Rozdział 27

2.2K 88 12
                                    

Patrzyłam oniemiała na stojącego przede mną mężczyznę w czarnym ubraniu i w pierwszej kolejności miałam ochotę trzasnąć drzwiami i uciekać gdzie pieprz rośnie, jednak szybko postanowiłam grać na zwłokę. Artur zdawał się normalny, to znaczy najprawdopodobniej nie miał pojęcia, że wiem o wszystkim, więc postanowiłam go nie alarmować moim zachowaniem. Alessio powiedział, że zaraz ktoś ma przyjść mnie pilnować, więc przy odrobinie szczęścia ten ktoś zaraz zapuka do moich drzwi.

– Cześć, Artur. – powiedziałam uprzejmie, siląc się na uśmiech. Mężczyzna wpatrywał się we mnie wnikliwie. Nie mogłam pozwolić, aby zaczął coś podejrzewać. – przepraszam, że trzymam Cię tak w progu. – powiedziałam z lekkim śmiechem i otworzyłam szerzej drzwi. – Wejdź proszę. – gestem zaprosiłam go do środka, przez co Artur się rozluźnił. – Zaskoczyłeś mnie. Czekam na dostawcę pizzy. – skłamałam.

– Nie szkodzi. Gdzieś ty była tyle czasu. Byłem parę razy, ale Cię nie zastałem.

– Byłam odwiedzić rodziców. – odpowiadam od razu. – Niedługo może uda mi się znaleźć jakąś pracę, więc później nie będę mogła za często wracać do domu. – Tłumaczyłam się pospiesznie. Artur zdawał się tym nie przejmować. Starałam się panować nad prędkością wypowiadanych słów, lecz stres, który ogarnął moim ciałem nieco mi to utrudniał.
Bacznie obserwowałam każdy ruch Artura, aby w razie potrzeby móc jakąś zareagować.
Ten, jednak całkiem swobodnie przemieszczał się po salonie. Telefon
komórkowy zawibrował w mojej tylnej kieszeni, więc sięgnęłam po niego od niechcenia, choć w myślach analizowałam, co by się stało, gdybym pobiegła do łazienki, zamknęła się tam i zadzwoniła do Alessio.
Artur był policjantem, a od nich, jakby nie patrzeć wymagało się sprawności fizycznej, więc przy odrobinie szczęścia zdążyłabym dobiec do łazienki, natomiast podejrzewam, że prędko wdarłby się do środka. Musiałam wymyślić coś innego.

– Jak było u rodziców? – zapytał Artur, opadając na kanapę. W dalszym ciągu stałam w progu salonu, przyglądając się chłopakowi oraz rozmyślając, w jaki sposób mam dać znać Alessio, że Artur właśnie znajduje się w moim salonie.

– Dobrze, tak jak zawsze. – uśmiechnęłam się. – Chcesz się czegoś napić? – zapytałam.

– Może być woda. – odpowiedział. Uśmiechnęłam się i spokojnym krokiem ruszyłam do kuchni. Serce waliło mi w piersi niczym kościelny dzwon, jednak zdawałam sobie sprawę, że sytuacja szybko może się zmienić i cała z tego nie wyjdę, więc nie mogłam dłużej zwlekać.

– A ty co robiłeś przez ten czas? – zawołałam z kuchni, następnie otworzyłam drzwi do lodówki. Szturchnęłam szklane butelki, wystarczająco mocno, aby ten dźwięk doszedł do salonu, następnie wysłałam szybką wiadomość „pomocy!” do Alessio.

Sięgnęłam po jedną butelkę, po czym zamknęłam lodówkę. Artur stał oparty o jej kant. Wzdrygnęłam się. Mało, brakowało, a wypuściłabym butelkę z dłoni.

– Co robiłaś? – zapytał podejrzliwie Artur, stojąc oparty o kant lodówki i bacznie mnie z tego miejsca obserwując. W drugiej ręce wciąż ściskałam mocno telefon. Miałam nadzieję, że zaraz zadzwoni, że za moment ktoś przybędzie mi na ratunek.

Jeśli chwilę wcześniej myślałam, że serce wali mi jak dzwon, to teraz prawie wyskakiwało z piersi. Patrzyłam na niego osłupiała.

– Chciałeś wodę, prawda? – zająkałam się lekko.

– Z kim pisałaś? – jego ton głosu nie był już tak uprzejmy, a jego wyraz twarzy jedynie pogarszał całą sytuację.

Nie miałam wyjścia, musiałam spróbować uciec. Przejrzał mnie. Widziałam to w jego oczach. Artur zmienił pozycję i stanął naprzeciw mnie w lekkim rozkroku z dłońmi opuszczonymi przy ciele. Czekał na moją reakcję, czekał na mój ruch.

Wciąż Cię Kocham!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz