Chapter 18. Sadness and confession of love

1.3K 98 21
                                    

Resztę popołudnia spędziliśmy spacerując po La Push. Oczywiście wampir zachowywał stałą czujność ze względu na to, że przebywaliśmy na terytorium wilków. Jak się dowiedziałam, mnie nie mogli nawet tknąć. Głównie przez to, że byłam człowiekiem, ale także ze względu na uwcześnie wysoką pozycję zajmowaną przez mojego dziadka w stadzie, a wtedy w radzie starszych.
Do Forks wróciliśmy dopiero późnym wieczorem. Oczywiście w ten sam sposób co wcześniej. Mężczyzna nie zdążył mnie nawet postawić, gdy z domu jak torpeda, wybiegła moja matka z walizką podróżną w dłoni.

- Nie zasługujesz na to, bym mogła nazywać cię swoją córką.

Spojrzała na mnie pogardliwie i wpakowała się na przednie siedzenie auta, trzaskając po drodze drzwiami. Zaraz za nią wyszedł ojciec, który jak zwykle nie okazywał żadnych emocji. Posłał mi jedynie krótkie spojrzenie, po czym dołączył do małżonki. Z niedowierzaniem patrzyłam jak odjeżdżają. Łzy same wydostały się z moich oczu. Carlisle nie czekając, przytulił mnie mocniej do siebie i wniósł do budynku. Nie puścił mnie nawet wtedy, gdy usadowiliśmy się w miękkiej kanapie.

- Nawet nie chcieli cię poznać.- wyszeptałam, a on przyciągnął mnie bliżej. Nie robiło na nim specjalnego wrażenia to, że zmoczyłam mu cały polar łzami. Wiedziałam, że jestem dla niego najważniejsza.

- Lizzy, pamiętaj że masz nas.- poczułam ciepły dotyk babci na ramieniu. Oderwałam się od blondyna i spojrzałam na dziadków mętnym wzrokiem.

- Co za głupia... Mówiłem ci, że ona się nie nadaje dla naszego syna, a ty swoje, że jest z nią "szczęśliwy". Zobacz co ona z nim zrobiła! Zachowuje się jak robot! Nie ma nawet własnego zdania! A swoje wlasnego dziecko potraktował jak śmiecia!- wybuchnął staruszek. Tu musiałam mu przyznać rację. Kiedyś tata taki nie był.

- Uspokój się. To nie jest teraz ważne.- odparła dyplomatycznym tonem siwowłosa. Dziadek natychmiast zamilkł, najpewniej przypominając sobie ostatnią awanturę z żoną, jednak chwilę później oboje na powrót zaczęli się spierać.

- Pójdziemy do mojego pokoju?- spytałam cicho, nie chcąc przerywać wymiany zdań dziadków. Blondyn skinął głową. Delikatnie się w niego wtuliłam, zamykając oczy. Poczułam lekki wiatrek. Zapewne użył wampirzej prędkości, bo gdy ponownie otworzyłam oczy, byliśmy w moim azylu. Niechętnie oderwałam się od wampira i ściągnęłam ciepłą kurtkę. Na szybko zgarnęłam pierwszą lepszą koszulkę over size z szafy i jakieś szorty. Pomaszerowałam do łazienki, wiedząc że Carlisle znajdzie sobie jakieś zajęcie. Nie myliłam się. Mój pobyt w łazience był zadziwiająco krótki, a gdy wróciłam do pokoju blondyn po raz kolejny grzebał mi w notatkach. Pisał coś.

- Tym razem zdecydowałeś się je jednak poprawić?- spytałam, nonszalancko opierając się o framugę.

- Miałaś sporo błędów przy temacie regulacji gospodarki elektrolitowej organizmu.- oznajmił, nie odrywając wzroku od papieru.

- To notatki z pierwszego roku potrzebne do ostatecznych egzaminów.- westchnęłam.- Jutro miałam je poprawić.

- Będziesz miała mniej pracy, bo już skończyłem.- wzruszył ramionami. Podniósł się z krzesła i niesamowicie szybko znalazł się tuż przede mną. Zanim mój organizm zdążył zakodować to, że jest tak blisko, wziął mnie na ręce. Ułożyliśmy się wygodnie na łóżku. Zaczęłam zasypiać w akompaniamencie jego przyjemnego dotyku na moich włosach.

- Kocham cię, Elizabeth.- było ostatnim co usłyszałam zanim Morfeusz przeciągnął mnie na dobre do swojego świata.

To be normal ♤ Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz