Rozdział 10

3.4K 130 27
                                    

Kolejny współpracownik trzymający w ręku zeszyt pomachał do nas z uprzejmym uśmiechem na ustach.
Wokół niego siedziały jeszcze dwie grupy, jedna z nich liczyła około sześciu osób, druga natomiast składała się z trójki chłopaków.

-Witam pozostałych. - przywitał nas pracownik, więc uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
Trójka chłopaków zwróciła na nas całą swoją uwagę. 

Scott podszedł wyprostowany bliżej, aby się podpisać, uprzednio z wyższością spoglądając na trójkę siedzących młodych mężczyzn. Popatrzyłam po wszystkich zgromadzonych, aż mój wzrok zatrzymał się na jednym konkretnym zawodniku drużyny przeciwnej. Chłopak o blond włosach spoglądał na mnie, kompletnie się z tym nie kryjąc. Mój wzrok zatrzymał się na nim nieco dłużej niż na jego towarzyszach.

-Dobra, chyba czas rozpocząć zabawę. - zaczął pracownik, zamykając zeszyt i chowając długopis do wysłużonych spodni z pozostałościami po farbach. Scott wrócił do nas i stanął blisko mnie. 

-Wy będziecie drużyną czerwonych. - wskazał na nas i wyciągnął w naszym kierunku zestaw amunicji w kolorze czerwonym. Scott odebrał naboje i rozdzielił między nami po równo. 

-Wy będziecie drużyną niebieskich. - podszedł z amunicją do chłopaka, który wcześniej intensywnie mi się przyglądał. 

-Musimy ustalić regułę gry. Gracie o zdobycie flagi? - zapytał pracownik i spojrzał to na nas, to na przeciwników. 

-Nie, o eliminację. - odezwał się ten sam chłopak i patrzył prowokacyjnie na Scotta. Zerknęłam na chłopaka koło mnie, który swoim zimnych wzrokiem przeszywał blondyna.

-Zgadzacie się? - pracownik zwrócił się do nas z pytaniem. 

-Tak.- Odpowiedział Scott, wciąż patrząc na naszego rywala. Znają się?

-W takim razie zapraszam za mną. 

Tom ruszył jako pierwszy, Scott przepuścił mnie przodem, kładąc dłoń na moich plecach. 

A jemu co dolega? 

Po chwili dotarliśmy na poligon. Obszerny plac porośnięty wysoką trawą i drzewami zdawał się pochłaniać wszystko wokół.
W oddali dostrzegłam zarys jakiegoś budynku i od razu miałam ochotę właśnie tam pobiec. 

-Załóżcie maski. - nakazał pracownik i każdy z nas wykonał polecenie. - To, co gotowi?-nie czekając na naszą odpowiedź, dodał.- To dalej, biegnijcie, na co czekacie.- krzyknął entuzjastycznie.
Poczułam szarpnięcie za rękę. Scott chwycił mnie za dłoń i zaczął biec przed siebie, ciągnąc mnie za sobą.
Broń trzymałam opuszczoną w jednej ręce, obejrzałam się za siebie i zobaczyłam, że drużyna przeciwna biegnie w drugim kierunku, prędko, znikając z widoku. 

Nie miałam już sił, serce waliło przerażającym tempem, jakby chciało wydrzeć się na zewnątrz, dyszałam, a nogi przestawały powoli ze mną współpracować.
W końcu Scott zatrzymał się, kucając między drzewami, a ja padłam obok niego wycieńczona. 

-Musimy obejść plac. - polecił Tom, gdy ja walczyłam o oddech.
Płuca paliły mnie żywym ogniem, a każdy kolejny haust powietrza okupiony był narastającym bólem, który wzmagał efekt wyczerpania.

-Dasz radę? - zapytał Scott, pochylając się nade mną.
W odpowiedzi pokiwałam przecząco głową. Chłopak popatrzył mi prosto w oczy i mógł w nich widzieć wyłącznie kapitulacje.

A niech mnie zastrzelą już teraz, mam to w nosie. To miała być zabawa, a nie wyścig o życie. 

-Musimy być ostrożni, te dupki zapewne będą chcieli nas zaskoczyć. - kontynuował Scott. W końcu udało mi się w miarę zapanować nad oddechem. 

Wciąż Cię Kocham!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz