Rozdział 18

2.5K 116 5
                                    

Przebudziłam się w ciemnym pokoju otoczona całkowitą ciszą. Przez chwilę leżałam nieruchomo wpatrując się w ciemność.
Sięgnęłam ręką na szafkę nocna na oślep, szukając telefonu.
Gdy nie wyczułam urządzenia pod dłonią zerwałam się gwałtownie, przypominając sobie, że byłam umówiona z Arturem.
Wyszłam z ciemnego pokoju, kierując się pospiesznie do oświetlonego salonu. Olivia uniosła głowę znad książki i uśmiechnęła się do mnie łagodnie.

– Cześć. – powiedziałam szybko i prędko odnalazłam wzrokiem telefon na stole.

– No hej. Myślałam, że do jutra nie wstaniesz. – powiedziała, zamykając książkę i odkładając ją na niewielkich rozmiarów stolik. Sięgnęłam po telefon i sprawdziłam wiadomości. Zwróciłam uwagę na godzinę, następnie zdziwiona podeszłam do sofy, na której siedziała Olivia z podkulonymi nogami. Usiadłam na podłokietniku. Wygasiłam telefon zamyślona i położyłam go sobie na kolanie.

– Był Artur? – zapytałam, marszcząc przy tym czoło. Na telefonie nie czekała na mnie od niego żadna wiadomość.

– Nie, nikogo nie było. Czemu pytasz? Miał przyjść?

– Tak, umówiłam się z nim na kolację, tylko po tym wszystkich zasnęłam. – urwałam nagle, zdając sobie sprawę, że przecież Olivia nie wie nic o dzisiejszym zdarzeniu.

– Coś się dzisiaj wydarzyło? – zapytała zaintrygowana. Patrzyłam jej w oczy, zastanawiając się, w jaki sposób mam jej przekazać, że ktoś się dzisiaj włamał do mieszkania.

– Tylko nie panikuj, dobra? – Uprzedziłam, choć po wypowiedzeniu tych słów zdałam sobie sprawę, że gdyby ktoś zaczął zdanie w ten sam sposób, nie zrobiłabym nic innego tylko spanikowała.

– Jesteś w ciąży?! – wykrzyknęła, wybałuszając oczy niczym żaba. Skrzywiłam się.

Serio?

– Nie jestem wiatropylna. – oznajmiłam.

– Jezu, już myślałam. Uch, ale ulga. – Zaśmiała się.

– Nie będę dociekać, z jakiego powodu to taka ulga, ale widzę, że jesteś w dobrym humorze, więc ktoś się dzisiaj włamał do mieszkania. – wypaliłam niczym grom z jasnego nieba. Olivia mało nie zakrztusiła się własną śliną.

– Że co? – zapytała. Obserwowałam jak otwiera usta następnie je zamyka, aby zaraz znowu otworzyć.

– Ktoś się… – przerwała mi.

– Zrozumiałam co powiedziałaś, tylko jak, kiedy… – rzucała. Plecy wcześniej lekko przygarbione i oparte o poduchy, w tej chwili wyprostowały się niczym struna naciągnięta przez gitarzystę.

– Jak przyszłam z rozmowy, zauważyłam drzwi otwarte do domu. – patrzyła na mnie. – gdy weszłam do środka…

– Zadzwoniłaś na policję?

– Nie, bo…

– Czy chcesz mi powiedzieć, że weszłaś sama do mieszkania, gdy mógł się tam znajdować włamywacz? – przygryzłam wargę. W sumie to był naprawdę idiotyczny pomysł…

– Jezu, nie myślałam wtedy jasno, zresztą nie było go tam, był tylko…

– Ja pierdziele Bianka! Czy ty jesteś normalna? Czemu do mnie nie zadzwoniłaś? Byłaś z tym na policji? – czekałam z lekkim poirytowaniem, aż skończy rzucać pytaniami. Rozmowa z podekscytowaną bądź rozentuzjowaną Olivią właśnie tak przebiegała. Wtrącała słowa i przerywała każdą próbę mojej wypowiedzi, zadając pytania, na które poznałaby odpowiedź jeśliby chwilę poczekała.

Wciąż Cię Kocham!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz