Reszta tygodnia bardzo szybko zleciała. Zdecydowanie czas umilały mi spotkania z przystojnym doktorem i nasze coraz bardziej śmiałe i gorliwe pocałunki. Carlisle był niezwykle enigmatyczny, ale zdawało mi się, że stopniowo mogłam z niego czytać jak z otwartej księgi, zwracałam uwagę na każdy poszczególny gest, dzięki czemu jego emocje zawsze były dla mnie jasne i klarowne. Rozumieliśmy się lepiej z każdym dniem spędzonym wspólnie. Dodatkowo był bardzo opiekuńczy, dbał o mnie. Zaczął coraz częściej stawiać mnie na pierwszym miejscu, powoli stawałam się jego priorytetem. Nigdy nie dał mi odczuć, że jest inaczej. Czułam się przy nim wyjątkowa, było mi z nim dobrze. Dlatego było mi potwornie źle, gdy wciąż nie powiedziałam mu o Patrick'u. Miałam w planach zrobić to na randce, umówionej na Sobotę. Jeszcze nie wiedziałam, że coś pokrzyżuje moje plany.
- Lizzy, wszystko dobrze?- spytał, przyglądając mi się badawczo. Odwiózł mnie do dziadków zaraz po zakończonym dyżurze.
- Tak.- wymusiłam delikatny uśmiech, który nie do końca go przekonał. Odpięłam pas i przysunęłam się bliżej do blondyna, by złączyć nasze usta. Nasze języki toczyły walkę o dominację. Nie muszę chyba wspominać, że wygrał.
Spojrzałam na niego roziskrzonymi oczami i ostatni raz musnęłam ostrożnie jego pąsowe usta.- Lepiej panie ordynatorze?- zachichotałam, gdy on z usatysfakcjonowanym wyrazem twarzy wpatrywał się wprost w moje oczy.
Nie odpowiedział. Wysiadł i okrążył pojazd, tylko po to, by otworzyć mi drzwi. Uśmiechnęłam się na jego gest i wysiadłam. Oczywiście jak to ze mną często bywa, nie mogło być bezproblemowo. Zahaczyłam nogą o siedzenie, przez co wpadłam prosto w ramiona Carlisle'a. Mężczyzna zrezygnowany pokręcił głową, zanim mocno mnie przytulił. Kątem oka dostrzegłam jak się uśmiecha.
- Niezdara.- wytknął mi, gdy lekko się odsunęłam. Wzruszyłam ramionami i ponownie do niego przywarłam. Tym razem ustami. Szybko oddał pieszczotę.- Będę jutro o siedemnastej. Ubierz się ciepło.- oznajmił, czule gładząc mnie po policzku. Moja skóra nie reagowała już tak gwałtownie na jego dotyk. Oswoiłam się z jego ziemnem.
- Dobrze. Do jutra.- uśmiechnęłam się leniwie, gdy pocałował mnie w czoło.
Wsiadł do auta i odjechał, machając mi na pożegnanie. Wciąż lekko rozmarzona zaczęłam się kierować w stronę domu. Gdy chwilowe odrętwienie minęło, zobaczyłam dwa samochody. Bardzo dobrze je znałam. Duża, granatowa Kia należała do rodziców, natomiast czarny Mustang do Patrick'a. Nerwowo przęłknęłam ślinę. Miał być dopiero w Niedzielę! Dodatkowo sporą zagadką była dla mnie obecność rodziców.
Machinalnie wygładziłam szarą sukienkę i otworzyłam drzwi. Już od progu dobiegły mnie lekko stłumione odgłosy rodzinnej wymiany zdań. Westchnęłam. Nie przejmując się małymi błotnymi śladami, które zostawiały moje buty, weszłam w głąb budynku.
Jak się okazało, prawie cała moja familia siedziała w salonie. Ponownie westchnęłam, a w pomieszczeniu zapanowała cisza jak makiem zasiał.
Moja matka wyglądała tak, jakby miała wydrapać mi oczy swoimi zadbanymi, aczkolwiek długimi paznokciami. Zazwyczaj idealnie ułożone blond włosy, były w lekkim nieładzie. Zapewne wielokrotnie przeczesywała je palcami, co było dziwne, gdyż robiła tak tylko w nerwach.
Tata wyglądał sto razy lepiej od mamy, choć jego zazwyczaj pokerową twarz, wykrzywił prawie niewidoczny grymas. Odziany w garnitur prezentował się niezwykle poważnie.
Natomiast dziadkowie siedzieli niewzruszeni na kanapie, trzymając się za ręce. Jak zawsze byli poniekąd we własnym świecie.
Jedynie Patrick wyglądał na zamyślonego, nawet smutnego, mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że wręcz przygaszonego.
Często roztrzepane brązowe włosy, w tamtej chwili były ładnie ułożone, podwinął także rękawy czarnej jak noc koszuli, która została wsadzona w równie ciemne dżinsy. Patrick niewątpliwie uwielbiał kolor czarny. Osobiście nigdy nie miałam nic do tego koloru, ale chłopak momentami przesadzał, choć niewątpliwie wyglądał w nim bardzo korzystnie. Na ogół wiele kobiet uważało, że jest przystojny. Na tą myśl, skrzywiłam się mentalnie. Nie umiałam myśleć o nim w taki sposób. Mimowolnie do mojej głowy napłynął obraz uśmiechniętego Carlisle'a. Mój nastrój, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, poprawił się. Jak zwykle się zamyśliłam. A uświadomiło mnie w tym palące spojrzenie lazurowych oczu mojego narzeczonego.- Kim jest mężczyzna, z którym przed chwilą się całowałaś, Elizabeth?- w końcu odezwała się protekcjonalnym tonem matka.
Wiedziałam jedno. Miałam przechlapane.
CZYTASZ
To be normal ♤ Carlisle Cullen
VampireGdzie Elizabeth Murphy zakochuje się w pewnym blondwłosym doktorze i zostaje mimowolnie wciągnięta w świat wampirów...