Rozdział 19

239 20 1
                                    

- czy nie wyraziłem się dosyć jasno ?! - wrzasnął mój ojciec jak tylko przekroczyłam próg salonu - miałaś wracać po szkole odrazu do domu ?! Głucha jesteś ?!

- wypadło mi coś - mruknęłam i kiedy chciałam wejść na schody pociągnął mnie za plecak przez co upadłam na ziemie.

- co się z tobą dzieje ?! Latasz sobie gdzie tylko chcesz ! Jak ty się zachowujesz ?! Będą nas wytykać przez ciebie palcami ! - chwycił mnie za marynarkę od mundurku i pociągnął do góry - nie tak cię wychowałem - pokręcił głową na boki - nie stosujesz się już do poleceń dobrowolnie, więc trzeba będzie zrobić to siłą - mruknął i z szafki obok wziął plastikowy patyk. Rzucił mną o ścianę i zaczął uderzać patykiem wszędzie gdzie tylko możliwe. Łzy swobodnie spływały po moich policzkach. Próbowałam usilnie osłonić się dłońmi, ale to nic nie dało.Sama nie wiem ile to trwało, ale powoli przestałam czuć jakikolwiek ból. Nie płakałam, nie krzyczałam. Nie było sensu, a tym bardziej nie miałam już na to siły - wstawaj - syknął w moją stronę i pociągając mnie za ramie podniósł do góry i popchnął w stronę schodów - nie pokazuj mi się na oczy, nie mam ochoty na ciebie patrzeć - prychnął pod nosem, a ja z ledwością weszłam po schodach na górę i weszłam do swojego pokoju zamykając drzwi na klucz. Osunęłam się po białych drzwiach i podkurczyłam nogi pod samą brodę chowając twarz w zagłębieniu kolan. Jeszcze nigdy nie widziałam ojca tak wściekłego. I przez co ? Bo ubzdurali sobie jakiś bez sensowny ślub z jakimś idiotą, który nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa ? Taka chcą dla mnie przyszłość ? Bez celu ? Zazwyczaj kłótnie kończyły się uderzeniem w policzek, ale nie teraz... nigdy nie sądziłam, że posunie się do czegoś takiego. To.. ja nie chce mieć takiego ojca. Tym razem przesadził.. nigdy mu tego nie wybaczę, choćby błagał mnie kiedyś na kolanach; nie zrobię tego. Skrzywdził mnie i potraktował jak najgorszego śmiecia. Jak wyglądam ? Mundurek nadaje się do wywalenia. Jestem pewna, że krwi nie da się doprać nawet w najlepszych środkch. Z trudem wstałam na nogi i podeszłam do lustra. Zdjęłam mundurek zostając w samej bieliźnie. Przyglądałam się swojemu obiciu w lustrze. Czerwone i spuchnięte oczy od płaczu, przecięta warga i potargane włosy. Twarz prawie nie naruszona. Na rękach same fioletowo-czerwone ślady w kształcie plastikowego patyka. Dotknęłam delikatnie rozcięć na skórze, z których sączyła się krew. Tak cholernie boli. Na brzuchu również widniały liczne zaczerwienienia i fioletowe siniaki. Na nogach było gorzej; były w zupełności kolorowe; tak bym to ujęła. Nie było miejsca, w które zostałoby nie naruszone. Pobił mnie nie martwiąc się, że nikt tego nie zauważy ? Jak mam to zakryć ? Tony podkładu by nie starczyły, żeby ukryć te bestialstwo.

Podeszłam do szafy i wyjęłam świeżą piżamę. Poszłam do łazienki i napuszczać cieplej wody do wanny wlałam ulubiony olejek łagodzący. Weszłam do cieplej wody, a fala bólu uderzyła mnie ze zdwojoną siłą. Przełknęłam głośno ślinę i do kona zanurzyłam się w wodzie. Wpatrywałam się w punkt przed sobą. Nie dam rady tak dalej żyć; w ten sposób. Nie chce tak żyć, ale.. nie chce umierać.

Chwyciłam za maszynkę i rozwaliłam ją wyciągając ostrze. Chwyciłam żyletkę i przewracałam ją między palcami. Czy na pewno chce to zrobić ? Nie wiem. Chce sobie ulżyć, nie znam innego sposobu..
Przyłożyłam ostrze do nadgarstka i przydusiłam do posiniaczonej skóry.

- jestem beznadzieja - zrobiłam pierwsze nacięcie - nie nadaje się do niczego - drugie nacięcie - jestem okropnym człowiekiem - trzecie nacięcie - okłamuje wszystkich dookoła - kolejne i kolejne. Przestałam już liczyć. Należało mi się. Robię złe rzeczy ludziom, których kocham, a zwłaszcza chodzi mi o NamJoon'a. Dlaczego ma cierpieć z mojego powodu ? Przecież nic złego nie zrobił. Chyba.. chyba powinnam zakończyć znajomość z chłopakiem. Nie chce patrzeć jak cierpi.. to zaboli jeszcze bardziej i będę musiała znowu siebie ukarać.

Woda załatwiła się na czerwono. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Wyszłam z wanny i wszystko dokładnie posprzątałam. Opatrzyłam wszystkie rany i założyłam piżamę. Może jutro będzie lepsze ? Tak samo jak każdy inny dzień ? Da mi ktoś na to pewność ? Że wstanę jutro rano i to wszystko okaże się tylko złym koszmarem ? Czy okaże się, że ten koszmar istnieje naprawdę, a ja musze przez niego przejść ?

Stracone zachody miłości | Kim NamJoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz