Chapter 16. Visit part two

1.2K 86 3
                                    

Każdy z nowoprzybyłych oczekiwał mojej odpowiedzi. Katherine przeszywała mnie spojrzeniem swoich niezwykle zimnych niebieskich oczu, podczas gdy jej mąż ze skupieniem mi się przyglądał. Jednak jako dobra obserwatorka, dostrzegłam nutę zawiedzenia na jego wręcz kamiennej twarzy. Nagle wyrwał mnie z pantałyku. Płynnym ruchem poprawił swoje ciemne włosy, nie odrywając ode mnie świdrującego na wskroś wzroku. Niektórzy twierdzili, że go po nim odziedziczyłam, co było prawdą. Ja, babcia i Theodor mieliśmy takie same oczy. Tylko te jego zdawały się być sto razy mniej wesołe i często pozbawione uczuć. Nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego ma problem z wyrażeniem emocji, albo je ukrywa. W końcu dziadkowie byli dość wylewnymi w uczuciach ludźmi.
Natomiast wyżej wspomniani wiedzieli doskonale, ale tak jak mówiła babcia, nie odezwali się nawet słowem. Stanęli po mojej stronie, mimo że dziadek nie tolerował wampira i jego rodziny, przez co się pokłóciliśmy. Byłam im za to wdzięczna z całego serca. W tamtej chwili dziękowałam wszystkim mi znanym bóstwom za takich dziadków.

- Był to mężczyzna, którego kocham.- oznajmiłam pewnie, unosząc podbródek, tym samym dumnie się prostując.

Blondynka z wrażenia aż oparła się o partnera. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem, a na jej pięknej twarzy odmalował się szok. Nawet na twarzy taty dobrze było widać zdumienie, którego nie zdołał zamaskować. Niestety ich stan otępienia nie trwał długo i dość szybko odzyskali rezon.

- Mieliście pilnować, żeby nic takiego nie miało miejsca!- zaczęła się wydzierać na dziadków matka, ale ja przestałam tego słuchać. Powolnym krokiem podeszłam do zamyślonego bruneta. Delikatnie ujęłam jego ramię, wyrywając go tym samym z jego świata.

- Przejdziemy się?
_____________________________________________

Spacer okazał się dobrym pomysłem. Omówiliśmy wszystko na spokojnie. Obeszło się bez krzyków mojej impulsywnej matki.
Okazało się, że Patrick nie miał mi tego za złe tak bardzo jak myślałam. Co więcej, podzielał moją opinię co do zaaranżowanego małżeństwa i podziwiał to, że postanowiłam się zbuntować. Słowem skrótu: doszliśmy do porozumienia. Zanim zaczęło zmierzchać, udaliśmy się w drogę powrotną. Tym razem atmosfera między nami nie była już napięta i rozmawialiśmy bardzo swobodnie. Niestety, gdy byliśmy dość blisko domu dziadków minął nas czerwony Chevrolet. Poznałam to auto. Należało do doktor Rodriguez.

- Cholera.- przeklnęłam bardzo cicho pod nosem.

- Coś się stało? Dlaczego tak patrzysz za tym samochodem?- zaciekawił się mój towarzysz.

- To auto jednej z miejscowych lekarek. Nie lubi mnie, a dodatkowo karmi się plotkami.- oznajmiłam z miną cierpiętnika. Byłam pewna, że kobieta nie da mi żyć. Albo co gorsza, Carlisle się o wszystkim dowie zanim zdążę mu powiedzieć.

- Ten mężczyzna, który cię dzisiaj odwiózł nie wie wszystkiego, prawda?- dopytał.
Za dobrze mnie znał. W końcu chcąc nie chcąc spędziliśmy razem prawie całe dzieciństwo.
Pokiwałam głową i przeszłam przez drzwi, które przede mną otworzył.

- Gdzie byliście?- od progu usłyszałam wzburzony głos rodzicielki, która nawiasem mówiąc zaczęła mnie strasznie irytować.

- Poszliśmy się przejść i obgadać pewne sprawy.- odchrząknął Patrick, zwracając tym na siebie zarówno uwagę jej, jak i ojca. Widocznie też miał dosyć kobiety. - Wspólnie uzgodniliśmy, że do ślubu nie dojdzie.- dodał krótko.- W tej sytuacji będę się zbierał.- oznajmił po minucie ciszy. Moja matka nie potrafiła przetrawić tej wiadomości. Brunet delikatnie mnie przytulił, po czym wyszeptał abym dzwoniła w razie potrzeby, a także życzył powodzenia na końcówce studiów i z Carlislem. Równie cicho mu podziękowałam, a wtedy opuścił budynek. Matka oczywiście wybiegła za nim, próbując go namówić by został i jeszcze raz wszystko przemyślał.
Babcia puściła mi oczko i wtuliła się w zadowolonego dziadka. Spojrzałam na ostatnią osobę w pomieszczeniu.
Theodor stał oparty o framugę drzwi z założonymi rękami i zrezygnowany patrzył na poczynania małżonki. Nawet on pogodził się z moim wyborem. Ale ona nie potrafiła. Musiała postawić na swoim. Pokręciłam głową i udałam się do swojego pokoju. Miałam dosyć tego cyrku, momentami nazywanego moim życiem. Bardzo chciałam to wszystko rzucić w cholerę i gdzieś wyjechać. Jednakże zostały mi ostatnie miesiące studiów i musiałam się skupić przede wszystkim na nauce.

To be normal ♤ Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz