Rozdział 5

3.8K 167 41
                                    

Wchodzę do budynku, gotowa odbyć swój pierwszy dzień stażu, mimo lekkiego zdenerwowania odczuwam satysfakcję i podekscytowanie. Odrzucam włosy do tyłu, łapię głęboki oddech przed otwarciem drzwi na siłownię.
Przemierzając salę, mimowolnie zerkam na prężących się mężczyzn. Mój wzrok przyciąga jednak pracownica nieopodal wejścia. Macham ręką z oddali do młodej dziewczyny za teką, gdy mnie dostrzega, wita się ze mną w ten sam sposób, uśmiechając się lekko.
Kieruję się do przejścia między siłownią a salą treningową, mijając dwie imponujące sylwetki młodych chłopaków, stojących przed męską szatnią.
W milczeniu odprowadzają mnie ciekawskim wzrokiem w symfonii odgłosu moich stawianych kroków. Popycham ostatnie drzwi I wita mnie agresywny zapach gumy, z pewnością z czasem przyzwyczaję się do tego, lecz w tym momencie jest dla mnie zbyt intensywny, drażni moje nozdrza, przez co mam ochotę zacisnąć palce na nosie I choć trochę odciąć się od tej nieprzyjemnej woni. Pan Brown stoi przed swoim minimalistycznym biurem w towarzystwie mężczyzny.
To zapewne był Mike Cooper.
Brown zauważył mnie zza pleców swojego rozmówcy I wskazał moją obecność swojemu towarzyszowi.

   -Dzień Dobry panno Wilson. – wita się uprzejmie Pan Brown.
Wczoraj prosiłam go, aby zwracał się do mnie mniej oficjalnie, ale chyba ta forma bardziej mu odpowiada, więc nie zamierzam go upominać.

   -Dzień Dobry.- wyciągam rękę I ściskam dłoń prezesa, następnie zwracam się do drugiego mężczyzny.

   -Mike, to jest twoja stażystka Bianka Wilson. – mówi Pan Brown, zwracając się do starszego psychologa.
Ten uśmiecha się do mnie, a w jego kącikach oczu ukazują się kurze łapki.
Jego przyjazny wyraz twarzy, odpręża mnie. Wszelkie namiastki zdenerwowania odpływają w krainę zapomnienia.

   -Mike Cooper. – wygina usta w przesadnym uśmiechu, rozbawiając nas tym.

   -Bardzo się cieszę, że będę mogła uczestniczyć w pańskich sesjach. – mówię szczerze.

   -Cieszy mnie twój entuzjazm I mam nadzieję, że nie wypali się po pierwszych spotkaniach. Sesje te jak zapewne wiesz, nie należą do ekscytujących wydarzeń. – dowcipkuje mój mentor.

   -Proszę się nie martwić, mam zapas entuzjazmu na całą zimę. – pozwalam sobie na odrobinę żartu. Mężczyźni przyjmują moją wypowiedź z zadowoleniem.

   -Ufam, że wasza współpraca będzie owocna dla obu stron. – odzywa się prezes I klepie psychologa po ramieniu.

   -Z pewnością. – potwierdza Mike. – Możemy zacząć? – zerka na swój srebrny zegarek na nadgarstku.

   -Oczywiście. – kiwam energicznie głową, przekładając aktówkę w drugą rękę. Żegnamy Jamesa, po czym Mike wskazuje mi ręką kierunek, w którym się udamy.

   -Pójdziemy do mojego biura. – przytakuję. -Możesz mówić do mnie Mike, będzie wtedy mniej oficjalnie.

   -Jak długo zajmujesz się psychologią sportową?

   -Od jakiś dwudziestu lat, w tym od czterech lat pracuję dla Jamesa. – mężczyzna przytrzymuje dla mnie drzwi do swojego gabinetu. – Mieszkasz w okolicy? – pyta, gdy włącza oświetlenie gabinetu.

   -Wychowałam się w tym mieście. Po szkole wyjechałam na studia i tam też znajduje się moje aktualne mieszkanie.

   -Czyli za miesiąc wyjeżdżasz? – dopytuje się, marszcząc brwi, jakby nad czymś się zastanawiał.

   -Taki jest plan. – odpowiadam.

Rozglądam się po małym pomieszczeniu z paroma krzesłami przy ścianie, szklanym stolikiem pomiędzy nimi, na którym leżały starannie poukładane czasopisma sportowe.

Wciąż Cię Kocham!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz