Chapter 28. Wedding part two

1.1K 74 6
                                    

Niedługo później przyszedł czas na wesele, które zgodnie z tradycją zaczęliśmy pierwszym tańcem. Towarzyszył nam utwór The First Time Ever I See Your Face  Roberty Flack. Piosenka nadawała się w sam raz, była bardzo spokojna.
Carlisle świetnie tańczył, jak niemalże każdy wampir, więc z tak doskonałym partnerem czynność ta nie sprawiła mi problemu.
Cały czas był przy mnie, nie dał mi upaść i prowadził, co jakiś czas śmiejąc się z mojej niezdarności.
Ostatecznie nasz mały "popis" przypadł gościom do gustu, a osoby z mojego bliższego otoczenia były mocno wzruszone. Jestem pewna, że gdyby wampiry mogły płakać, z pewnością takowych osób byłoby więcej.

W całym tym wydarzeniu nie zabrakło mi także chwili by porozmawiać z rodzicami, których ostatecznie namówiła na przyjazd Trish

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W całym tym wydarzeniu nie zabrakło mi także chwili by porozmawiać z rodzicami, których ostatecznie namówiła na przyjazd Trish. Z jednej strony byłam zła, że powiedziała im o mojej chorobie, ale z drugiej cieszyłam się, że udało mi się z nimi pogodzić przed końcem mojego życia, przynajmniej ludzkiego.

Jako pierwsza przeprosiła mnie mama ze łzami w oczach. Obydwie wiedziałyśmy, że na naprawę naszych relacji jest stanowczo za późno, jednakże wciąż ta kobieta pozostawała tą, która sprowadziła mnie na ten niezwykły świat, za co będę jej wdzięczna do samego końca, tak samo jak tacie, który tym razem się nie ograniczał. Również mnie przytulił i przeprosił.
Gdy miałam już wracać do gości, którzy czekali by złożyć nam życzenia i gratulacje, dostałam od nich prezent. Było to pudełko, w którym znajdowały się rzeczy związane ze mną. Mimo tego, że nie poświęcali mi zbyt dużo czasu, kolekcjonowali je od początku mojego istnienia. Znalazłam tam stare zdjęcia USG, śpioszki, zabawki, kocyki, sprawdziany z pierwszymi szóstkami i inne. Chcieli by chociaż raz prezent, który od nich dostanę miał wartość sentymentalną, a nie materialną.
Wtedy nie dałam rady powstrzymać łez, które niewątpliwie mogły mieć wpływ na zniszczenie mojego delikatnego makijażu. O dziwo tak się nie stało, bo przy moim boku magicznie pojawiła się Alice, która dzięki swojemu "radarowi ślubnemu" zapobiegła "katastrofie".
Dalsze życzenia nie poruszyły mnie tak, jak te rodziców czy dziadków, ale również były wzruszające, a niekiedy niezwykle ckliwe.
Doktor Alabama gratulowała nam i życzyła pomyślności, podobnie jak kilka osób zaproszonych przez Carlisle'a. Spośród nich najbardziej zapadli mi w pamięć Denalczycy. W dodatku polubiłam Kate i jej partnera.

Nie mogło również zabraknąć Alphada, który gdy tylko się do mnie dostał, nie umiał ukryć wzruszenia. Uspokajałam go dobre dwadzieścia minut, podczas których zdążyłam się dowiedzieć, że zerwał ze swoim chłopakiem. Powodem byłam o dziwo ja. Jego partner nie był w stanie zrozumieć, że jestem dla niego ważniejsza, wtedy gdy pomagał mi przejść przez najtrudniejszy moment choroby. Jak się o wszystkim dowiedziałam, mój przyjaciel dostał niezły wykład, z którego długo się śmialiśmy. Oczywiście Alph nie byłby sobą, gdyby nie zarezerwował jednego tańca ze mną po skończonych gratulacjach.
Jednak nie dane było nam tak szybko zatańczyć, gdyż przechwycił mnie mój mąż.

- To nasze wesele, a prawie w ogóle cię nie mam dla siebie.- żachnął, gdy wykonywałam obrót. Nie potrafiłam ukryć uśmiechu.

- Zdążysz się mną jeszcze nacieszyć, ordynatorze.

- Ależ oczywiście, pani Cullen. W końcu mamy przed sobą całą wieczność.- wyszczerzył się, błyskając swoimi kłami. Cieszyłam się, że wizja mojej przemiany przestała mu tak bardzo ciążyć, że wręcz się z nią pogodził. Byłam pewna, że z czasem będzie się z niej nawet cieszył.

Ten wieczór został całkowicie zdominowany przeze mnie. Czułam się tak, jak powinna poczuć się choć raz w życiu każda kobieta.
Na dalszy tor zeszły wszystkie moje zmartwienia. Nie liczyło się nic, a w szczególności moja choroba. Będąc w otoczeniu najbliższych mi osób, nie mogłam o tym nie zapomnieć. Będąc w ramionach mojego męża przestawał się liczyć cały świat. Był tylko on, ja i nasza wspólna WIECZNOŚĆ.

 Był tylko on, ja i nasza wspólna WIECZNOŚĆ

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
To be normal ♤ Carlisle CullenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz