Budzę się nad ranem z grzana i spocona. W pokoju wciąż panuje ciemność, jedynie lekką srebrzystą poświatę rzuca wiszący wysoko na niebie księżyc. Siadam na łóżku, sięgam po szklankę z wodą i upijam z niej łyk, odrobinę studząc rozgrzane gardło. Odkładam ją na nocną szafkę i kładę głowę z powrotem na poduszkę. Zamykam oczy i wracam do snu, który tym razem nie chce mnie wypuścić.
Biegnę wąską aleją w tunelu, ścieżka robi się coraz węższa, a odgłosy moich stóp odbijają się echem od ścian. Płytki oddech pali mnie w płuca, jednak nie zatrzymuje się, biegnę dalej, uciekam przed mrokiem, który chce mnie dopaść. Przedzieram się przez szczelinę i upadam, mocząc przy tym ubranie. Tarzam się w ciepłej cieczy, nie widząc jednak co to jest.
Moje nozdrza wypełnia metaliczny zapach, lecz nie chcę myśleć co to może być, z całych sił staram się podnieść. Przestać dotykać tego co znajduje się na ziemi.
Wspinam się po czymś miękkim, brzydzę się, czując pod palcami jakby skórę, wstaję i idę dalej z wyciągniętymi do przodu dłońmi. Następnie słyszę kobiecy głos wołający o pomoc, zatrzymuje się, skupiając uwagę na dźwięku próbuje zlokalizować kierunek z którego pochodzi, lecz gdy jestem niemal pewna skąd dobiega głos kobiety, ten nagle milknie. Stoję przerażona, kompletnie zdezorientowana, aż czuje za sobą ruch.
Odwracam się gwałtownie, szukając po omacku tego co za mną było. Znowu to czuję, lecz tym razem pozostaje w miejscu.
Ciepłe powietrze owiewa mi kark, a po chwili zapach, którego nigdy nie będę w stanie pomylić z niczym innym.
-Scott? - szepcze desperacko.
Czuję delikatny dotyk dłoni na ramionach, więc spinam się, lecz po chwili rozluźniam się ponownie, słysząc jego głos.
Moje serce wciąż kotłuje w piersi, bijąc na alarm.
-Jestem tu. - chłopak przyciska się do moich pleców, obejmując mnie. Powinnam odczuwać ulgę, jednak to uczucie nie nadchodzi, wzrasta jedynie napięcie.
Odchylam głowę do tyłu, kładąc ją delikatnie na ramieniu chłopaka, pragnę poczuć się bezpiecznie. Przyciskam ciało do niego, licząc, że będzie on moją ostoją.
Moim obrońcą.
Przeszywa mnie dreszcz, gdy on znów kładzie ręce na moich ramionach i wzrasta pragnienie, potrzeba bliskości.
Jego bliskości. Obracam się w jego ramionach i dłoń kładę na jego policzku.
Nie widzę jego twarzy, ale czy on płaczę?
Dotykam mokrych kropelek na jego policzku i ocieram je.
-Tak bardzo za Tobą tęskniłam. - szepczę cicho, wtulając się w jego wilgotną koszule.
Scott milczy, przyprawiając mnie o lęk.
Nagle robi się odrobinę jaśniej pierwsze co widzę to swoje dłonie na czerwonym materiale, czekam, aż obraz zrobi się wyraźniejszy i powoli patrzę w górę, na przesiąkniętą krwią koszulę, a potem na rozmazane krople krwi na jego policzku.
Jego twarz wciąż owita jest mrokiem, ale jestem w stanie zauważyć jak bardzo jego jasne oczy kontrastują z czerwoną barwą na jego skórze, odsuwam się pospiesznie.
Chłopak patrzy za mną, lecz nie odzywa się słowem.
Spoglądam na jego ręce, w której wciąż tkwi połyskujący nóż.
Cofam się bardziej, kręcąc głową i potykam się. Krew błyskawicznie pochłania materiał w który jestem ubrana. Opieram ręce do tyłu, próbując wstać, lecz, gdy moje dłonie dotykają czegoś miękkiego, obracam głowę i dostrzegam leżące sztywno zwłoki. Odskakuje od bezwładnego ciała kobiety, ślizgając się po czerwonej cieczy. Scott podchodzi do mnie i wyciąga zakrwawioną rękę w moim kierunku, lękam się, nie chcę jej chwycić .
Zamykam oczy i kręcę głową, w kółko powtarzając sobie jak mantre, że to tylko sen.-Wstawaj skarbie! - słyszę w oddali głos, który wzrasta na sile. Mama?
- Kochanie, wstawaj! - mówi mama, lekko szturchając mnie po ramieniu. Zrywam się ze snu, szeroko otwierając oczy.
Kobieta podskakuje wystraszona tą szybką reakcją, po czym śmieje się z tego.
-Ale mnie wystraszyłaś, dziecko. - zakłada włosy za ucho i kontynuuje. -Kochanie, zadzwonili z pracy, muszę przejąć dyżur koleżanki... - robi zrezygnowaną minę.
Patrzę na nią zdyszana, dziękując w duchu, że wyrwała mnie z tego koszmaru. Po chwili docierają do mnie jej słowa.
-Serio? Dopiero co przyjechałam, jest sobota, myślałam, że może pójdziemy na zakupy czy coś... - mówię zrezygnowana, wycierając z twarzy resztki senności.
-Niestety, tata jeszcze śpi, ale później możecie razem spędzić trochę czasu. -uśmiecha się.
-Myślisz, że pójdzie pochodzić ze mną po sklepach. - żartuję sobie, doskonale wiedząc, że tata tego wprost nie znosi. Mogę zliczyć na palcach dwóch ręki ile razy dał się w to wrobić.
-Spróbuj, może zrobi wyjątek. -uśmiecham się. Kobieta kieruję się do wyjścia, lecz na odchodne dodaje.
-Postaraj się nie siedzieć cały dzień w domu, wieczorem coś porobimy. - mówi i wychodzi.
Pozwalam głowie opaść z powrotem na poduszkę i wzdycham głośno, patrząc na białe kasetony przyklejone do sufitu.
CZYTASZ
Wciąż Cię Kocham!
Lãng mạnPo pięciu latach Bianka wraca do rodzinnego miasta, aby po skończeniu studiów, móc spędzić odrobinę czasu w gronie rodziny, zanim na dobre wpadnie w wir pracy. Gdy wyjeżdżała zostawiła w nim nie tylko przyjaciółkę i rodzinę, ale również złamane serc...