Rozdział 7

155 9 23
                                    

Razem z Michi'm wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy tam, gdzie się dało. Blondyn postanowił zabrać mnie na wycieczkę i pozwolił mi decydować o kierunkach, w jakich chłopak miał skręcać.

Byłam wściekła. Złość zalewała mnie od środka, a ja się popłakałam jak małe dziecko. Zawsze mam tak, że płaczę, gdy jestem zła lub smutna.

- Jak ona mogła mi to zrobić?! Przecież jest moją najlepszą przyjaciółką!

Zapytałam bardziej siebie, jednak Michi chwycił jedną ręką moją dłoń i ścisnął ją delikatnie w ramach pocieszenia i dodania otuchy.

- Jak widać wcale nią nie była. Prawdziwi przyjaciele szanują się wzajemnie i dbają o siebie jak o najcenniejszy skarb.

Cieszyłam się, że blondyn był w tej chwili przy mnie. Nie chciałam być teraz sama ani przy dalszej rodzinie, która miałaby satysfakcję z tego, że ich dzieciom wiedzie się w życiu dużo lepiej niż mnie.

Oparłam głowę o zagłówek w fotelu i wolną ręką włączyłam radio, gdzie akurat grali "Enter Sandman" Metallici.

Cicho zaczęłam śpiewać tekst piosenki, przy którym spłynęło mi z oczu kilka łez, ale już nie płakałam tak bardzo jak wcześniej.

- Mam pomysł.

Powiedziałam patrząc na przyjaciela i ocierając łzy z oczu. Chłopak zerknął na mnie kontem oka, a ja kontynuowałam.

- Co powiesz na to, żeby sobie zrobić dziś
wieczór koleżeński? Wiesz filmy, muzyka, taniec, jakieś jedzenie - może pizza?

Michael uśmiechnął się, a następnie delikatnie skinął głową.

- Myślę, że to bardzo dobry pomysł.
Zaraz pojedziemy pozwiedzać jakieś miasto i przy okazji wpadniemy na jakieś zakupy.

                              ▶️✔️◀️

Ostatecznym celem naszej podróży okazał się Graz - drugie co do wielkości miasto w Austrii. Zazwyczaj droga z Wiednia do Graz
trwa dwie godziny i dwadzieścia minut, ale wliczając stanie na światłach i korkach, oraz postój na coś do jedzenia, to na miejsce dotarliśmy po ponad 3 godzinach.
Atmosfera była luźna i wesoła, czego nie mogłam powiedzieć na początku podróży.
Tak czy inaczej, cieszyłam się, że mam Michaela przy sobie i ciekawie spędzamy razem czas. Przez chwilę zapomniałam o wszelkich problemach i po prostu dobrze się bawiłam rozmawiając, żartując i wygłupiają się razem ze starszym ode mnie o cztery lata mężczyzną.

Gdy tylko Michael znalazł jakieś wolne miejsce do zaparkowania, wysiedliśmy z pojazdu i ruszyliśmy w celu zwiedzenia miasta.

- To którędy idziemy? W prawo czy w lewo?

Zapytałam blondyna, który tylko wzruszył ramionami.

- Wszystko mi jedno. Ty wybierz.

- W takim razie chodźmy w prawo.

Zaproponowałam i chwytając mojego towarzysza za wystawione do mnie ramię ruszyliśmy w prawą stronę. Naszym oczom ukazał się ciąg budynków - tu jakiś sklep, tam filharmonia, a to szkoła, to zaś  restauracja... I tak w kółko.

- Byłeś tu już kiedyś?

Zapytałam, patrząc z ciekawością na blondyna, który cały czas patrzył przed siebie.

- Kilka razy - dwa, może trzy i to wszystko.

- Rozumiem

Chodziliśmy tak z dobre dwie godziny, a następnie poszliśmy do sklepu, gdzie kupiliśmy przekąski i inne pierdoły na nasz wieczór koleżeński.

Po drugiej stronie strachu || Stefan Kraft (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz