauer.

- Właśnie... Zanim wróci Andrea...

Westchnął Halvor, na co ja jedynie się zaśmiałem.

- A więc wypijmy, za piękną ciszę w naszym pokoju hotelowym...

Zacząłem, jednak nie dane mi to było skończyć.

-... Która długo nie potrwa.

Granerud poruszył śmiesznie brwiami, na co się zaśmiałem i wziąłem do ręki szampana, którego ostatecznie otworzył Norweg, gdyż ja mam dzisiaj dzień pizdy i nic porządnie zrobić nie potrafię.

- No to za nas!

Zawołałem wesoło, unosząc kieliszek do góry, a po mnie to samo uczynił szatyn.

- Za nas.

No i nasze kieliszki się stuknęły.

- Ta wczorajsza impreza Freitag'a była do dupy.

Przyznał Halvor, a ja tylko przytaknąłem.

- Wiem, dlatego ja kiedyś zrobię lepszą.

Powiedziałem i wypiłem białą, musującą ciecz z mojego kieliszka. Po kilku kolejkach tak się rozkręciliśmy, że razem Halvorem urządziliśmy sobie naszą małą prywatkę.

Andrea POV

Właśnie dotarliśmy do Planicy.
Na szczęście mnie i Daniela nikt nie rozpoznał. Z resztą w takim kamuflażu jaki mieliśmy na sobie i naszych zwinnych ruchach to nie byłoby to takie proste.
Kiedy weszłam do hotelu z moimi rzeczami, zostałam zauważona przez wychodzących z pokoju numer 518 Manuela Fettner'a i Gregora Schlierenzauer'a.

- Andrea! Gdzieś ty kobieto wczoraj była?! Mieliśmy jechać wszyscy autobusem! Czekaliśmy na ciebie chyba pięć godzin, a ty od tak sobie w lota strzeliłaś!

Austriak o wyglądzie jakiegoś rockmana albo alternatywki, gdy tylko mnie zauważył, podbiegł do mnie i od razu wydarł na mnie ryja. Na szczęście towarzyszący mu Gregor pomógł mi go uciszyć.

Po drugiej stronie strachu || Stefan Kraft (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz