Rozdział 6

153 9 29
                                    

Matko kochana! Jest już w pół do drugiej, a ja nie chcę wracać do domu Claudii, bo znając życie imprezka jeszcze trwa w najlepsze. Poza tym jestem wściekła na przyjaciółkę, ponieważ znowu olała moje zdanie i zignorowała to, jak ja się będę czuć w towarzystwie jej znajomych.
Razem z Michi'm skończyliśmy odrabiać zadania, a ja się spakowałam.

- Późno już. Powoli będę się już zbierać. Dziękuję za pomoc.

Powiedziałam uśmiechając się do blondyna.

- Nie ma za co, ale nie myśl sobie, że wypuszczę cię o tej godzinie. Nie znasz jeszcze miasta i może ci się krzywda stać, a potem mi sumienie spokoju nie da.

Powiedział Michael, a ja tylko popatrzyłam na niego ze zniezrozumieniem.

- To co będziemy robić?

Zapytałam patrząc chłopakowi w oczy.
Nie chciałam wracać do domu Claudii, ale wiedziałam, że jak nie wrócę, to mi później szatynka nie da spokoju. Mimo wszystko, Michael miał rację, nie znałam miasta i znowu mogłabym się zgubić.

- Mam cztery propozycje - obejrzymy film, pogadamy, zagramy sobie w jakieś gry, nie wiem karty, scrabble czy coś, albo pójdziemy spać.

- Możemy pograć w karty.

Powiedziałam zadowolona. Dawno nie grałam w karty. Swojego czasu lubiłam w nie grać, bo zawsze to ja wygrywałam. Zobaczymy, czy tym razem też tak będzie.

- Ok. To poczekaj minutkę, a ja już je zaraz przyniosę.

Zrobiłam tak jak prosił. Usiadłam wygodnie na kanapie i czekałam na powrót blondyna z talią kart i planszówkami.

- Może napijemy się do tego jakiegoś alkoholu? Skoro tamci mogą, to my też.

Zaproponował blondyn, na co ochoczo pokiwałam głową.

- Może wino?

- Jak najbardziej może być wino.

Powiedziałam, posyłając mężczyźnie uśmiech, który starszy od razu odwzajemnił.

▶️✔️◀️

Graliśmy kolejną rundę pokera, popijając czerwone wino. Nim się obejrzeliśmy, skończyliśmy pić całą butelkę. Alkohol powoli zaczął działać, co wpłynęło na moją pewność siebie i odwagę. Mimo wszystko żadne z nas nie było pijane. Jeszcze.

Michael potasował karty i każdemu z nas rozdał po pięć kart. Oboje zachowywaliśmy pokerową twarz. Miałam już spojrzeć na karty, kiedy usłyszałam pytanie z ust szarookiego mężczyzny.

- A co byś powiedziała na to, abyśmy podnieśli nieco stawkę?

Zapytał, patrząc w moje oczy.

- Co masz na myśli?

Zapytałam, nie będąc pewna, czy myśli o tym, o czym ja myślę, że on myśli.

- Myślałem o jakiś wyzwaniach. Takich zwyczajnych, czysto koleżeńskich.

Wyjaśnił, na co delikatnie skinęłam głową.

- W sumie czemu nie? Myślę, że to dobry pomysł. To jeśli ja wygram, to pokażesz mi miasto, bo Claudia mi pokazała jedynie pobliskie sklepy w naszej okolicy i jedną galerię.

Oznajmiłam ze śmiechem, a jasnowłosy poszedł w moje ślady.

- Okay, a jeśli ja wygram to dasz się zaprosić do kina i restauracji. No i potoważyszysz mi na siłowni.

Powiedział pewnie, pokazując ten jego śliczny uśmiech.

- Stoi.

Zabrałam swoje karty i spojrzałam na nie.
Dwie damy - kier i karo, Jopek - Pik, szóstka trefl i dwójka pik. Całkiem nieźle.
Spojrzałam na Michaela uważnie, jednocześnie oblizując moje nadmiernie wysuszone usta. Nasze spojrzenia się spotkały i Michi jako pierwszy wystawił swoje karty. Komplet asów i Król kier.
Jasnowłosy upił łyka wina po czym patrzył uważnie jak ja wykładam swoje karty.
Wygrał. Znowu. Za to kolejną rundę wygrałam ja, dzięki czemu oba wyzwania były aktualne - Michi oprowadzi mnie po mieście, a ja umówię się z nim do kina i restauracji. To będzie udany dzień. Tak, to właśnie za kilka godzin spędzimy razem ten ekscytujący dzień. A przynajmniej mam nadzieję, że taki będzie.

Po drugiej stronie strachu || Stefan Kraft (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz